15. ein

612 78 31
                                    

Pierwszy konkurs w tym sezonie wywoływał emocje w całym świecie skoków, co z czasem udzieliło się i mnie. Jeszcze wychodząc z hotelu, nie czułem tego podekscytowania, które udziela mi się w momencie, gdy stojąc w korku zbliżamy się do skoczni. Do rozpoczęcia pierwszych skoków zostało jeszcze ponad półtorej godziny, ale ulice już były zapełnione kibicami ubranymi w barwy Polski. Nie odstrasza ich nawet niska temperatura czy lekko padający śnieg. Chociaż Ci kibice są męczący, to podziwiam ich oddanie.

— Co roku to samo. — Freitag wskazuje na dziewczynę idącą w trampkach.

— Wyjdzie z tej skoczni szybciej niż na nią weszła. — stwierdza Constantin przyglądając się brunetce — Ładna jest, tylko szkoda że głupia.

— Czy ja wiem. — Markus także patrzy na Polke oceniając ją — Tyłek ma mały.

— A wy tylko o jednym. — Andreas prycha kręcąc głową.

Markus patrzy na niego z uniesionymi brwiami. Wcale mu się nie dziwię, bo jeszcze parę tygodni temu to Andreas był pierwszym w kolejce do takich głupich komentarzy. Czy to kolejna część jego zmiany?

— I kto to mówi. — Eisenbichler uderza go lekko w ramię — Lista dziewczyn z którymi spałeś jest prawdopodobnie dłuższa niż moja nić dentystyczna.

— Przecież ty nie używasz nici dentystycznej. — do rozmowy wtrąca się jego kolega z pokoju.

— Shhh. — Markus go ucisza — Nie w tym rzecz.

— Weźcie wy się wszyscy walnijcie w te puste łby. — kręcę z niedowierzaniem śmiejąc się pod nosem, gdy dojeżdżamy do celu.

— Dokładnie, słuchajcie Stephana. — pierwszy raz podczas podróży odzywa się nasz trener, co wywołuje śmiech wszystkich znajdujących się w busie.

— Pupilek. — Wellinger wytyka mi język i wysiada.

— Zazdrościsz? — unoszę brew robiąc to samo.

— Bycia lizodupem? — zabiera się za wyjmowanie bagaży — Nigdy w życiu.

— Andi, przypomnieć Ci ile razy stawiałeś mi piwo mając nadzieję, że załapiesz w ten sposób u mnie plusy? — pyta Werner stojąc ze skrzyżowanymi rękami.

— Dlaczego trener sądzi, że to nie było ze zwykłej sympatii? — blondyn się oburza.

— Może jestem stary, ale jeszcze nie taki głupi.

Większość śmieje się z tej dziwnej rozmowy, ale mnie łapie nostalgiczny moment. Nieważne kto wygra dzisiejszy konkurs drużynowy, ja wiem że to my jesteśmy najlepszym zespołem i żadnego z tych chłopaków na kogokolwiek innego. Fakt że trójka z nich nawet dzisiaj nie skacze a i tak uparli się, żeby być z nami na skoczni, tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że jesteśmy jedną wielką rodziną.

*

Mój skok w serii próbnej jest przyzwoity. Osiągnięcie stu trzydziestu metrów sprawia, że dostaje pochwały od Piusa i Richarda, ale mnie niezbyt on satysfakcjonuje. Może dlatego, że wciąż nie daje mi on miejsca w ścisłej czołówce. Idąc ponownie na wyciąg, zamyślam się nad tym co mogę poprawić i prawie uderzam idącego obok Piotrka nartami.

— Te wasze ataki nartami to chyba naprawdę jest jakiś sposób na wyeliminowanie konkurencji. - stwierdza Żyła zajmując miejsce na wyciągu — Jak nie Andreas Kamila to ty mnie.

— Sorki, stary. — śmieje się zajmując miejsce na wyciągu. Piotrek prawie w tej samej chwili siada obok mnie.

— Możesz mi to wynagrodzić psując dzisiaj skok to bez problemu Was pokonamy. — proponuję Polak.

— Kusząca propozycja, ale chyba muszę odmówić. — informuje go — Zwycięstwa na Waszej ziemi smakują za dobrze.

— Vice versa. — odgryza się — Chociaż Ci powiem, że jak w zeszłym sezonie wygrywaliśmy w Willingen to przez ilość kibiców czułem się jak w Polsce.

