"Nie płacz, słońce"

36K 2K 1.6K
                                    

Rodzicie zawsze się, o mnie martwili. Od początku chcieli, abyśmy razem z moim bratem, wyrośli na mądrych ludzi, którzy znajdą męża lub żonę i zapoczątkują swój nowy etap, zwany rodzicielstwem. Moja mama i tata uwielbiają dzieci. Od zawsze powtarzali, że chcieliby mieć, chociaż dwójkę wnucząt.

Ale nie zawsze idzie to po czyjejś myśli.

Kłóciłam się z rodzicami, że nie chcę zostać w szpitalu. Nie chciałam spędzić swoich ostatnich dni w tym miejscu, wolałam być w domu.

Jako że jestem pełnoletnia i mogę decydować o swoich losach, wypisałam się ze szpitala na własne żądanie.

I tak oto sposobem, siedzę teraz na kanapie, rozmyślając.

Zdążyłam się już wypisać ze szpitala, wczoraj wieczorem. Cały wieczór i dzisiejszy poranek, spędziłam z Charlie i rodzicami. Chcieli oni spędzić ze mną jak najwięcej czasu. Tyle ile mogli. Tata i mama wzięli urlop, a Charlie został w domu, byle być razem ze mną.

Usłyszałam nagle trąbienie auta, więc zwlokłam się z kanapy. Poinformowałam Charliego i rodziców, że zaraz do nich wrócę, ponieważ właśnie graliśmy w gry planszowe. Nałożyłam buty i otworzyłam drzwi. Zauważyłam na podjedzie, auto Nathaniela, a o jego maskę opierał się właśnie on.

– Hej – niepewnie podeszłam do niego, witając się.

– Cześć Ruby, zabieram Cię w pewne miejsce, więc wsiadaj do auta – odparł, otwierając mi drzwi od strony pasażera.

– Ale... – zaczęłam.

– Żadnych "ale" sprawię, że to będzie twój najlepszy tydzień, słońce – przerwał mi.

Przewróciłam oczami, szeroko się uśmiechając.

– Poczekaj tu – powiedziałam. Wróciłam do domu i weszłam do salonu, stając przed rodzicami.

– Nathaniel po mnie przyjechał... Nie macie nic przeciwko? – przygryzłam wargę.

– Oczywiście, że nie – Moja mama wstała, ściskając moją dłoń. – Przecież on też chciałby spędzić z Tobą czas. Nie zabronimy tego tobie i jemu – uśmiechnęła się.

– Dziękuję! – odparłam. – Obiecuję, że wieczorem dokończymy grę! – dodałam.

Kiedy już miałam wychodzić, spojrzałam się na Charliego.

– Nie podbieraj mi kart i pieniędzy! Wszystko mam przeliczone i doskonale pamiętam, ile miast kupiłam – pogroziłam mu palcem. Uwielbiałam grać z nimi w Monopoly.

Wyszłam z domu, a następnie wpakowałam się do auta brązowowłosego. Ten od razu ruszył, ukradkiem spoglądając na mnie. Co prawda wciąż nie czułam się najlepiej, ale ukrywałam to. Nie potrzebowałam litości czy współczucia.

– Gdzie jedziemy? – zapytałam, wpatrując się w chłopaka.

– Zaraz się dowiesz – mruknął, uśmiechając się.

Dosłownie po chwili zaparkowaliśmy koło boiska. Chłopak wysiadł z auta, więc zrobiłam to samo. Następnie Nathaniel, wyciągnął piłkę, która leżała za siedzeniami i złapał mnie delikatnie za rękę, ciągnąc w stronę boiska.

– Tutaj się poznaliśmy – odparł, kiedy weszliśmy na posesję.

– Jakbym nie wiedziała, Sherlocku – zaśmiałam się.

– Pójdź pod siatkę tam, gdzie wtedy siedziałaś – wskazał ręką, cicho się śmiejąc na mój komentarz.

Kiwnęłam głową i usiadłam we wskazanym miejscu. Wpatrywałam się w chłopaka, który po chwili zaczął grać w piłkę. Lekko się uśmiechnęłam, spoglądając na niego. Zdałam sobie sprawę, że był ubrany nawet tak samo, jak wtedy. Nagle nad moją głową przeleciała piłka, odbiła się od siatki i poleciała w lewo.

Cześć, jestem Ruby i umieramOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz