9. ärger

614 90 20
                                    

— Może najlepiej w ogóle odpuścimy sobie start w Pucharze Świata w tym sezonie skoro wy macie te treningi tak bardzo w dupie. — mówi uniesionym głosem Schuster — Dam Wam wolne i pojedziecie sobie do domu, ale za parę miesięcy to wy — wskazuje w naszą stronę palcem — będziecie się tłumaczyć przed kibicami.

Rozglądam się po twarzach reszty. Karl ze spuszczoną głową bawi się sznurkiem od bluzy, Richard skruszony patrzy na trenera, Constantin stoi przygarbiony, Andreas nerwowo przygryza wargę, a Markus jako jedyny nie okazuje żadnych emocji. Ja też czuje wyrzuty sumienia po usłyszeniu tych słów, chociaż doskonale zdaje sobie sprawę, że nie powinienem. Jeszcze parę minut temu trener mnie pochwalił i stwierdził, że jako jedyny z nich wszystkich jestem odpowiedzialny. Jestem jednak częścią tej drużyny i jeżeli oni dostają opieprz to ja też. Nawet jeżeli nie zasłużyłem.

— Tak wam źle? — pyta Werner krzyżując ramiona — Pozwalam wam na wiele, a w zamian oczekuje od was tylko zaangażowania i ciężkiej pracy. Ale może skoro ja tego nie dostaje to może Horngacher powinien zacząć was trenować. Jestem pewny, że by się wam spodobały jego zasady.

Przez twarze chłopaków przez moment przebiega cień paniki. Doskonale wiedzą jaki surowy jest Stefan i jak Polacy mają z nim w tej kwestii przechlapane. My też go dosyć dobrze znamy, w końcu przez wiele lat był asystentem Schustera. Nikt się nie odzywa, więc trener kontynuuje.

— Żeby tylko jeden jedyny Stephan potrafił do punktu K dolecieć? — prycha — A wiecie dlaczego mu się to udaje? Bo się stara. Nie przychodzi spóźniony na treningi, nie chodzi nigdzie po nocach, tylko koncentruje się na skokach. Powinniście wziąć z niego przykład.

Powinienem się czuć doceniony przez te słowa, ale nie potrafię. Jedyne co czuje to zawstydzenie, więc po prostu spuszczam głowę.

— Ale my jesteśmy młodzi — zaczyna Constantin, jednak trener nie pozwala mu skończyć.

— I jesteście profesjonalnymi sportowcami. — Schuster ponownie unosi głos — Jeżeli dalej zamierzacie ciągnąć takie podejście to proszę bardzo, kadra B lub C czeka. I wasze wcześniejsze osiągnięcia wam nie pomogą. Jeżeli będziecie słabo skakać wylatujecie. Mamy dosyć młodej, oddanej temu sportowi młodzieży, która chętnie Was zastąpi.

Widzę jak przy ostatnich dwóch zdaniach wyraz twarzy Andreasa zmienia się na spanikowany. Chyba uświadamia sobie, że trener mówi całkiem poważnie.

— Jutro oczekuje was wszystkich punktualnie na siłowni. — oznajmia Werner — A co będziecie robić do tego czasu mnie nie interesuje. Weźcie tylko pod uwagę, że nie macie tu pewnego miejsca.

Nie musi długo czekać na naszą reakcję. Wszyscy zbierają swoje rzeczy i z grobowymi minami idą do busa. Chyba jeszcze nigdy nie widziałem ich takich spanikowanych. Wiele razy dostawało nam się po nieudanym konkursie, ale nigdy nie aż tak mocno. Nie dziwiłem się jednak trenerowi. Cała piątka wyszła wczoraj na miasto oglądać mecz. Mnie Bayern kompletnie nie interesuje, więc zostałem w hotelu. I może to było błędem. Nie miał ich kto pilnować, więc wrócili po trzeciej. Na trening o dziewiątej rano w hotelowej siłowni, stawili się tylko i wyłącznie dzięki mojej porannej usłudze budzenia. Wszyscy wyglądali jak siedem nieszczęść, co trener szybko zauważył. A jeżeli nie, to parę godzin później miał efekty ich zabawy widoczne na skoczni, gdy na Shattenbergschanze wszyscy lądowali przed sto dwudziestym metrem. Siadam po lewej stronie całkiem na tyle busa i czekam aż reszta też się zapakuje.

