Rozdział 28

27 1 3
                                    

Zadanie numer dwa zdecydowanie przeznaczone było dla Joachima. Kate stanęła z boku i przyglądała się, jak jej przyjaciel przegląda wszystkie leżące przed nim instrumenty. Spojrzała też w kierunku Elodie, jednak ta znajdowała się daleko, na samym końcu zasięgu wzroku. Chwilowo nie mogli nic na to poradzić, musieli przejść drugie zadanie.

W momencie, gdy Joachim sięgnął po flet poprzeczny, wszystkie inne instrumenty wyparowały a zamiast nich, przed jego nosem pojawiła się lewitująca kartka. Chłopak przyjrzał się nutom.

-Kate... Jest mały problem – zaczął, a dziewczyna spojrzała na niego z wyczekującym spojrzeniem. – Ten utwór jest bardzo trudny. Nie wiem, po co mam go grać, ale... widzisz te nuty? Grałem takie coś może dwa razy w życiu.

Zanim Kate zdążyła mu powiedzieć lub podnieść na duchu, przed nimi pojawił się snop czerwonego światła. Wskazywał on miejsce kilka metrów przed nimi. Joachim przeszedł kilka kroków i posłusznie ustawił się tam, gdzie mu wskazano. Jeszcze raz obrócił się do Kate, po czym zaczął grać pierwsze takty.

Melodia rzeczywiście była piękna, a w grze nic nie przeszkadzało. Instrument był idealnie nastrojony, kartka przemieszczała się równo ze wzrokiem chłopaka, a po lodzie nie było już śladu. W zamian nastolatkowie stąpali po świeżutkiej trawie.

Kate stała jak zaczarowana słuchając celtyckiej melodii, idealnie wpasowującej się w klimat miejsca, w którym przebywali. Dzieci Apolla niewątpliwie miały niezwykły talent muzyczny. Jako, że sama nie była jednym z nich, nie potrafiła wyłapać niezgodności czy fałszów, jednak niewątpliwie musiał się taki Joachimowi zdarzyć. Dowodem była kula ognia, żarząca się w locie prosto na chłopaka. Dziewczyna zdążyła krzyknąć w ostatnim momencie.

Joachim oderwał flet od ust i uskoczył na lewo. Kula wyparowała zaraz po zderzeniu z ziemią, zostawiając jednak po sobie wypalony pas w całej połaci ziemi. Joachim już chciał powiedzieć, że mało brakowało, gdy pojawiła się kolejna kula. Zaraz jeszcze jedna. I kolejna. Każda coraz mniejsza i szybsza, taka, że coraz trudniej było przed nią uskoczyć. Syn Apolla rozpaczliwie podskakiwał z prawej strony na lewą, wymachując w powietrzu fletem. Przerażona Kate nie mogła nic poradzić, jednak widok instrumentu w jego dłoni dał jej do myślenia.

-Joachim! – krzyknęła. – Musisz zacząć grać! Nie przerywać ani się nie mylić! Tylko wtedy te kule się pojawiają!

-Co? O czym ty..? – wysapał zmęczony heros, jednak to była jedyna sensowna rada, jaką otrzymał. Odskoczył od jeszcze jednego ognistego pocisku i przytknął flet znowu do ust.

W momencie, gdy wydostała się z niego muzyka, wszystko ucichło. Kule już się nie pojawiały, a trawa, prawie cała spalona, zdawała się odradzać. Utwór był bardzo długi, a Joachim tak się starał, żeby nie popełnić błędu, że całe jego czoło wkrótce pokryło się kropelkami potu. Mimo to, udało mu się ukończyć melodię, jednak gdy tylko wygrał ostatnią nutę, opadła na niego identyczna klatka jak ta, w której zamknięta była Elodie. W pierwszym momencie jego twarz wykrzywiła się w panice, jednak po chwili się uspokoił. W końcu nie tylko on doczekał się takiego losu. Wiedział, że teraz wszystko w rękach Kate. A to najpewniejsze ręce świata.

***

Trzecie zadanie już od samego początku wyglądało inaczej niż dwa poprzednie. Przede wszystkim, na starcie witała ją jakaś postać. Na początku dziewczyna nie widziała najlepiej, jednak gdy podeszła bliżej, okazało się, że to Dexter, satyr, który przybył im z pomocą jeszcze w Europie.

-Dexter? O bogowie, co ci się stało? – zapytała poruszona. Chciała do niego podejść, jednak gdy znalazła się za blisko, ten zaczął się cofać. Jego rude loki wydawały się być w strzępach, a twarz pozbawiona była żywotności.

-Witaj w trzecim zadaniu. Teraz twoja kolej, aby dowieść swych umiejętności – oznajmił, skierowawszy na nią nienaturalne, czarne jak smoła oczy.

Przez wielkie szare wory pod oczami, zupełnie nie przypominał dawnego siebie. Kate zrobiło się go tak szkoda, że aż zachciało się jej płakać. Opanowała się jednak, płacz w niczym by tu nie pomógł.

- Mój Pan twierdzi, że wy, dzieci dwunastki, cechujecie się wyjątkowym znieważeniem mniej potężnych bogów. Mam nadzieję, dziewczynko, że jesteś wyjątkiem, bo tylko dzięki temu wyjdziecie z tego żywi.

Kate przełknęła głośno ślinę i w tym momencie kilka metrów dalej, po jej prawej stronie znalazły się dwie klatki z jej przyjaciółmi w środku. Westchnęła ciężko i, nie ważąc się nawet spojrzeć na uwięzionych, oznajmiła:

- Jestem gotowa.

Dexter wskazał jej dalszą część polany. Przeszła tam, a wtedy z ziemi, jak kwiaty, wyrosły identyczne lodowe słupy jak ten, z którymi miała do czynienia Elodie. Każdy opatrzony był imieniem: Achlys, Britomartis, Higieja, Chione, Plutos, Tanatos, Fosforos i Hesperos, Aglaja, Taleja. Obok na ziemi, leżały różne przedmioty, które wyglądały jak losowe zbiorowisko śmieci. Zaczęła się rozglądać z niepewnością i dopiero wtedy zauważyła kamerę wycelowaną prosto na nią. Znów przełknęła ciężko ślinę i kucnęła przy przedmiotach.

Najpierw złapała worek z drachmami. Przeniosła wzrok na słupki i w oczy rzucił jej się Plutos. Widziała, że w mitologii rzymskiej Pluton to bóg bogactwa, więc postanowiła spróbować. Położyła worek na wierzchu, przymykając bezwiednie oczy, jednak nic się nie wydarzyło. Słup podświetlił się na zielono. Postanowiła przejść dalej. Lekarstwa skojarzyły jej się z Higieją, a kupka magicznie nieroztapiającego się śniegu z Chione. Na razie szło jak spłatka, jednak nic nie może trwać wiecznie. W momencie, gdy położyła lusterko na słupku Achlys, usłyszała krzyki.

Odwróciła się przestraszona i ujrzała, że szklane klatki, w których środku uwięzieni byli jej przyjaciele, zaczęły wypełniać się wodą. Przerażona szybko zdjęła lusterko, jednak pudła nadal się wypełniały. Na szczęście, zatrzymały się na mniej więcej jednej trzeciej wysokości. Kate jęknęła zrozpaczona. Gdyby mogła ich usłyszeć, Elodie i Joachim krzyczeliby jej slogany typu „Dasz radę!", albo „Jesteś dzieckiem Ateny, co to dla ciebie". Przecież była oczytana, grekę i mitologię potrafiła lepiej od większości obozowiczów. Potrafiła też logicznie łączyć fakty i wydobywać informacje nawet z najodleglejszych zakątków mózgu. Jednak oni dobrze wiedzieli, że to, że oni zdają sobie z tego sprawę, nic tu nie pomoże. Kate musi poradzić sobie z tym zadaniem sama.

Tymczasem ona wyglądała, jakby panika przejmowała nad nią kontrolę. Cofnęła się i ukucnęła przerażona. Trwało to dłuższą chwilę i przyjaciele zaczynali już powoli tracić nadzieję. Woda w ich klatkach była lodowata, więc cali się trzęśli, mimo że sięgała im ledwo za kolana. Nagle Kate podniosła się i wyprostowała, jakby otrzymała od kogoś przypływ pozytywnej energii. Z pewnością siebie podeszła na nowo do słupków. Złapała za truciznę i umieściła ją nad napisem Achlys, a także za czaszkę i przełożyła ją nad Tanatosa, boga śmierci. Tkaną rybacką sieć ułożyła nad Britomartis. Wszystkie słupy świeciły się teraz na zielono.

Pozostały trzy przedmioty: plastikowa gwiazdka, lusterko i bukiet kwiatów. Gdzieś z tyłu głowy, coś jej podpowiadało, że dwa żeńskie imiona to imiona Charyt, więc postawiła wszystko na jedną kartę i położyła gwiazdę nad Fosforosem i Hesperosem. Ku jej radości, zabłysło na zielono. Teraz jednak musiała strzelać. Umieściła jednocześnie lusterko i kwiaty na swoich miejscach. Niestety, pomyliła się. Woda zaczęła napływać i można było mieć poważne wątpliwości, czy tym razem się zatrzyma. Przełożyła szybko przedmioty na odwrót i usłyszała głośny „klik!". Odwróciła się akurat by zobaczyć, jak ze środka swoich klatek wypływają jej przyjaciele. Była tak ucieszona, że podbiegła i przytuliła ich, mimo że byli cali mokrzy.

-Kate, co się stało? – zapytała Elodie, gdy udało jej się wstać. – Widzieliśmy cię kompletnie załamaną, a ty nagle wstałaś i jakby nigdy nic zaczęłaś rozwiązywać tę zagadkę.

-Ja... przypomniałam sobie słowa mojej mamy. „Inteligentny człowiek zawsze znajdzie wyjście" i to mnie jakoś tak zmotywowało – opowiedziała brunetka. – Nawet jeśli Islandia jest poza ich wpływem, nasi rodzice i tak gdzieś tu z nami są.

Przyjaciele pokiwali zgodnie głowami, jednak zanim zdążyli coś jeszcze powiedzieć, za miejscem, w którym stali, otworzyła się wielka czarna, piękne rzeźbiona brama, zapraszając ich w swoje mroczne odmęty.

Uciekając przed zorzą //świat Obozu Herosówحيث تعيش القصص. اكتشف الآن