#21 Dzień

1K 93 54
                                    


~Alec~
- Bądź dla niego miła - westchnąłem.

- Nie potrafię - mruknęła Isabelle z obrażoną miną. - Jest taki niedomyślny, że to aż boli na odległość.

- Taki jest, co ja ci poradzę? - wzruszyłem ramionami.

- I właśnie takiego go kochasz, co? - dziewczyna spojrzała na mnie.

Znowu wzruszyłem ramionami, cicho wzdychając. Nie musiałem nic mówić, bo oboje znaliśmy odpowiedź.

- Wiesz co? - zaczęła, patrząc w okno. - Wcześniej chciałam ci pogratulować tego, w kim ulokowałeś swoje uczucia, ale teraz, patrząc na te wasze podchody i to, jak traktuje cię Magnus... - wróciła wzrokiem na mnie. - To zaczynam ci współczuć, bracie.

- Okey, skończ już - machnąłem ręką, nie chcąc słuchać dalej wypowiedzi Izzy. Bo najgorsze, że miała w sobie trochę prawdy. - Ulokowałem swoje uczucia w Magnusie i nie przeszkadza mi to, co on robi, bo taki jest...

- Głupie wytłumaczenie - przerwała mi Iz. - "Kocham go, nawet wtedy, gdy boli mnie to, co robi. Kocham go nawet wtedy, kiedy robi mi przykrość, bo taki już, kurde, jest" - wymamrotała, spoglądając na mnie. Naprawdę zacząłem mieć dość tej rozmowy.

- Przedwczoraj się do tego przyznałem, a ty już utrudniasz mi życie i wypominasz to. I jeszcze naskakujesz na Magnusa.

- No bo ten kretyn ma na wszystko wywalone - z irytacji aż tupnęła nogą, a ja przymrużyłem oczy, musząc to znosić.

- A jak powiem ci, że ja też wejdę w taką obojętność? Ulży ci?

- Ty tak nie potrafisz - burknęła, patrząc na mnie. - Nie jesteś jak ten debil.

- Nie wyzywaj go - westchnąłem zmęczony, powoli wstając z łóżka Isabelle, bo chciałem już opuścić jej pokój. Za dużo opierdzielania mnie za to, że Magnus nic nie robi.

- To zacznę narazie ciebie... - powiedziała i ustała przede mną, zagradzając mi drogę. - Dlaczego nie powiesz mu prawdy?

- Bo nie chcę stracić przyjaźni z nim? - spojrzałem w okno, żeby nie musieć patrzeć w pewne siebie, karcące oczy siostry. Na szybie zebrały się małe kropelki wody. Padał deszcz.

- Nie lubię ostatnio Magnusa, ale chyba nie jest takim dupkiem, żeby zerwać kontakt dlatego, że poczułeś do niego coś więcej.

W odpowiedzi wzruszyłem ramionami.

- O matko, ty też zaczynasz mnie irytować - jeknęła dziewczyna i zeszła mi z drogi. Trochę zaśmiałem się z niej, że tak się nami przejmuje. - Malec, ogarnijcie się, błagam... - westchnęła i usiadła na swoje biurko, biorąc w ręce telefon. Już przestała się do mnie odzywać.

Na jednej nodze zacząłem skakać do wyjścia, ale kiedy trochę mi to nie wyszło i stuknąłem łokciem w krzesło na kółkach od biurka, które było na środku pokoju, Isabelle uniosła rękę.

- Czekaj, wyścigowcu... - mruknęła, unosząc na mnie wzrok z nad telefonu. - Magnus ma być choć przydatny i ma tu przyjść i wziąć cię na ręce.

- Em... Nie musi tego robić... - wymamrotałem, marszcząc brwi i patrząc na nią. - Poradzę sobie. Muszę po prostu się przyzwyczaić, bo nie chce mi się używać kul do zwykłego chodzenia po korytarzu...

- Cichaj - przerwała mi moje tłumaczenia. - Już tu idzie. Napisałam do niego esa.

- Eh... Że co? - mruknąłem podirytowany.

- No co? - spojrzała na mnie, wymownie unosząc brwi w górę. - Nie chcesz, żeby twój crush się pomacał?

- Jeszcze jedno słowo, a przestanę z tobą plotkować o moim crushu.

𝕊𝕫𝕖𝕤𝕔𝕕𝕫𝕚𝕖𝕤𝕚𝕒𝕥 𝔻𝕫𝕚𝕖𝕨𝕚𝕖𝕔 𝔻𝕟𝕚 𝕎𝕒𝕜𝕒𝕔𝕛𝕚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz