"O Jezu, chyba mam zawał"

39.1K 2K 3.6K
                                    

Zawsze powtarzałam sobie, że strach nie jest prawdziwy. To tylko produkt moich myśli. Niebezpieczeństwo jest bardzo realne, ale strach jest wyborem.

W ten sposób przestałam bać się swojej śmierci. Wiem, że ona w końcu nadejdzie i zabierze mnie do swojej krainy, ale po co się bać? I tak kiedyś, by to nastało. Każdego z nas odwiedzi śmierć i jest to nieuniknione, jeśli nawet ktoś bardzo by się starał.

Zaprzestałam swoje rozmyślania, kiedy usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła. Co oni wyprawiają?

Wygramoliłam się ze swojego łóżka, od razu schodząc na dół.

Jutro spotykam się z Nathanielem i na szczęście czuję się o wiele lepiej niż przez ostatnie dni. Na szczęście. Miałam dość bolących stawów, bolącej głowy, czy po prostu złego samopoczucia.

Kiedy zeszłam po schodach, skierowałam się od razu do kuchni, bo domyśliłam się, że pewnie tam ktoś coś rozbił.

Weszłam do pomieszczenia od razu, zauważając moją rodzicielkę, sprzątająca odłamki szkła i Charliego wraz z tatą. Nastolatek siedział, robiąc coś na telefonie i spoglądał na mamę, śmiejąc się z niej. Tata popijał kawę, również spoglądając na tę sytuację.

Zacisnęłam usta, patrząc na blondyna. Resztę wczorajszego dnia przespał. Wieczorem, tylko ponownie przez chwilę rozmawialiśmy. Wręcz błagał mnie, bym nie mówiła nic rodzicom, a ja zgodziłam się pod warunkiem, jeśli da sobie pomóc i spróbuje zaprzestać robienia tego. Nie wiedziałam, czy da radę, ale starałam się go wspierać. Patrząc teraz na niego, nie mogłam uwierzyć w to, jak bardzo dobrze udaje. Aktualnie się śmieje, a wczoraj siedział w łazience na ziemi z żyletką w ręku i zakrwawionymi udami. W takim razie jak długo mnie okłamywał? Jak długo nas wszystkich oszukiwał, że jest u niego dobrze?

- Co się stało? - zapytałam, siadając na krzesło obok Charliego. Chłopak miał na sobie czarne dresy, które zakrywały jego rany. Już rozumiałam, dlaczego ostatnio nie pojechał razem z przyjaciółmi na plażę, by popływać.

- Elizabeth chciała mi udowodnić, że potrafi żonglować - odparł tata z cwanym uśmiechem. Mężczyzna był ubrany w jeansy i czarną bluzę, a z jego twarzy nie schodził uśmiech.

No tak. Elizabeth, czyli moja mama, opowiadała mi kiedyś, że jak była młodsza,  to uwielbiała żonglować i nawet występowała w konkursach typu: "Mam talent", gdzie pokazywała właśnie swoją umiejętność.

- To dlaczego zostały zbite, aż dwie szklanki? - zapytałam, kiedy zauważyłam charakterystyczne odłamki od szklanek.

- Elizabeth siebie przeceniła i myślała, że uda jej się żonglować szklankami - wzruszył ramionami mój ojciec, biorąc łyka napoju. Och, jak oficjalnie.

Parsknęłam śmiechem. Blondyn mówił to z taką powagą i wyniosłością, że wprawiło mnie to w śmiech.

Mama zrobiła oburzoną minę, jak u dziecka, które nie dostało zabawki, udając tym samym, że obraziła się na swojego męża.

- Jedziemy dzisiaj wieczorem do waszego kuzynostwa - odparła rodzicielka, opierając się o blat, gdy posprzątała rozbite szkło. Od razu zauważyłam, że zmieniła temat, aby nie drążyć tego wcześniejszego.

Na jej słowa na mojej twarzy pojawił się grymas. Od zawsze nie paliłam sympatią do Samuela i Simona. Bliźniacy są moimi kuzynami, którzy od początku sprawiają kłopoty. A poza tym Ciotka Cassandra, czyli ich matka, jest dość specyficzną osobą.

Mimo że bliźniacy są w moim wieku, to nigdy się z nimi nie dogadywałam. Zawsze sprawiali oni kłopoty i byli niegrzeczni. Pamiętam jak mama, powiedziała mi kiedyś o tym, że Ciotka nakryła Samuela oraz Simona na paleniu papierosów już w wieku dwunastu lat i prawie dostała zawału.

Cześć, jestem Ruby i umieramWhere stories live. Discover now