"Przeprosin, Dupku"

139K 3.5K 11.6K
                                    


Dla wszystkich, którzy kogoś stracili.
I dla tych, którzy boją się straty.

Już miałam zjadać swojego podwładnego, misia żelka, kiedy poczułam coś mokrego na twarzy.

Zerwałam się w mgnieniu oka z łóżka, a mój sen przepadł w niepamięć. Z twarzy zlatywały mi zimne krople wody. Odwróciłam głowę, widząc po swojej lewej mojego młodszego o dwa lata brata. W prawej dłoni trzymał pustą już szklankę od wody.

- Wstawaj zmoro, jest pierwszy dzień wakacji. Masz zamiar je przespać? - powiedział, śmiejąc się, po czym wyszedł szybko z pokoju, schodząc po schodach na dół.

- Nawet gdybym miała, to nic ci do tego - sarknęłam pod nosem, wzdychając. Potarłam oczy i poprawiłam niesforne włosy, po czym z trudem wygramoliłam się ze swojego ukochanego łóżka. Łóżko samym swoim wyglądem zachęcało mnie, bym do niego wróciła i poszła dalej spać, ale faktycznie Charlie miał rację, przecież nie mogłam przespać całych wakacji...

Co ja kłamię, mogłabym. Zbyt bardzo uwielbiam spać.

Ale z powodu iż tak już byłam na nogach, postanowiłam w końcu wynurzyć się ze swojej jaskini, zwanej moim pokojem. Ubrałam na siebie, pierwsze lepsze czarne dresy, które leżały na ziemi, a z szafy wyciągnęłam również tego samego koloru koszulkę z jakimś nadrukiem, nakładając ją na siebie. Wcisnęłam na stopy jakieś kolorowe skarpety w hamburgery które, nawiasem mówiąc, uwielbiam. W swojej kolekcji posiadam wiele kolorowych oraz przeróżnych skarpet, a moja szafka z nimi powoli już się nie domykała.

Spojrzałam się na siebie w lustrze, widząc bladą twarz i podkrążone oczy. Wiedząc, że lepiej już nie będę wyglądać, zrobiłam tylko luźnego koka, a następnie resztkami swoich sił, wyszłam z pokoju.

- Zabiję cię za tę pobudkę! - krzyknęłam, schodząc szybko na dół po drewnianych schodach. Uśmiechnęłam się na myśl, ile razy z nich spadłam, o mało co nie kończąc przez nie w szpitalu. To znaczy, nie uśmiechnęłam… bardziej przypominało to grymas, ale po prostu w jakimś stopniu śmieszyło mnie to, ile razy z nich spadłam przez swoją nieuwagę.

- Prędzej ty umrzesz - zaśmiał się Charlie, siadając na kanapę. Włączył telewizor, pewnie by znów oglądać jeden z tych swoich seriali.

Mama spiorunowała go wzrokiem. Bardzo nie lubi, kiedy chłopak żartuje o mojej chorobie. Nie mam mu tego za złe, sama często z niej żartuję i mam do tego wszystkiego dystans, ale najwidoczniej rodzice, wciąż się do tego nie przyzwyczaili.

Na co jestem chora? Mam białaczkę i umieram. Z dnia na dzień, życie ze mnie ucieka, jak przelatujący piasek między palcami. Lekarze nie wiedzą, za ile mogę umrzeć. Dają mi jeszcze kilka miesięcy, przez szybko postępującą chorobę. Tak naprawdę nawet nie jestem pewna, czy przeżyję do końca wakacji.

Plusy są takie, że wybrałam już sobie trumnę. Różowa z futerkiem, wygląda obiecująco.

Serio, no kto by nie skorzystał?

Czy się leczę? Nie.

Na mózg też nie, jeśli ktoś by pytał.

Tak tylko informuję.

Uważam, że nie ma to najmniejszego sensu. Wychodzę z założenia, że i tak prędzej czy później umrę i nie chciałabym leżeć przykuta do łóżka z brakiem sił, gdzie leczenie może nie dojść do skutku, a teraz, wiedząc, kiedy to nastąpi, mogę w pełni wykorzystać swój czas. Poza tym nie boję się śmierci, czasami sobie nawet żartuję, że sama jestem chodzącą śmiercią.

Oh, żarty o śmierci są najlepsze.

Czy rodzice byli... Źli? Cóż, pewnie nadal są. Ale teraz starają się akceptować moją decyzję, wychodząc z założenia, że wiem, co robię, skoro jestem już na tyle dorosła. Mimo wszystko wciąż czasami namawiają mnie na leczenie się. Do tej pory pamiętam, jak zrobili mi prezentację na temat plusów życia i dlaczego warto żyć. Jeden z plusów, które wymienili to była możliwość posiadania dzieci.

Cześć, jestem Ruby i umieramWhere stories live. Discover now