28. derfall

365 38 20
                                    

Słowa Sophii tak bardzo zapadły mi w pamięć, że nie potrafiłem przestać o nich myśleć przez następne parę dni. Dlatego jak z nieba spadło mi przeziębienie, przez które zamiast być razem z całą kadrą w Klingenthal, oglądam konkurs skoków w swoim rodzinnym domu w Willingen, z Sophią leżącą po mojej prawej stronie. Nie rozmawiałem z nią już więcej o wydarzeniach ostatnich dni. Nie byłem gotowy, a ona jako dobra przyjaciółka nie naciskała. Nie wiem czym sobie na nią zasłużyłem. Kiedy jednak na ekranie pojawia się twarz Andreasa, czuje jej wzrok na sobie.

— Co?  — pytam. Czuje, że chce o coś zapytać, ale nie wie czy powinna.

— Rozmawialiście w ogóle od tamtego wieczora? — obraca się na bok tak by całą uwagę poświęcić mi.

— Wymieniliśmy pare wiadomości. Pytał jak się czuje i życzył powrotu do zdrowia, ale poza tym nic. — wzruszam ramionami — Powiedziałem, że potrzebuje czasu i mi go daje.

— Ale pewnie w głowie ma jedej wielki mętlik i ciężko mu się jest pogodzić z tym, że nie odwzajemniasz jego uczucia. — informuje mnie.

Wtedy uświadamiam sobie jedną rzecz. Przecież ja nigdy właściwie nie powiedziałem mu, że go nie kocham. Dlaczego? Nie wiem. Nie chce jednak na ten temat dyskytować z nią, ze względu na to, że blondynka także żywi do mnie uczucia. Przynajmniej tak było, chociaż może się to zmieniać po tym jak przed wyjazdem do Willingen przyłapałem ją w kuchni całującą się z Karlem. Milczała jednak na ten temat jak zaklęta.

— Od kiedy ty się przejmujesz tym co czuje Andi? — próbuje skończyć mój temat — Ty mi lepiej powiedz o co chodzi z Geigerem.

Dziewczyna rumienii się i odwraca ode mnie, tak by znów oglądać zawody. Śmieje się cicho i lekko dźgam ją w bok.  Tak naprawdę nie muszę wiedzieć, po prostu chce, żeby była szczęśliwa. Zdecydowanie na to zasługuje.

Chociaż oglądanie skoków w domu z męczącym Cię kaszlem jest naprawdę denerwujące, to wciąż to robię, bo chce wiedzieć jak idzie moim przyjaciołom. Po pierwszej serii Constantin jest na trzecim miejscu i to chyba jedyny powód do radości. Reszta wyldowała w drugiej dziesiątce.

— Steph, skocz mi po coś do picia. — prosi dziewczyna, gdy podczas drugiej serii skacze Pedersen.

Wywracam oczami i wstaje. Chce się pospieszyć, bo za niedługo będzie skakała cała fala naszych. Zbiegam na dół do kuchni i jak najszybciej nalewam do kubka wody z cytryną. Oczywiście życie mnie nienawidzi i chcąc już wychodzić zachaczam łokciem o dzbanek, przez co ten spada i rozbija się na drobne kawałki.

— Mama mnie zabije. — mrucze pod nosem i jak najszybciej zabieram się za sprzątanie. Gdy w końcu kuchnia wygląda przyzwoicie biorę kubek idę do pokoju — Masz utalentowanego przyjaciela, zbiłem właśnie ulubiony dzbanek mojej mamy. Co mnie omineło? — pytam zamykając za sobą drzwi.

Humor szybko jednak ze mnie ulatuje, gdy widzę przerażoną twarz Sophii. Patrzę w stronę telewizora na którym widać z daleka małą postać leżącą na śniegu. Nie potrafię skupić się na tym co mówią komentatorzy, ale wyłapuje tylko jedno słowo. Nazwisko.

— Steph, tylko spokojnie. — blondynka wstaje z lóżka.

Kubek ląduje na ziemi. Roztrzaskuje się, ale to w tym momencie nie jest ważne. Patrzę na telewizor i proszę w myślach, żeby się podniósł. Niech się podniesie, uśmiechnie się i zarazi tym uśmiechem całą skocznie, która pogrążona jest teraz w ciszy. Powinien wstać i zacząć śmiać się ze swojej niezdarności. Nic takiego się nie dzieje, a kamera zmienia się na publiczność. Sophia odsuwa mnie od stłuczonego szkła i mocno przytula, a ja wciąż nie mogę oderwać wzroku od telewizora. Dlaczego go nie pokazują, czy jest aż tak źle? Czuje się jak w transie do czasu aż komentator nie wypowiada słów "Najwyraźniej Wellinger odzyskał już przytomność, bo pomachał publiczności". Oddycham z ulgą i moja przytomność także wraca. Odrywam wzrok od ekranu i patrzę na dziewczynę przed sobą.

— Jak to się stało? — pytam.

Blondynka chce mi odpowiedzieć, ale przerywa jej Christoph. Mój brat wchodzi to pokoju także widocznie przestraszony.

— Boże, Stephan widziałeś? — spogląda na chwilę w stronę telewizora — Wygldał jak lalka, gdy uderzył o zeskok. Ale mi ulżyło, gdy powiedzieli, że jest przytomny.

Słysząc jego słowa mam ochotę się rozpłakać. Tu i teraz. Jak dziecko. Nie mogę sobie na to pozwolić. Muszę się dowiedzieć czy wszystko w porządku.

— Jadę tam. — mówię pełnym emocji głosem.

— Oszalałeś? — pyta mężczyzna — To po drugiej stronie Niemiec, zanim tam dojedziesz to i tak już będzie w Monachium.

Przygryzam wargę i chwytam ręką za włosy. Ta bezsilność mnie frustruje.

— Powinienem tam być, to mój przyjaciel... — zaczynam.

— I w czym byś mu pomógł? Za rękę potrzymał?

Mam ochotę odpowiedzieć, że tak. Bo prawdopodobnie nic mu tak nie pomoże jak moja obecność. Ale nie mówie nic, po prostu nie mam siły.

— Christoph ma racje, Steph. — mówi łagodnym głosem Sophia — Po prostu poczekaj na jakieś informacje.

Poddaje się. Siadam na łóżku i po prostu czekam, starając się nie rozpłakać jak małe dziecko.

*

Po zakończeniu konkursu mój brat wyszedł, a przyjaciółka uważnie obserwowała jak próbuje się do kogokolwiek dodzwonić. Ale nikt nie odbierał. Karl, Richard, Pius, Constantin ani nawet pieprzony Jens. Nikt do kurwy nie odbierał, a ja za każdym włączeniem się poczty panikowałem jeszcze bardziej. Naprawdę bardzo się o niego bałem. Oddałbym wszystko, żeby tylko wszedł teraz do pokoju i zaczął się śmiać, że uwierzyłem w jego żart i tak naprawdę nic mu nie jest. A potem by się zaczął chwalić jakim cudownym jest aktorem.

— Po co oni mają te cholerne komórki.— rzucam swoim urządzeniem na łóżko, a potem to samo robię z sobą.

— Konkurs ledwie się skończył, pewnie udzielają wywia — dokończenie jej zdania przerywa dźwięk mojego telefonu.

Szybko chwytam urządzenie do ręki i nie patrząc nawet na wyświetlacz odbieram.

— Przepraszam, Stephan. Wiem, że się martwisz, ale tu jest takie zamieszanie. — po drugiej stronie słyszę zdenerwowany głos Richarda.

— Mów co wiesz. — proszę go. Sophia chwyta moją rękę i mocno ją ściska.

— Mówili tylko, że jest źle i — milknie na chwilę zapewne zastanawiając się czy powinien mi mówić coś jeszcze.

— Richard.

— W karetce znowu stracił przytomność.

________

jeszcze epilog dodam jak mi sie zachce

der lüge | s. leyheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz