#39 Dzień

820 69 9
                                    

~Alec~
- Siedź spokojnie... - mruknąłem z lekkim rozbawieniem, próbując się nie dekoncentrować przez swojego męża.

- No, ale... Siedzę, tak? Nie skaczę ani nie tańczę, więc nie wiem, o co mnie prosisz...

Szybko chwyciłem za krawędź swojej koszulki i pociągnąłem ją w dół, żeby zasłonić brzuch przed chłodnymi palcami Magnusa, które najwyraźniej były głodne mojego biednego ciała. A chciałem sobie normalnie poćwiczyć. Leżałem na plecach w poprzek łóżka, wykonując brzuszki, a Magnus dla pomocy siedział na moich nogach, trzymając dłońmi za uda.

Niestety, czasami jedna z jego dłoni wędrowała w górę, do mojego pępka, kiedy koszulka uciekała do góry, gdy odchylałem się w tył, poza krawędź łóżka, gdzie znajdował się mój tyłek. Chociaż, z drugiej strony miałem to szczęście, że mój brzuch był dla Magnusa ciekawszy niż rozporek od moich dżinsów.

- Proszę, żebyś mnie nie molestował... - powiedziałem, z ulgą krzyżując ręce za głową, ponieważ Magnus narazie odpuścił sobie macanie mojego brzucha.

- Ale oboje to lubimy - stwierdził, mrucząc trochę jak kot.

- No, niby tak, ale teraz chcę poćwiczyć.

- A będę coś miał z tych ćwiczeń?

- Może w dalekiej przyszłości ściągniesz mi koszulkę i zobaczysz kaloryfer? - zaśmiałem się, unosząc się do góry i zatrzymując się przed odrobinę zaciekawioną twarzą  azjaty. Magnus cmoknął moje usta, zanim z powrotem spuściłem górę mojego ciała w dół. Ręką dotknąłem dywanu.

- Nie podoba mi się, jak sformułowałeś te zdanie...

- Czyli? - uniosłem się, widząc uniesione, wymowne brwi azjaty, zanim zacząłem odchylać się w dół.

- Że niby dopiero w dalekiej przyszłości będę mógł zdejmować ci koszulkę?

- Kocie, nie o to mi chodziło... - przerwałem raptownie, bo gdy byłem twarzą w twarz z Magnusem, ten popatrzył na mnie z dziwnym uśmiechem, chwycił krawędź mojej koszulki i jednym ruchem ją ze mnie ściągnął.

- Sprowokowałeś mnie. Mogę ci ściągać koszulkę kiedy chcę.

Westchnąłem, przymykając oczy i czując, jak na moich policzkach zaczyna grać delikatny żar. Choć próbowałem przejść obojętnie obok zaistniałej sytuacji.

- N-następnym razem... - westchnąłem, starając się nie jąkać, co rozbawiło Magnusa. - Gdy będę ćwiczył, będziesz mi pomagał słownym dopingiem. Za drzwiami.

- Chłopaki - usłyszałem Hodge'a, a serce mocniej mi zabiło. Wyrwałem swoją koszulkę z rąk Magnusa i jak najszybciej ją na siebie nałożyłem, nie chcąc czuć się dziwnie.

- Nałożyłeś ją tył na przód, Alexandrze... - zaczął Magnus lekkim tonem, ale ja posłałem mu karcące spojrzenie, chcąc go uciszyć, a kiedy mi się to udało, oparłem dłonie po bokach na krawędzi łóżka i odwróciłem głowę w bok. Wujek stał w drzwiach naszego pokoju, z ręką na klamce. Nie spodobał mi się jego rozbawiony uśmieszek.

- Pomóc w czymś? - spytałem z cichym westchnieniem. A Magnus, jakby naprawdę miał robaki w dupie i nie mógł usiedzieć w jednym miejscu, podsunął się do przodu, by usiąść na moje uda, po czym schylił się, przytulając do mnie. Rękoma objął mnie w pasie, a policzek oparł o klatkę piersiową. Nie skomentowałem tego ani nie zareagowałem, bo to akurat było stonowane. I oczywiście przyjemne.

- Jadę do miasta - zaczął wujek, a ja czułem, jak Magnus kręci głową, ocierając się o mnie. Do tego jeszcze zaczął cicho mruczeć. Próbowałem się z niego nie zaśmiać. - Po zapasy jedzenia, ale i do budowlanego, bo jutro pójdziemy do sąsiadów, żeby pomóc im w łataniu ściany stodoły.

𝕊𝕫𝕖𝕤𝕔𝕕𝕫𝕚𝕖𝕤𝕚𝕒𝕥 𝔻𝕫𝕚𝕖𝕨𝕚𝕖𝕔 𝔻𝕟𝕚 𝕎𝕒𝕜𝕒𝕔𝕛𝕚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz