RIKSZA

5 0 0
                                    

Ojciec upomniał mnie po raz ostatni.
Usłuchałam go.
Był na mnie wściekły.
Bałam się.
Znalazłam się na placu targowym.
W powietrzu unosiła się ciężka i gęsta mgła nasączona pragnieniem zysku oraz chęcią handlowania.
Wszelkie ludzkie emocje związane ze wzbogacaniem się i kupowaniem "nowych" rzeczy przenikały mnie do szpiku kości i brzydziły mnie.
Kup pan ode mnie, nie od niego!
U mnie najlepszej jakości towar!
U niego samo gówno!
Chwyciłam się za głowę.
Rozbolała mnie od natłoku fałszu i przekupstwa.
Nie było tu budynków, jedynie niezliczone ilości straganów, małych prywatnych sklepów i stoisk.
Ni stąd, ni zowąd nadjechała obsydianowa riksza, prowadzona przez mężczyznę skąpanego w cieniu.
Miał na sobie białą, wypłowiałą szatę, umorusaną w krwi i w ziemi.
- Wsiadaj...
- Co?- zapytałam podniesionym głosem.
Wyczułam jak postać przewraca oczami.
- Po prostu... wsiadaj.
Wzruszyłam ramionami. Wsiadłam na powóz. Ruszyliśmy.
Po moich obydwu stronach rozciągały się tysiące stanowisk sprzedażowych, na których ludzie odziani w czarne i białe maski przekrzykiwali się pomiędzy sobą.
Byli jak nakręceni. Nie widzieli nic poza " majątkiem", porozkładanym na drewnianych stołach.
Szukałam obecności Pana w pustych, ludzkich oczach. Na próżno.
Zupełnie jakby przepadł w odmętach ich serc, a oni do tego zasypali go stosem kamieni, bowiem wiara w niego była zbyt niepewna, bolesna i nie poparta namacalnym dowodem, który mogliby oprawić w złotą ramkę i zawiesić na wystawie w muzeum, aby wszyscy go podziwiali.
Zasmuciłam się.
- Nie smuć się, dziecko. Tak jest od wieków.
Ślepa i głucha masa pędząca za czymś co przeminie wraz z nimi.
Bowiem powiedz mi czym jest wasze marne sto lat istnienia na ziemskim padole w porównaniu z całą wiecznością?
Ciało pochłonie ona. Jednak Duch Twój, ten co nie podlega sile, którą zwiecie grawitacją uniesie się.
Jednak Duch może też upaść. Spójrz.
Zwróciłam głowę na stragan ciągnący się kilometrami.
JHWE pozwolił mi objąć wzrokiem całe stoisko.
Szlachetne kamienie, minerały, owoce morza, rudy złota, miedzi i żelaza.
Ropa.
Wszędzie ropa.
Tak niszczycielska i trująca, a mimo tego pożądana.
- Okradają ją ze wszystkiego i przykrywają betonem.
Nie może już oddychać. Niszczą, dewastują, a co nowego zrodzi zamieniają na pieniądz, choć nawet on uczyniony jest z jej bogactw.
Wszystko co na ziemi jest wasze.... a raczej było wasze póki nie straciliście rozumu i to, co Ziemia rodziła przez lata, wy pozbawiliście jej tego w kilka dni.
Gorsi niż potwory. Tak już jej mało zostało, zauważyłaś?
Potaknęłam.
- Tak, Ojcze.
- Albo coś z tym zrobicie, albo to skończę.
Milczałam.
- Imperium Betonu zmierza ku końcowi.
Era wielkich mechanicznych ptaków i kosmicznych istot dobiega końca.
Wiara jaką wam podarowałem to ostatnia wiara.
A wy nawet w moim imieniu potraficie zabijać, oczerniać i nienawidzić.
Przysięgam Wam, że tego kto z moim imieniem na ustach zło wyrządza czeka o stokroć większa kara.
Riksza zatrzymała się. Mężczyzna zniknął, zaś kruk siedzący na dachu odleciał, a ja wróciłam do rzeczywistości.

2.Geometria Boga(2012-2017)Where stories live. Discover now