Rozdział 40 - Za dużo pytań

199 31 63
                                    

Poirytowany wrócił do pustego mieszkania. Wyjście z Gilbertem trochę się przedłużyło, a za pół godziny miał się wstawić pod uniwersytetem. Powoli drażnił go taki stan rzeczy, ale wiedział z własnego doświadczenia, że cierpliwość popłacała.

Dziewczyna zaczynała się w końcu otwierać oraz rozkwitać i naprawdę mało już brakowało, by porzuciła swoje dotychczasowe życie na rzecz nowego. Nie mógł doczekać się chwili, kiedy wróci do swojego Domu z nią u boku. I oby ta chwila nadeszła jak najszybciej, bo piaski czasu przesypywały się nieubłaganie, a Natalia już dawno przestała być dzieckiem.

Z pewnym smutkiem, którego rzecz jasna nie okazywał, obserwował jak z rozkapryszonego nastolatka bardzo szybko zmieniała się w mniej rozkapryszoną młodą kobietę. Nie miał dużo czasu, a chciał nacieszyć się nią tak długo, jak tylko mógł. Tylko, że... No właśnie. Nie było to takie proste.

Chyba pierwszy raz w życiu spotkał się z taką sytuacją, że ludzka dziewczyna odrzucała go praktycznie za KAŻDYM cholernym razem, zaprzeczając przy tym sobie, jemu i własnym uczuciom. Nie widziała, nie słyszała ani nie rozumiała niczego, co wokół się niej działo. Nie zauważała spojrzeń innych mężczyzn na ulicy, które tak go denerwowały. Ale za to doskonale widziała każdy JEGO najmniejszy ruch, nawet całkiem niewinny!, w stronę kogoś innego, niż ona.

— Cholera jasna — warknął, gdy miejsce na jego kluczyki do samochodu było puste.

Uważał, że te całe studia były niepotrzebne. Niepotrzebne marnowanie czasu, niepotrzebne nerwy i niepotrzebny wysiłek, skoro i tak na nic się jej to nie przyda.

Ale spokojnie, jeszcze tylko trochę...

Irytacja powoli zaczęła osiągać coraz wyższe poziomy, gdy nie potrafił znaleźć tych głupich kluczyków. Mógłby dać sobie rękę uciąć, że zostawił je tam gdzie zawsze, ponieważ nie miał w zwyczaju rozrzucania swoich rzeczy byle gdzie jak Natalia.

Wiedząc, że nie ma za bardzo już czasu, a miejsce domniemanego miejsca kluczyków na pewno przypomni mu się w najmniej odpowiednim momencie, ruszył do salonu i otworzył szufladę ze swoimi rzeczami osobistymi. Wygrzebał zapasowy kluczyk i wyszedł szybko z mieszkania, zamykając drzwi na klucz. Jak na złość zamek w drzwiach ciężko chodził, co zabrało mu dodatkowo chwilę czasu, by się z nim uporać.

— Złośliwość rzeczy martwych — mruknął, gdy z trudem wyszarpał klucze.

— Przepraszam bardzo. — Usłyszał za sobą i odwrócił się zdziwiony.

Za nim stał starszy mężczyzna, sąsiad Natalii, który mieszkał vis a vis niej. Staruszek spojrzał na niego przez wielkie i grube okulary po czym powiedział:

— Ja bardzo przepraszam, ale czy mógłby mi pan pomóc?

— O co chodzi? — zapytał uprzejmie, choć w środku wszystko się w nim zaczęło skręcać. Los, jak nigdy, był dziś niezwykle dla niego złośliwy.

— Byłem na zakupach, ale w trakcie wychodzenia z samochodu odezwała się moja przepuklina — wymamrotał niemrawo. — Czy mógłby pan pomóc wnieść mi siatki do domu...?

— Oczywiście, monsieur — odpowiedział z uśmiechem, klnąc w duchu, na czym świat stoi.

Senior uśmiechnął się przepraszająco i skierował się w stronę wyjścia. Pamiętał, że mężczyzna był zawsze miły i spokojny, tak jak większość sąsiadów w tym bloku. Właściwie to nawet dziwił go ten spokój, bo po imprezach jakie się tu odbywały czy awanturach, ani razu nikt nie wzywał policji.

Z uśmiechem odpowiadał na nic nieznaczące pytania sąsiada, który sympatycznie go zagadywał, zaniósł zakupy do jego mieszkania oraz uprzejmie odmówił czekolady w formie podziękowania.

Hetalia Axis... Poland?! - Tom 1 ✓Where stories live. Discover now