— Wy to się akurat zawsze możecie czuć jak w Polsce. — stwierdzam zeskakując z wyciągu. Piotrek chwilę później robi to samo. Kierujemy się w stronę budynku w którym znajduje się poczekalnia, omawiając przy tym to kto ma dzisiaj większe szanse na wygraną.

— Stephan! — dosyć głośny dziewczęcy głos przerywa naszą dyskusję.

Rozpoznaje go bez problemu. Kieruje wzrok w kierunku z którego dochodzi i mrugam kilkakrotnie oczami, mając wrażenie że mam zwidy. Obecność brunetki tutaj wydaje się wręcz nieprawdopodobna.

— Corinna? — jestem w takim szoku, że przez moment stoję z otwartymi ustami.

Piotrek łatwo wyczuwa, że mamy z brunetką do pogadania, bo kiwa mi na pożegnanie i się oddala.

— We własnej osobie. — kobieta przewraca oczami — Niech zgadnę, zgubiłeś mój numer?

Przygryzam wargę. Czuje wyrzuty sumienia, bo kompletnie olałem dziewczynę. To wszystko przez to, że w moim życiu zaczęło się tyle dziać. Sprawa z Sophią dostarczała mi już wystarczająco problemów, nie chciałem jeszcze bardziej komplikować sobie moich relacji towarzyskich. Moje tłumaczenie się nie ma jednak sensu, bo dziewczyna i tak pewnie by mi nie uwierzyła.

— Nie, to trochę bardziej skomplikowane. — wzdycham — Przepraszam.

— Będziesz musiał dzisiaj wieczorem mi bardzo dobrego drinka postawić, żebym Ci te wszystkie twoje głupoty wybaczyła. — unosi brew.

Przez chwilę zastanawiam się nad jej słowami. Właściwie sprawa mojej romantycznej relacji z Sophia jest już praktycznie rozwiązana, więc nic mnie nie powstrzymuje od tego, by wyjść gdzieś z brunetką.

— Więc bądź gotowa na dwudziestą pierwszą. — uśmiecham się szeroko.

*

Polska wygrywa. My zajmujemy trzecie miejsce, co mnie cieszy równie mocno jak oba moje konkursowe skoki. Byłem dzisiaj najmocniejszym punktem naszej drużyny. Wszystkie wydarzenia dzisiejszego dnia sprawiają, że mam naprawdę dobry humor i gdy przekraczamy z Andim próg naszego pokoju, jestem uśmiechnięty od ucha do ucha. Tak, poprosiliśmy o zamianę. Schmid byl tym faktem bardzo zadowolony, pasuje mu pojedynczy pokój. Mój współlokator też wydaje się mieć dobry humor, chociaż z nim ostatnio to już nic nie wiadomo.

— To co dzisiaj oglądamy? — pyta blondyn rzucając się zmęczony na łóżko.

Doskonale pamiętam, że dzisiejszy wieczór mieliśmy spędzić razem. Chciał mi o czymś powiedzieć, ale jestem pewny, że nic się nie stanie jeśli przeniesiemy te rozmowę na jutro.

— Zapomniałem Ci powiedzieć. — przeciągam się — Spotkałem dzisiaj Corinne.

— Co? — Wellinger opiera się na łokciach i patrzy na mnie zdziwiony — Co ona tu robi?

Jego pytanie uświadamia mi, że właściwie nie wiem. Nasza rozmowa krótko po umówieniu się i podaniu jej mojego numeru telefonu została przerwana przez Christiana, który kazał mi szybko iść na górę. Nawet nie pomyślałem o tym, żeby o to zapytać. Byłem zbyt zaskoczony i ku swojemu zaskoczeniu zadowolony jej obecnością.

— Tego dowiem się niedługo. — zdejmuje kadrową bluzę i zaczynam w swojej walizce szukać jakiś cywilnych ciuchów — Umówiłem się z nią dzisiaj na dole w klubie. — oznajmiam — Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, żebyśmy przenieśli te naszą rozmowę na jutro. Już wystarczająco razy ją zbywałem.

Blondyn przez chwilę wpatruje się we mnie. Już się boję, że to jednak będzie problem, ale w końcu powagę na jego twarzy zastępuje delikatny uśmiech.

— Nie no co ty. — przytula się do poduszki — To... Może poczekać. Miłej randki.

— Dzięki, stary.

der lüge | s. leyheWhere stories live. Discover now