13. freundschaft

594 86 31
                                    

Sophia milknie i kieruje wzrok na mnie. Czeka na wyjaśnienia, jednak żaden dźwięk nie chce mi przejść przez gardło. Nie musi, bo dziewczyna widząc mój przepraszający wyraz twarzy, wie już wszystko. W jej oczach niemal natychmiast pojawiają się łzy, a ja wciąż stoję w miejscu, nie potrafiąc zmusić się do jakiegokolwiek ruchu. Nie wiem jak długo stoimy i patrzymy się na siebie, ale ból widoczny na jej twarzy kompletnie mnie paraliżuje.

— Nienawidzę cię. — mówi niemal szeptem, a następnie wybucha głośnym płaczem.

Dopiero gdy wymija mnie biegnąc do wyjścia z kuchni, ja odzyskuje umiejętność poruszania się i chwytam ją próbując jej w tym przeszkodzić.

— Sophia, poczekaj — chwytam ją za ramiona, jednak Niemka szybko mi się wyrywa nie chcąc nawet słuchać wyjaśnień. Już chce ruszyć za nią, jednak tym razem to mnie ktoś powstrzymuje. Karl.

— Nie teraz. Daj jej czas. — mówi patrząc na mnie prosząco, a następnie sam biegnie za dziewczyną.

Zaciskam usta i wypuszczam powietrze. Bardzo chce za nią pobiec, przeprosić i wytłumaczyć, ale teraz targa nami zbyt wiele emocji. Nic dobrego by z tego wynikło. Nie umiem się jednak po prostu uspokoić, więc mimowolnie wyładowuje te emocje na jedynej poza mną wciąż znajdującej się w pomieszczeniu osobie.

— Co to do cholery miało być? — pytam — Jakim prawem jej to powiedziałeś?!

Andreas patrzy na mnie przez dłuższą chwilę, lekko zaskoczony moim wybuchem. Nic dziwnego, w końcu krzyczę jeszcze głośniej niż ostatnim razem. Cóż, teraz jeszcze bardziej sobie zasłużył.

— Słuchaj, może nie powinienem jej tego mówić ale- zaczyna, ale ja niemal natychmiast mu przerywam.

— Nie powinieneś był tego mówić? — prycham i podchodzę do niego — Zrujnowałeś wszystko! — wskazuje na niego palcem.

— Stephan, nie wiń mnie za swoje kłamstwa. — zaciska usta przypatrując się mi uważnie.

— Gdybym jej powiedział sam prawdę to sprawa by wyglądała inaczej! Poza tym to ty mi odradzałeś powiedzenie jej na samym początku.

Widzę jak jego szczęka się zaciska. Traci swoją kontrolę.

— Nie zapominaj, że ona też nie jest święta. — unosi lekko głos — Przecież słyszałeś co do mnie mówiła.

— Była wredna, też mi coś. Nie pierwszy raz.

Przecież praktycznie przy każdej okazji mu dogryzała, a on zazwyczaj obracał to w żart. Nie rozumiałem dlaczego tym razem było inaczej.

— Ale pierwszy raz dotyczyło to naszej przyjaźni! — w końcu traci nad sobą kontrolę i krzyczy. Jego niebieskie oczy wpatrują się we mnie oczekując reakcji. Ja staram się to wszystko zrozumieć, ale po prostu nie potrafię. Jedyne co mi przychodzi na myśl to fakt, że Andreas mógł być po prostu zazdrosny o przyjaźń moją i Sophii. — Nie zapominaj, że ja też mam uczucia. — dodaje po chwili i odsuwa się ode mnie.

Marszczę brwi lekko zaskoczony. Przecież kto jak kto, ale on chodzi prawie zawsze zadowolony i potrafi cieszyć się małych rzeczy. Nigdy nie dotykały go hejty czy krytyka osób, które nie są dla niego ważne. W zeszłym sezonie na stronach pojawiały się setki artykułów na temat tego, że po złocie olimpijskim na za dużo sobie pozwalał i jego słaba forma była spowodowana brakiem odpowiedniej ilości pracy. A on miał to wszystko gdzieś, bo może częściowo to była prawda, ale bzdur wyssanych z palca było więcej. Nie znam bardziej pozytywnej osoby niż on.

— Stephan, przemyśl sobie to wszystko. — już jest spokojny i uśmiecha się smutno — Bo niewiele Ci brakuje do tego byś stracił dwójkę najlepszych przyjaciół.

Wypowiada te słowa w taki sposób, że przechodzą mnie ciarki. Na jego twarzy widoczny jest smutek i to on zostaje w mojej pamięci, gdy Wellinger chwilę później opuszcza mieszkanie.

*

Jakiś czas po wyjściu Andreasa zjawia się Karl po rzeczy Sophii. Nawet nie chce go zatrzymywać, bo nie mam na to siły. Muszę sobie sam wszystko poukładać. Za dwa dni wyjeżdżamy do Wisły i to na tym muszę się skupić, a blondynka też potrzebuje czasu dla siebie. Po prostu będzie lepiej, gdy sobie go damy i odezwę się w przyszłym tygodniu. Przynajmniej do takich wniosków doszedłem w ciągu ostatniego pół godziny podczas siedzenia na kanapie i rozmyślania nad moim popieprzonym życiem. Kiedy ono się tak skomplikowało? Kładę się i nie ruszam się z miejsca aż do momentu, gdy Geiger po dwudziestej drugiej wraca do swojego mieszkania. I tak nie wiem co bym miał ze sobą zrobić. Niemiec na mój widok wzdycha i siada na fotelu, zdejmując przy okazji kurtkę.

— Wsiadła w pociąg i pojechała do domu. — mówi i kontynuuje zanim zdążę zadać męczące mnie pytanie — Wciąż jest załamana, ale przynajmniej się uspokoiła.

Przecieram twarz dłońmi, sam mając ochotę się rozpłakać. Spieprzyłem sprawę całkowicie. Nie mogłem tego wszystkiego chyba rozegrać gorzej.

— Stephan, ja prędzej nie chciałem Cię oceniać, ale co ty do cholery sobie myślałeś okłamując ją? — pyta wpatrując się we mnie i oczekując odpowiedzi.

— Nie wiem. — wyrzucam — To wszystko stało się tak szybko, ona chciała zrezygnować z naszej przyjaźni, a ja nie mogłem na to pozwolić, bo nie wyobrażam sobie życia bez niej.

— To teraz będziesz musiał. — uśmiecha się pocieszająco — Przynajmniej przez jakiś czas. Chce żebyś dał jej czas. Odezwie się jak będzie gotowa.

Przeraża mnie ta informacja. Co jeśli blondynka nie będzie chciała rozmawiać ze mną przez miesiąc, dwa albo nawet pół roku? Nigdy jeszcze nie było tak długiego okresu bez kontaktu w naszej przyjaźni. Chociaż swoją drogą czy ona wciąż istnieje? Nawet tego nie wiem.

— W porządku. — mówię cicho.

Staram się zaakceptować jej decyzje, nawet jeżeli na samą myśl o niej czuje ogromny ból w sercu. Jednak jeśli właśnie tego chce dziewczyna to w porządku. Chociaż tyle mogę dla niej zrobić po tym wszystkim.

— Tylko proszę, informuj mnie co u niej. — podnoszę się z kanapy i zaciągam rękawy bluzy na ręce. Zawsze tak robię, gdy jestem zdenerwowany lub zły.

— Jasne, nie ma sprawy. — Karl też  wstaje i przytula mnie mocno próbując mnie pocieszyć — Dogadacie się w końcu.

— Mam nadzieję. — wzdycham i zamykam oczy — Ale teraz idę spać, nie mam już dzisiaj na nic siły.

— W porządku, dobranoc. — klepie mnie po ramieniu.

Posyłam mu delikatny uśmiech i już kieruje się w stronę pokoju, który dzisiaj będzie moją sypialnią, jednak zanim mijam drzwi słyszę jeszcze głos Geigera.

— A Andi to właściwie gdzie? — pyta — Chce zjeść swoją lazanie. — próbuje chyba w ten sposób zażartować, ale mi to jeszcze pogarsza humor.

— Andreas raczej nie będzie Cię już odwiedzał podczas moich wizyt tutaj.

__________

der lüge | s. leyheWhere stories live. Discover now