Epilog

554 48 57
                                    

Nigdy nie lubiłem pogrzebów. Dlatego od samego początku aż do wyjścia z cmentarza nie czułem się najlepiej. Wszyscy ludzie ubrani na czarno, grobowa atmosfera. Płacz. Dodatkowo nie byłem pewny czy po tym wszystkim co się stało powinienem na nim być. Stać pośród tych wszystkich ludzi, którzy przeżywali ogromną strate. A ja nie czułem prawie nic. Jasne, było mi przykro. Ale ze względu na naszą wspólną historie powinienem był przeżywać to bardziej.

— Wszystko w porządku? — czuje delikatną dłoń Sophii na ramieniu.

Jestem wdzięczny, że tu ze mną przyszła. Mimo wszystko jej potrzebowałem.

— Tak. — kiwam głową wsiadając do samochodu — Jedźmy już do Karla, niedługo pewnie już będą na nas czekać.

Dotarcie na miejsce zajmuje nam grubo ponad godzine, bo pogrzeb był w małej miejscowości za miastem. Blondynka przez ten czas próbowała mnie zagadać, ale ja nie byłem chętny do rozmowy, więc po prostu ucinałem temat. Po przekroczeniu progu, niemal natychmiast wita nas Karl. Sophia dostaje od niego krótki pocałunek w usta, a ja delikatny uśmiech.

— Dałeś rade? — pyta z widoczną na twarzy ciekawością.

— Przecież tu stoje. — wzruszam ramionami i po zdjęciu płaszcza ruszam do pokoju gościnnego.

Doskonale zdaje sobie sprawę, że jeżeli nie w salonie to właśnie tam znajduje się osoba, której szukam i której w tym momencie najbardziej potrzebuje. Wcale się nie myle, bo po wejściu do środka widzę sylwetke śpiącego blondyna. Jego sen najwyraźniej nie jest mocny, bo wyczuwa moją obecność i uśmiecha się lekko.

— Jesteś. — mówi cicho.

— Jestem. — odpowiadam zajmując miejsce tuż obok niego.

Chłopak unosi się na rękach, przy czym dosyć wyraźnie się krzywi.

— Boli? — pytam.

Mam ochotę uderzyć się w twarz przez swoją głupote. Ponad dwa tygodnie temu zerwał wiązadła, oczywiście że go kurwa boli.

— Nie tak bardzo jak fakt, że przez rok nie będę mógł skakać.

Kładę dłoń na jego ręce i delikatnie gładze jeden z siniaków, który tam ma. Byłem przy tym jak dostał diagnoze. Miał na twarzy ból podobny do tego, gdy opowiadał mi o śmierci taty. Skoki to jego życie i zostały mu na długi okres czasu odebrane. Tak bardzo się trząsł, że nie potrafił utrzymać filiżanki w dłoni. A ja jedyne co mogłem to trzymać go i prosić w myślach, by to był błąd lekarzy. Sam mogłem skończyć na łóżku z dwoma złamanymi nogami, ale po prostu chciałem, żeby on był szczęśliwy. Już wtedy przez myśl przebrneły mi słowa Karla o tym, że gdy się kogoś kocha to szczęście tej osoby jest dla nas najważniejsze, ale wciąż nie chciałem tego do siebie dopuśić.

— Jak było? — pyta chcąc zmienić temat.

Przez ten krótki okres czasu już zauważyłem, że nie lubi rozmawiać o kontuzji. Nawet ze mną. Chyba ma nadzieje, że jak nie będzie o niej mówił to ona nie będzie prawdziwa.

— Strasznie dziwnie. — wzdycham — Jej koleżanki ciągle się na mne patrzyły. Gdyby nie Astrid prosząca bym się pojawił na tym pogrzebie, to zapewne wcale bym nie pojechał. Skoro jednak według niej Corinna by tego chciała, to nie mogłem odmówić.

O śmierci swojej byłej dziewczyny dowiedziałem się cztery dni temu. Zginęła podczas wyjazdu na narty po zejściu małej lawiny. Nie czułem wielkiego żalu i załamania, co utwierdziło mnie tylko w przenonaniu, że nigdy jej nie kochałem. Momentami miałem przez to nawet wyrzuty sumienia, bo przecież jeszcze jakiś czas temu byliśmy parą. Ona po prostu miała mnie zauroczone i owinięte wokół palca, aż do czasu gdy nie dowiedziałem się o ich spisku. Jej śmierć uświadomiła mi coś. W momencie, gdy skończyłem rozmowę z Astrid, a do pokoju wszedł Andreas męczący się z kulami już wiedziałem.

— Myślałem, że będziesz to wszystko bardziej przeżywał. — mówi blondyn.

— Tak jak przeżywałem twój upadek?

— Może nie aż tak. — śmieje się cicho.

Obejmuje go, a chłopak kładzie głowe na moim ramieniu. Próbowałem zrozumieć jak wygląda miłość i mocno się na tym przejechałem, ale koniec końców udało mi się ją znaleźć. Szkoda tylko, że nie potrafiłem sobie uświadomić tego, że mam ją na wyciągnięcie ręki przed tym jak Andreas nie wylądował w szpitalu.

Gdy dwa dni temu go pocałowałem, wcale nie ukrywał szoku. Ale z każdym kolejnym pocałunkiem szok ustępował szczęściu, a nie ma dla mnie nic ważniejszego niż jego szczęście. Karl Geiger miał pieprzoną racje, to jest właśnie część miłości.

_______

macie żebyście nie byli długo smutne

każdą osóbke która tu wytrwała proszę o zostawienie komentarza po sobie

a o lellingera to pretensje to @cosytposey to naprawdę miało być o stephanie ale ona mnie zmusiła

pa pa kończe pisanie, ale na wattpadzie wciąż jestem i wszystko czytam!!!

Você leu todos os capítulos publicados.

⏰ Última atualização: Feb 18, 2020 ⏰

Adicione esta história à sua Biblioteca e seja notificado quando novos capítulos chegarem!

der lüge | s. leyheOnde histórias criam vida. Descubra agora