Part 70

1.6K 121 30
                                    

Camila Pov

Kurwa, Kurwa i jeszcze raz kurwa

Jak mam się dostać do tego cholernego szpitala skoro nawet nie wiem w, ktorym ona jest! Obdzwoniłam chyba wszystkie w promieniu 50 mil od Nowego Jorku. W żadnym nie ma Lauren. W jednym z nich była jakaś. Jauregui, ale miała na imię Michelle

Dochodzi godzina dwudziesta trzecia, a ja leżę na łóżku i płaczę z bezsilności. Tak chce wszystko naprawić. Ona chciała mnie chronić, a ja potraktowałam ją jak największego wroga i to przez Shawna. Nie wierz, że potraktowałam kogoś w taki sposób. Może wszyscy mieli na poczatku rację i powinnam była kopnąć Shawna w dupe zamiast pchać sie w coś takiego. Nienawidzę sie za to

Udaje się powolnym krokiem do łazienki, aby wziąść długi zimny prysznic. Wszystko stracone nie mam szansy, aby odzyskać jej zaufanie i przeprosić za wszystko

Zdejmuje ubrania, odkrecam kurek z zimną wodą i wchodzę pod prysznic. Zimna woda oblewa moje ciało przez, które przechodzi dreszcz

Może zachoruje?

Po dwudziestu minutach wychodzę z łazienki owinięta w recznik. Siadam na łóżku i patrzę w widok przedemną. Nowy Jork jest piękny nocą

Biorę telefon do ręki i wchodzę w wiadomość, która przyszła jakieś dziesięć minut temu

@dinahjane97: Lenox Hill Hospital (110e E 59th St, New York, NY 10022, Stany Zjednoczone) Piętro czwarte, sala obserwacji nr 321

Piątek 23:18

Kurwa

Zrywam się z łóżka wyciągając z szafki bieliznę, starą bluzę z liceum i wieczne dresy. Łapę telefon w dłoń i zamawiam taksówkę w miedzyczasie zakładając pierwsze lepsze trampki. Zamykam mieszkanie, wchodzę do windy i biegne na zewnątrz gdzie czeka na mnie już taksówka

Podaję mężczyźnie adres i proszę, żeby jak najszybciej dojechał

Ta trasa dłuży się niesamowicie. Czuję jakbym jechala z dziesięć godzin, a nie minut

Po drodze oczywiście trafiamy na korek i orientuję sie, że nie założyłam stanika

Kurwa świetnie. Jak się nie ma cycków to sie o nich zapomina

Na miejsce dojeżdżamy dwie minuty przed północą. Wyciagam banknot stu dolarowy i daję go mężczyźnie nie czekając na resztę

Wbiegam do szpitala jak pojebana nie zwracając uwagi na chorych i personel od razu lecę do windy. Gdy jestem już w środku wciskam czwórkę i czekam, aż dojade. Nagle wind sie zatrzymuje, a do środka wychodzi jakaś starsza pani i pan. Zerkam na zegarek. Została minuta. Naciskam kilka razy cyfre i zdenerwowana tupę stopą ignorując co ci ludzie do mnie mówią

Winda się otwiera, a ja wybiegam z niej ja poparzona i biegnę przed siebie zerkając na numery sal. Numery kończą się przy sali 314. Bez zastanowienia pcham drzi przedemną i wpadam do drugiego korytarza. On jest troche inny. Ludzi będący na nim są ubrani w coś podobnego do płaszcza lekarskiego tylko jest foliowy w zielonym kolorze. Idę przed siebie dość szybko wymijając ludzi stojących na korytarzu. Gdy dostrzegam moją przyjaciółkę stojącą przed salą podbiegam i ją wołam

-Camila, ciszej. Jesteś w szpitalu- karci mnie- skąd się dowiedziałaś?

-Dinah mi napisała- tłumaczę ciężko oddychając- muszę do niej wejść

-Dinah jest u niej- mówi patrząc na salę- nie możesz tam wejść

-Czemu?

-Bo nie

-Chociaż raz w życiu poprzyj moją decyzję- podnoszę głos i dopiero na mnie zerka- wiem, że zjebałam, ale jestem tu i chce wszystko naprawić. Poczułam coś do niej po tym pocałunku, ale myślałam, że to chwilowe. Obdzwoniłam wszystkie szpitale i w żadnym nie było Lauren

-Lauren od początku była w tym tylko pod innym imieniem. W papierach ma Michelle- aha fajnie.

-Muszę z nią porozmawiać- błagam powstrzymując łzy

-Załóż to- zdejmuje z siebie to przezroczyste coś i mi podaje, żebym założyła- powoli, nie denerwuj jej. Dopiero co ją reanimowali

-Co się stało?- pytam trzymając za klamkę

-Przestała oddychać- zamieram- to powikłania po płukaniu żołądka

-Dziękuje Mani- mówię, a ona jedynie kiwa głową

Wchodze powoli do sali i pierwsze co rzuca mi się w oczy to półmrok panujący tutaj. Lekko odchrzakuje i czekam, aż któraś z dziewczyn zerknie na mnie. Dinah odwraca się do mnie przodem dalej trzymając dłoń Lauren w rękach. Natomiast Lauren powoli otwiera oczy

-Hej- mówię cicho i niepewnie

-Cześć- odpowiada prawie szeptem Dinah

-Lauren, przyszłam przeprosić i porozmawiać- tłumaczę i podchodzę powoli do łóżka kobiety

Ona strasznie powoli i niezdarnie zdejmuje maskę z tlenem i sięga po telefon, który leży na szafce

-Spoźniłaś się- to jedyne co chripi zakłada z powrotem maske na twarz

-To tylko trzy minuty, a byłabym wcześniej, ale rozmawiałam z Normani- ona jedynie wzrusza ramionami i zamyka oczy

Stoję w bezruchu i czekam na jakiś gest w moją stronę. Przyglądam im się uważnie i zauważam jak Dinah zaczyna wycierać policzki swojej przyjaciółki palcami. Płacze, nie da się tego ukryć. Gdy chcę wykonać jakiś ruch głos zabiera Dinah

-Wyjdź stąd Camila- mówi nieco głośniej

-Nie wyjdę stad dopóki nie porozmawiam z Lauren

-Zostaw nas same Karla- podnosi łamiący się głos, ale nie krzyczy

Kiwam głową i kieruje się do wyjscia. Gdy chwytam za klamkę słyszę pociągnięcie nosem. Odwracam sie i widzę Dinah, która ma łokcie oparte na łóżku szpitalnym, swoje dłonie splecione z jedną dłonią Lauren. Uniesione są tak, że spokojnie blondynka może oprzeć na nich swoją głowę

Wychodzę z sali i wypuszczam spięty oddech. Spotykam zdezorientowany wzrok przyjaciółki, ale go ignoruję i siadam na krzeselku pod ścianą

Nie odpuszczę. Nie tak łatwo

personality || camren Where stories live. Discover now