Rozdział 31 - Świadectwo i deklaracje

176 33 44
                                    

[23 czerwca 2017 — piątek]

Minął kolejny, lecz względnie spokojny miesiąc. Włosi po maturze ustnej z angielskiego wyjechali do siebie na dwa tygodnie, po czym wrócili z powrotem na Śląsk. Francja natomiast nie musiał wyjeżdżać na Ukrainę, mimo, że widmo tego wisiało nad nami kilka dni, przez co oboje byliśmy poddenerwowani.

Pogoda przez ten czas była przepiękna, więc dużo czasu spędzałam albo z Francją w parku śląskim, albo z Nelą i braćmi Włochami (jeżeli byli, w czasie ich nieobecności niestety towarzyszył nam Prusy). Temat wyjazdu do Paryża na razie nie wracał, a mnie robiło się słabo na samą myśl.

Gdyby to jeszcze była normalna wycieczka to nie miałabym tylu uprzedzeń, ale niestety z tyłu głowy odbijały mi się myśli, że gdy tylko wyjadę, to do Polski już nie wrócę.

Jakby tego było mało, to Gilbert, jakby czytając mi w myślach, podsycał moją niepewność. Gdybym tylko miała pewność, że wrócę bezpiecznie do domu, to bym się nie wahała. Ale ani szkop, ani żabojad mi tej pewności nie dali.

Rodzice wciąż ciężko pracowali, ale z mamą kontakt miałam dość częsty, na całe szczęście. Z powodu ładnej pogody często też jeździłam do babci i dziadka, czy Matika. Sama bardzo rzadko przyjmowałam gości u siebie. Dziadkowie Parczewscy byli schorowani i woleli, że to ja ich odwiedzałam, niż na odwrót, Żylińscy mieli podobną filozofię, tyle że Od lutego też nic się nie wydarzyło, więc moja czujność spadła, ale chłopaki nawet na chwilę nie rezygnowali z dodatkowych środków bezpieczeństwa.

***

Dziś był dzień rozdania świadectw maturalnych. Zdałam, wiedziałam to po opublikowaniu wyników na stronie OKE. Ustny angielski również zdałam bez problemów, aczkolwiek obniżyli mi punktację, gdy podczas opisywania obrazka wyrwał mi się tekst: „This boy is a nygga". Ale najważniejsze, że zdałam i to nawet na osiemdziesiąt procent!

Siedziałam na stołku koło Moniki i Feliciano, patrząc bezwiednie w okno. Dyrektor jak zwykle głosił swoją płomienną przemowę o naszej przyszłości, podczas gdy ja swoją przyszłość widziałam jedynie w czarnych barwach.

W końcu zostaliśmy wywołani, odebraliśmy świadectwo i jako oficjalni maturzyści ruszyliśmy z powrotem do domu. Pożegnałam się z Monią, która następnego dnia wyjeżdżała do Norwegii do pracy na wakacje, i wraz z Włochem ruszyliśmy w stronę znanego mi krwistoczerwonego chevroleta.

— Zadowolona? — Francja błysnął w lusterku śnieżnobiałymi zębami w moją stronę.

— Oczywiście — powiedziałam uśmiechnięta. — Nigdy więcej nie wrócę już do tej szkoły! NIGDY!

— Wierzę na słowo. — Zachichotał. — Jedziemy prosto do domu, musimy porozmawiać~.

— O czym? — spytałam zaskoczona, choć podejrzewałam coś w stylu bojowego zadania od starego o siódmej rano w sobotę.

— O naszym wyjeździe~.

— Ach... — zamilkłam. Serce podeszło mi do gardła, ale spróbowałam jakoś opanować nagłe drżenie kolan.

— Coś się stało? — zapytał i spojrzał na mnie czujnie w lusterku.

— Nie nic, jestem zmęczona! — odparowałam szybko. — Może nawet się zdrzemnę, jak wrócę...

Nie odezwałam się już, tylko zagapiłam w okno. W pewnym momencie w odbiciu zobaczyłam patrzącego na mnie zmartwionego Feliciano. Uśmiechnęłam się do niego krzywo, ale oboje się nie odezwaliśmy.

Gdy przybyliśmy do domu, zrzuciłam buty i ruszyłam bez słowa do salonu, gdzie stanęłam przy chomikarium i wytężyłam wzrok, żeby znaleźć Tadzika. Słyszałam, jak Feliciano mówi Francji, że wychodzi, natomiast sam Francis po chwili stanął za mną i powiedział:

Hetalia Axis... Poland?! - Tom 1 ✓حيث تعيش القصص. اكتشف الآن