Rozdział 9 - Mój sokole

221 44 24
                                    

[21 grudnia 2016 — środa]
Czas mijał, a ja zyskałam święty spokój. Autentycznie. Zachowałam obiecany sobie wcześniej dystans, a Francja też nie wymagał ode mnie nie wiadomo czego. I nadmienić również należy, że molestowanie się skończyło. Tak jakby. Widziałam doskonale, że zżerało go poczucie winy i bardzo często używał wazeliny, by mi się przypodobać. A ja zawsze miałam mentalność typowej atencjuszki, więc w sumie mnie to tam pasowało.

Tego dnia wróciłam ze szkoły i już na samym progu powitał mnie Francis z dość poważną miną. Zdusiłam drżenie serca, gdy spojrzałam na niego obojętnie.

— Cześć, Francis. Coś się stało?

Ma chérie, muszę wyjechać.

— Jak to? — Zdziwiłam się i na moment zapomniałam, że miałam być twarda jak żelek z biedronki. — Jak to... wyjechać? Gdzie wyjechać? Po co WYJECHAĆ?

Zreflektowałam się, gdy zobaczyłam dziwny błysk w jego oczach.

— Zbliżają się święta, ma chérie. — Uśmiechnął się delikatnie. — Muszę więc wrócić do siebie. Ale wrócę. — Podszedł do mnie i przyłożył mi dłoń do policzka, a ja rozszerzyłam oczy. — Obiecuję.

Odsunęłam się jak oparzona i burknęłam:

— Mam nadzieję, durniu.

Tego samego dnia Francja wyjechał. Pożegnałam go sztywno i gdy zostałam sama, zaklęłam pod nosem. Ponieważ zrozumiałam, że tak łatwo wyrzucić z serca miłości się nie da.

***

[27 grudnia 2016 — wtorek]
Był już wieczór, kiedy siedziałam w salonie sama i w otępieniu oglądałam mój ulubiony film świąteczny – „Grinch świąt nie będzie" z dwutysięcznego roku. Zawsze mnie bawił, ale dziś patrzyłam na ten film z zupełnie innej strony. Jako dziecko nie dostrzegałam, że ta zielona cholera była w chuj nieszczęśliwa. Uwielbiałam go za cięty język i gburowatość, ale dziś oglądałam go z narastającym smutkiem.

Święta minęły mi bardzo dobrze, mimo, że niczym filmowy Grinch, nienawidziłam Świąt Bożego Narodzenia. Dla mnie były zbyt komercyjne i sztuczne. I te pieprzone czekoladowe Mikołaje w sklepach od października. Osobiście wolałam Wielkanoc, czyli czas, gdzie wszystko budziło się do życia, a nie umierało z zimna, psia jego mać.

Dodatkowo drażniły mnie głupie ozdoby oraz kolędy. Nie mówiłam, że kolędy były złe, wręcz przeciwnie! Były piękne, ale ja zawsze na nich zaczynałam płakać, a coroczny reset mojej rodziny sprawiał, że od dziesięciu lat padało to samo zmartwione pytanie: „Dlaczego, Natalko, płaczesz nad mintajem?". „Bo Bóg się rodzi i noc truchleje!" odpowiadałam zazwyczaj. Moi kuzyni zawsze cedzili po nogach ze śmiechu przez to.

Wigilię i pierwsze święto spędziłam u dziadków, natomiast wczoraj byłam u kuzynów. Rodzice wyjechali do Warszawy już z samego rana, bo tata rozpoczynał służbę od jutra. Niestety nie zdążyłam się nacieszyć mamą przez te kilka dni. Trudno mi było utrzymywanie tajemnicy, ale do tej pory nie popełniłam żadnego błędu. Jeszcze, bo doświadczenie mi mówiło, że to spierdolę.

Westchnęłam przeciągle i spojrzałam czule na Aresa. Spał sobie spokojnie w moich nogach, ale nagle gwałtownie podniósł łeb.

— Ares?

Ale pies podniósł się i pobiegł do przedpokoju, szczekając jak oszalały. Ocknęłam się, gdy drzwi mieszkania otworzyły się i usłyszałam radosny głos Francisa:

— Ares, ja też tęskniłem!

Wstałam powoli z kanapy, zapaliłam światło w przedpokoju i przytuliłam się do progu salonu, obserwując z uśmiechem blondyna, który głaskał mojego psa. W końcu przybysz spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko.

Hetalia Axis... Poland?! - Tom 1 ✓Where stories live. Discover now