Rozdział 13

59 4 10
                                    

-Carrie gdzie są te spinki? – krzyknęła Elodie do swojej siostry. Cały domek Afrodyty biegał jak głupi, pomagając jej zebrać wszystkie potrzebne rzeczy. Szykowanie nas na wyjście zaczęło się już godzinę temu, tymczasem nasza czwórka siedziała bezczynnie na sofie i przyglądała się przyjaciółce, która składowała różne przedmioty przed naszymi nogami.

-Kochana, nie chcemy ci przeszkadzać – zaczęłam po raz kolejny – ale wiesz, chyba szybciej by poszło, gdybyśmy już zaczęli się ubierać, a resztę znajdzie się w trakcie, nie uważasz?

Jednak ona zignorowała mój uspokajający ton piorunującym wzrokiem, a nie chciałam się narażać na czaromowę, więc z powrotem zanurzyłam się w kanapę. Po jakichś dziesięciu minutach, wreszcie przystanęła i, stwierdzając że ma już wszystko, odwróciła się do nas.

-Panie i panowie, oto przygotowane specjalnie dla was kreacje na uroczystą kolację na Olimpie – po tych słowach we wnętrzu domku zapanował pisk kilkunastu osób. Moja hadesowa natura nakazała mi uciekać przed tą hordą podekscytowanych nastolatek, jednak rzecz, która pojawiła się przede mną, powstrzymała mnie. Jeden z braci Elodie trzymał cudowną czarną tiulową suknię.

Wreszcie, po kilku godzinach ubierania się, czesania i malowania, byliśmy prawie wszyscy gotowi na najważniejsze wydarzenie naszego życia. Dzięki bogom, dysponowaliśmy w Obozie prawdziwymi specjalistami w tych sprawach, bo prawdopodobnie pokazałabym się tam u góry nieumalowana i w spodniach. Wyglądaliśmy doprawdy fantastycznie, a ja zdałam sobie sprawę, że co by się dziś nie działo, te wspomnienia będę miała już na zawsze. Tak bardzo zatopiłam się w tych ckliwych rozmyślaniach, że odruchem było podejście do moich przyjaciół i przytulenie ich. Chyba czuli to samo co ja, bo mało się wszyscy nie rozkleiliśmy.

-Zarządzam przerwę! – zaśmiała się Elodie, ocierając spływającą łzę. – Dopóki czekamy na Liz, każdy idzie w swoją stronę się przewietrzyć! I żeby mi nikt nie płakał!

Tak więc śmiejąc się, wyszliśmy na chłodne wieczorne powietrze. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, w trakcie gdy Liz była jeszcze pod specjalną stylizacyjną opieką, więc ruszyłam w tak dobrze znanym mi kierunku. Domek dziewiąty rysował się przede mną na tle ciemnopomarańczowego nieba. Na ganku bawił się mały Peter. Gdy tylko mnie zauważył, idącą w jego stronę, zniknął szybko w środku. Zdziwiłam się, jednak w momencie gdy stanęłam przy schodkach, wypadł z wewnątrz ciągnąc za sobą połowę swojego rodzeństwa. Wyglądali na zdegustowanych faktem, iż ktoś odciągnął ich od pracy, jednak w momencie gdy mnie zobaczyli, stanęli zamurowani.

-Co? Coś jest nie tak? – zaczęłam z niepokojem szukać niedociągnięć w swojej perfekcyjnej sukience. Dzieci Hefajstosa były niezwykle utalentowane w dostrzeganiu błędów i popsutych części.

-Chyba po prostu zapomnieliśmy, że jesteś prawdziwą księżniczką – wydukała Lou podchodząc do mnie i kładąc mi rękę na ramieniu. – Wszystko jest idealne, nie denerwuj się tak. Gdybyś była maszyną, to z pewnością sześciocylindrowym trzylitrowym bokserem z Porsche 911 – jej rodzeństwo zgodnie pokiwało głowami, podczas gdy ja nie miałam pojęcia co to, jednak zdecydowanie w ich mniemaniu był to niewyobrażalny komplement.

-Dziękuję – zawołałam i mocno ją uściskałam. Wtedy uświadomiłam sobie, że to nieprawda, że ci ludzie nie potrafią się dogadać z resztą społeczeństwa. Oni mają po prostu inny język i podejście do spraw, a żeby to zrozumieć, wystarczy tylko chcieć. Westchnęłam i oderwałam się od dziewczyny. Zobaczyłam jakiś nowy błysk w jej oczach, jednak zmieszana szybko odwróciła wzrok.

-No dobra, będę się zbierać, Liz powinna być już gotowa – oznajmiłam.

-Trzymaj się i przywieź nam pamiątkę! – wykrzyknął radośnie najmłodszy Peter. Odwzajemniłam jego uśmiech.

-Nie wiem, co ludzie widzą w takich spędach – zaczął Tom – ale życzymy ci wszyscy dobrej zabawy, sprężynko – dokończył, a ja zaśmiałam się. Raz nazwał mnie tak, gdy ciesząc się z czegoś zaczęłam skakać po całej kuźni. Miałam nadzieję, że na Olimpie zabawa będzie równie przednia.

Oddalając się poczułam ochotę aby się odwrócić, choć myślałam że wszyscy moi przyjaciele zniknęli już w środku. Byłam daleko, lecz dostrzegłam jedną osobę obserwującą mnie jak odchodzę. Osobę z krótkimi blond włosami i jak zwykle ubrudzonym czołem, od wycierania go usmolonymi dłońmi. Dalej czułam na sobie mocny uścisk jej ramion. Szybko jednak powstrzymałam te myśli i w podskokach ruszyłam z powrotem w kierunku Domku Afrodyty. Już z daleka dostrzegłam, że przed wejściem zebrała się spora grupka ludzi. Na czele z pewnością znajdowały się wszystkie przyjaciółki Liz z Domku Demeter. Dużą grupę stanowiły też dzieciaki Apolla. Większość z nich koncentrowało się wokół Joachima, który jak zwykle w potoku słów opowiadał o czymś niezwykle interesującym. Uśmiechnęłam się na tą myśl i już chciałam podejść, gdy nagle dało się słyszeć gwałtowne wstrzymanie powietrza przez cały ten tłumek. Spojrzałam w stronę drzwi i zareagowałam dokładnie tak samo. Liz wyglądała tak olśniewająco, jakby była córką Zeusa, Apolla, Afrodyty, Hebe i Iris w jednym. Dosłownie błyszczała w swojej złoto-białej sukni i nie trzeba było jej żadnego diademu aby uznać ją za prawdziwą księżniczkę. Wszyscy byli pod takim wrażeniem, że padli na kolana. Zostaliśmy przez chwilę w tym stanie, czując powagę chwili, mimo że Liz z każdą sekundą robiła się bardziej czerwona z zawstydzenia. No cóż, należał jej się ten obrządek, gdyż podobno powinien on nastąpić przy każdym uznaniu. Liz to ominęło, ale teraz zostało nadrobione.

Po długich pożegnaniach, nasza przyjaciółka wreszcie zdołała się uwolnić od tłumu znajomych i upewniając się, że zdążymy na czas, ze spokojem udaliśmy się na Wzgórze Herosów. Pomińmy fakt, że przy wsiadaniu do limuzyny z całą siłą uderzyłam diademem o brzeg wejścia, niszcząc pół fryzury i mało nie łamiąc samej ozdoby, i zapamiętajmy tę chwilę jako sielankową, malowniczą scenę odjazdu drogiego samochodu w kierunku zachodzącego słońca, gdyż miała to być ostatnia tak miła chwila w najbliższym czasie.

Uciekając przed zorzą //świat Obozu HerosówOnde histórias criam vida. Descubra agora