— To co? — próbuje im poprawić humory — Dzisiaj tylko impreza z kartami?

Chłopakom nie jest jednak do śmiechu, bo tylko przez moment zaszczycają mnie swoim wzrokiem. Jedynie Andreas sili się na odpowiedź.

— Dzisiaj to chyba nikt nie ma siły. Wszyscy są zmęczeni. — mówi siadając obok mnie.

Nie chce ciągnąć rozmowy, więc mruczę ciche "okej" i wkładam słuchawki. Może przyda im się ten zasłużony ochrzan. W końcu są  profesjonalnymi sportowcami, a od paru miesięcy pozwalają sobie na zbyt wiele. Czas to zmienić.

*

Zmęczenie o którym mówił Andreas chyba szybko mu mija, bo jeszcze przed dwudziestą pierwszą opuszcza nasz pokój. Nie mówi nawet gdzie. Po prostu po otrzymaniu jakiejś wiadomości ubiera buty i wychodzi. Jego zachowanie jest co najmniej dziwne, ale dzisiaj wolę w nie nie wnikać.

— Szlag. — syczę pod nosem, gdy ładowarka od mojego telefonu przestaje całkowicie działać. Właśnie miałem zadzwonić do Sophii, żeby z nią pogadać. Prawie codziennie tak robimy. I robiliśmy jeszcze zanim zostaliśmy parą.

Rozglądam się po pokoju w poszukiwaniu ładowarki należącej do Andiego, jednak nie potrafię jej zlokalizować. Decyduje się iść dwa pokoje dalej, bo zdaje sobie sprawę, że Karl ma taką samą. On jest w tym momencie moją jedyną nadzieją. Podchodzę pod odpowiednie drzwi i już mam zamiar zamiar zapukać, gdy słyszę dobrze znany mi głos wypowiadający imię mojej przyjaciółki.

— Naprawdę podoba Ci się Sophia czy wczoraj było to tylko takie pijackie gadanie? — pyta kogoś Andreas.

— Jestem nią zauroczony odkąd pierwszy raz przyjechała na zawody ze Stephanem. — przyznaje Geiger — Ale to bez znaczenia, przecież ona jest niego zapatrzona.

— Mówiłem Ci już wczoraj, że Steph nic do niej nie czuje. — oznajmia blondyn — Wkopał się tylko w związek z nią i teraz próbuje się z tego wydostać z jak najmniejszą szkodą.

Czuje rosnącą we mnie złość. Andreas nie miał prawa nikomu o tym mówić. Zwierzałem mu się z tych spraw jako przyjaciel. Nikt z chłopaków nie wiedział nawet, że jestem z Sophią w tym pseudozwiązku, a on to wszystko rozgaduje. Przez moment chce tam wejść i zapytać o to co on do cholery sobie myśli plotkując o moich prywatnych sprawach, ale decyduje się posłuchać dalej.

— Dlaczego po prostu jej nie powiedział prawdy?

— Stephan ma zbyt miękkie serce. — stwierdza Wellinger — Czasami to ogromna wada.

Przynajmniej nie rozgaduje tajemnic swoich przyjaciół. Nie pamiętam, kiedy tak bardzo czułem się kimś zawiedziony.

— Ale co ty właściwie chcesz, żebym ja zrobił? — pyta w końcu Karl.

— Miałem w to wkręcić mojego kumpla, ale jeżeli Sophia Ci się podoba... — na chwilę przerywa — Więc po prostu poderwij ją, żeby zapomniała o Stephanie.

— Przecież to się nie uda. — nie widzę w tym momencie Karla, ale jestem wręcz pewny, że właśnie kręci głową — Uczucia tak szybko się zmieniają. Nie wierzę, że Steph sądził że to wypali.

Nie sądziłem. Ale próbowałem chwycić się wszystkiego co tylko możliwe, żeby tylko nie musieć ranić blondynki. Nawet jeżeli odpowiedzialny, dorosły mężczyzna w tej sytuacji by nie bawił się w takie gierki. 

— Stephan? — słyszę za plecami głos Markusa — Czemu nie wchodzisz?

I zanim zdążę cokolwiek odpowiedzieć, drzwi przede mną się otwierają, a ja widzę spanikowane twarze Geigera i Wellingera.

der lüge | s. leyheWhere stories live. Discover now