"Kim jesteś?"

40.1K 2K 4.5K
                                    

Wyrzuciłam zakrwawiony papier toaletowy do śmietnika przy toalecie i oparłam się o umywalkę, spoglądając w lustro.

Cicho westchnęłam, widząc bladą twarz i podkrążone oczy.

Ostatnio czuję się gorzej. Ba! Mam wrażenie, że od wakacji czuję się gorzej, niż przez ostatnie miesiące, razem wzięte. Objawy choroby się powoli nasilają, a ja sama okropnie się czuję pod względem fizycznym, jak i psychicznym. Powoli już mam dość udawania, że wszystko jest okej i że wcale się nie przejmuję. Zbywam swoje samopoczucie machnięciem dłoni, ale tak naprawdę, po prostu chyba nie chcę do siebie dopuścić myśli, które już dawno mi się nasuwają.

Wiem, że mam coraz mniej czasu, ale wciąż łudzę się, że jednak jakimś cudem, nagle mi go przybędzie lub dziwnym trafem nagle będę zdrowa bez żadnych powikłań.

Uśmiecham się, żartuję, śmieję się. Po prostu udaję. Udaję, że się nie obawiam. Nie boję się śmierci, to oczywiste. Obawiam się jedynie, czy moi bliscy sobie poradzą z moją stratą, ale również obawiam się, czy ja sobie też poradzę. Co, jeśli po śmierci niczego nie ma? Nie jestem niczego pewna. Nie jestem pewna, kiedy umrę, gdzie i co będzie po śmierci. Niczego nie jestem pewna.

Ale przecież, wciąż udaję, że wszystko jest okej. Bo jakże odważna Ruby może czuć się źle? Jakże odważna Ruby może czegokolwiek się obawiać?

Pokręciłam głową. Sama obrałam swoją drogę, sama zdecydowałam się na nieleczenie się. To była, tylko i wyłącznie moja decyzja.

Wyszłam z łazienki, napotykając od razu w przejściu mojego brata. Na sobie miał swoją ulubioną białą koszulkę z napisem "Fuck you all", brązowe dresowe spodenki do kolan i czarne trampki. Ja za to ubrana byłam w zwykłe szare dresy i czarną koszulkę z rysunkiem czaszki na plecach. Zbieraliśmy się właśnie do wspólnego wyjścia do skateparku.

- Co ty tak, tam długo robiłaś? - zapytał, wzdychając. Pewnie czekał na mnie już przez kilka dobrych minut.

- Siedziałam na kiblu, zastanawiając się jakie gówno, bardziej pasuje do mojej osobowości - przewróciłam oczami. - Jak myślisz, wodnisty stolec czy raczej ten wydłużony i grudkowaty? - powiedziałam z przekąsem.

- Jesteś obrzydliwa - skwitował.

- I kto to mówi... - odparłam.

Charlie wziął do ręki swoją deskorolkę. Jego była ciemnoniebieska, a na dolnej części deski miał namalowany żółty, zlewający się uśmiech. Chłopak jednak rzadko jeździł, nawet nie pamiętałam, kiedy ostatni raz to robił. Za to ja mogłam przechwalać się, że chociaż w tym jestem od niego o wiele lepsza.

Nałożyłam na nogi swoje białe conversy i również wzięłam do ręki deskę. Moja była cała czarna, jedynie dolną część deski, sama ozdobiłam kolorowymi mazakami. Znajdowały się tam różne rysunki, takie jak na przykład kota czy czaszki, lecz nie mogło również zabraknąć cytatów, czy po prostu jakichś słów, które mi się podobały.

Wyciągnęłam telefon z kieszeni, szybko sprawdzając godzinę. Była prawie trzynasta. Zacisnęłam usta, widząc powiadomienia. Dwa nieodebrane połączenia od Nathaniela i kilka wiadomości. Od wczoraj próbował się ze mną skontaktować, odkąd oddał mi telefon, lecz na próżno. Omijałam jego wiadomości i połączenia, starając się zachowywać, jakbym wcale go nie znała. Powiadomiłam go jedynie, że nie mogę przez kilka dni z nim wychodzić, bo Charlie jest chory, a ja jako przykładna siostra, postanowiłam się nim zająć. Chłopak dzwonił nawet o drugiej w nocy, a ja, mimo iż nie spałam, tylko oglądałam migoczące gwiazdy przez okno i tak nie odebrałam.

Schowałam z powrotem telefon do kieszeni od dresów i nic nie mówiąc, wyszłam z domu, przygryzając wargę, aż do krwi.

~

Cześć, jestem Ruby i umieramWhere stories live. Discover now