#19 Dzień

1K 80 93
                                    


~Magnus~
Leżałem na plecach w swoim łóżku, bawiąc się w ręce telefonem Alexandra. On leżał obok mnie z zamkniętymi oczami, ale nie spał, bo palcem na moim ramieniu kreślił jakieś wzorki. Na jego biodrze natomiast leżał Prezes Miau i od dłuższego czasu dziwnie się na mnie patrzył. Tak sugestywnie. Za nic nie potrafiłem odgadnąć, o co mu chodzi.

Od wczoraj trochę dziwnie się czuję. Inaczej. Kiedy pocałowałem Aleca, mimo, że było to coś wspaniałego, coś we mnie pękło. Potem on pocałował mnie i narobił mi większy bajzel w głowie. Dobrze, że potrafię odciąć się od myśli, kiedy chcę, bo nie wiem, co bym sobie ubzdurał.

Tyle dobrego, że te całowanie, które potem trwało jeszcze trochę, sprawiło, że Alec miał lepszy humor. Bawiliśmy się w wannie tymi kulkami, czy próbowaliśmy wziąć do nas Prezesa, który podchodził do wanny. Alexander ślicznie się uśmiechał. I był śmielszy, bardziej otwarty.

Chrząknąłem i odblokowałem telefon Aleca, zaczynając w nim szperać. Nic ciekawego. Prócz tego, jak zmieniła się moja nazwa w kontaktach. Dość jednoznacznie.

- Alexandrze... - mruknąłem, zerkając na niego.

- Hmm...? - nie otwierał oczu. Powoli się do mnie przysunął, trącając głową mój bark.

- Wczoraj się ciebie pytałem, kim jest twój crush, a teraz widzę, że ja tak się nazywam w twoich kontaktach.

- Isabelle mi ustawiła... - wymamrotał sennie, a ja poczułem lekką ulgę. - Ja nawet nie wiem, co to znaczy... Ktoś, kto ci się podoba...?

- No dokładnie.

Alec lekko otworzył oczy. Tęczówki miał tak błękitne, jakby nałożył soczewki. Piękne.

- Nie wiedziałem. Zmień, jak chcesz... - ziewnął, leniwie odklejając się ode mnie i przewracając na drugi bok, plecami do mnie. Prezes zeskoczył z łóżka. Ja znowu spojrzałem na mój nick. E tam, niech zostanie. Wyłączyłem telefon, odłożyłem go na półkę obok i, wykorzystując pozycję Alexandra, przytuliłem go od tyłu.

- Teraz pachniesz drzewem sandałowym... - stwierdziłem z zadowoleniem, obejmując go ręką w talii.

- Czyli tobą... - zachichotał cicho Alec, a po chwili mruknął, kręcąc głową. - Albo mi się zdaje albo twoje łóżko zrobiło się nagle wygodne...

- Zdaje ci się. Wygodniej się zrobiło, bo jesteśmy przytuleni jak para - zaśmiałem się. - Wcześniej leżeliśmy normalnie obok siebie.

- Taa... - wymruczał Alexander i odsunął się do tyłu jeszcze bardziej, a ja jeszcze mocniej go przytuliłem. - Fajnie tak...

- Wiem...

Leżeliśmy tak jeszcze chwilę w ciszy, po której Alec postanowił mnie irytować i zaczął się wiercić. Rozluźniłem uścisk, a wtedy on przekręcił się na drugi bok, czyli twarzą do mnie. I zaczął się na mnie gapić.

- Co? - mruknąłem, zamykając jedno oko.

- Nic, kocie.

Po słowach Aleca Prezes miauknął, z czego obaj się zaśmialiśmy.

- Duh, kocie... - ziewnąłem krótko i zamknąłem drugie oko.

Usłyszałem i poczułem, jak Alec się do mnie przysuwa. Moje usta owiał jego ciepły i spokojny oddech, a nosem poczułem jego nos.

- Nie łaskocz... - szepnąłem, na co Alec się zaśmiał. Po chwili na swoim policzku poczułem jego dłoń. Pogłaskał mnie, nim swoimi wargami lekko dotknął moich ust... I wtedy usłyszałem drzwi wejściowe i krzyki mojego ojca.

𝕊𝕫𝕖𝕤𝕔𝕕𝕫𝕚𝕖𝕤𝕚𝕒𝕥 𝔻𝕫𝕚𝕖𝕨𝕚𝕖𝕔 𝔻𝕟𝕚 𝕎𝕒𝕜𝕒𝕔𝕛𝕚Where stories live. Discover now