Podążając ścieżką, która najpierw okrążała dworek, spotkaliśmy na placu dzieciaka, który zaglądał do środka przez okno.
— Hej, co ty robisz? — Zdziwiłam się i przestraszyłam zarazem. — Gdzie masz rodziców?
Chłopczyk mający na oko lat dwanaście, obrócił się przestraszony w moją stronę i zmierzył mnie wyzywającym spojrzeniem.
— A pani to kto? Nie kojarzę pani. — Dźwignął wzrok ponad mnie, zbladł i cofnął się o krok. — Ojej, pan Rosja...
— JESTEŚ KRAJEM?! — Zdumiałam się, kiedy połączyłam kropki. — Matko Boska, ty jesteś jeszcze dzieckiem! J-Jak...?
To było szaleństwo, że nawet dzieci były personifikacjami. Wojny to nie była zabawa na drewniane miecze, a ten tutaj nie wyglądał na takiego, co miał siłę utrzymać nawet taki oręż. Chociaż w sumie Łotwa nie wyglądał na wiele starszego, a z historii pamiętałam, że Rosja lubił sobie na niego najechać raz na jakiś czas z wizytacją.
Jeżeli Bóg istniał, to uczynienie z dzieci personifikacji było okrutną grą, czyniącą z ich losu pasmo nieszczęść i traum.
Za żadne skarby świata nie chciałabym być taka jak oni.
— Jestem Sealandia! — Uśmiechnął się nerwowo, nie spuszczając wystraszonego wzroku z Rosji, a ja wróciłam z impetem na ziemię.
— Czemu nie wejdziesz do środka? Jest zimno jak cholera! — Wściekłam się. — Chcesz być chory? Nawet szalika nie masz!
Są kalesonki, są? przeszło mi przez myśl, ale ugryzłam się w język.
— Ja... Ja nie zostałem zaproszony... — powiedział po chwili, spuszczając głowę. — Nie uznają mnie.
— Przecież istniejesz, prawda? Więc dlaczego nie chcą cię uznać? — dopytywałam, bo kompletnie nie rozumiałam w czym tkwił problem. Normalnym, ludzkim odruchem jest pomoc mniejszym i słabszym, a nie wbijanie im na chatę z karabinem czy ignorowanie.
— Bo nie mam ziemi. Tylko platformę przeciwlotniczą.
— Wiesz, co to znaczy? — spytałam, widząc nietęgą minę Sealandii. — To, że jesteś wyjątkowy! Zresztą... Co za różnica, jaką kto ma ziemię? Jeden ma czarnoziem, drugi lodowiec, a jeszcze inny platformę. Istniejesz, żyjesz, rozmawiasz. Tego nikt nie jest w stanie zanegować. A co do Sylwestra... W takim razie MY cię zapraszamy, co nie, Ivan?
— Da? — Rosja chyba dostał potężnego laga mózgu, ale ja już podeszłam do dzieciaka.
— Jestem Natalia i jestem człowiekiem — przedstawiłam się radośnie. — Miło mi cię poznać, Sealandio!
— Peter! Peter Kirkland! — Dzieciak wyszczerzył się w uśmiechu i skłonił lekko przede mną, a ja głowę bym dała, że gdzieś słyszałam już to nazwisko.
— Ivan, zaprosimy go do środka. — Spojrzałam z dołu na popielato-blond chłopaka, który nie wydawał się być zadowolony z tej propozycji.
— Nie wiem, czy to dobry pomysł, Słoneczniku...
— Ivan, do kurwy nędzy, to jeszcze dziecko! — Wskazałam poirytowana dłonią na Sealandię, przez co mój towarzysz zamrugał. — Niech chociaż coś zje i się ogrzeje! Co ci szkodzi, ty płacisz za ten bankiet czy Polska?
— H-Haraszo... — Rosja westchnął i posłał mi delikatny uśmiech, chociaż coś mi wewnątrz mówiło, że żywa do lokalu już na pewno nie wrócę.
— No widzisz — zwróciłam się wesoło do Sealandii, ignorując zagęszczającą się atmosferę. — Ciś* szybko do środka. A jakby ktoś pytał, to każ mu się odjebać, bo ja i Rosja ci pozwoliliśmy. Kapujesz, młody?
YOU ARE READING
Hetalia Axis... Poland?! - Tom 1 ✓
FanfictionBella zakochała się w wampirze. Julie w zombie. Niejednej dziewczynie serce zabiło mocniej dla wilkołaka. A gdyby tak dziewczyna, zwykła polska licealistka o mentalności Jasia Fasoli, zakochała się w personifikacji Państwa? To oznaczałoby tylko jedn...