KRAINA CIENI

5 0 0
                                    


- Czy ja umarłam?

Świat skurczył się, po czym ponownie powiększył. Spojrzałam na wysokie góry, pogrążone w zachodzie Słońca obserwując jak to w przyśpieszonym tempie znikało za horyzontem. W niebo wzbiło się stado ptaków, które u samego krańca lotu zamieniły się w chmury deszczowe. Spadł ciepły deszcz, który zmył ze mnie pozostałości grzechu. W tle zagrzmiał dzwon, a obok mnie pojawiła się niegdyś świetlista postać, teraz oblepiona mułem i błotem. Mężczyzna. Miał ciemne włosy poprzecinane srebrnymi pasmami. Jedno jego oko było zielone, drugie czarne. Pół-cień. Chwycił mnie za dłoń, choć czułam ogarniający mnie strach.

- Nie bój się, widząca. Czekałem, aż zaczniesz spisywać tą historię.

- Widząca? Nie nazywam się tak.

Pokręcił głową.

- Tutaj nie mamy imion. Jesteśmy cieniami. Przenikamy, krążymy, obserwujemy, jednak nie bierzemy czynnego udziału. Nie istniejemy. Pamięć o nas zaginęła.

- A ty? Kim ty jesteś?

Cień uśmiechnął się patrząc na mnie ciemnym okiem.

- Nazywam się Szemihazaj. Będę twoim przewodnikiem.

Odskoczyłam od niego jak oparzona.

- Ty...ty zdradziłeś pana.

Potaknął.

- Owszem. Ja i 248 innych. Ja byłem dowódcą grigori. Dowódcą obserwatorów, którzy mieli sprawować pieczę nad rodzajem ludzkim. Nauczyliśmy ich wszystkiego, a oni potraktowali nas jak śmieci.

- Nie mogę z tobą iść. Michał mi zabronił.

-Michał? - parsknął.- Michał nie ma wstępu do tej krainy. To ziemska zapomniana kraina, po której krążą ci, którzy nie przyjęli pana, którzy go odrzucili, bądź zdradzili. Wyparli się jego imienia. Nikt nas nie widzi, nikt nas nie słyszy. Istniejemy, choć nas nie ma. Wszyscy tęsknimy za ojcem, a on mimo lat nie spogląda na nas. Odebrał nam spokój, wlał w nas ucisk. Będziemy tu krążyć dopóki czas się nie skończy.

- Czas nie ma końca.

- Wszystko ma koniec, prócz Pana.- zamilknął.- Przysporzyliśmy ci wiele cierpienia, widząca.

- Wiem. Oszalałam.

- Nie oszalałaś. Po prostu chciałaś nam pomóc, choć nawet o tym nie wiedziałaś. Zasługujesz na prawdę.

- Prawda nie istnieje.

- Mówiąc to, zaprzeczasz istnieniu Pana. Właśnie dlatego tu jesteś. Bo wyparłaś się jego imienia choć on do ciebie przyszedł. On cię kocha. Bardzo cię kocha.

Parsknęłam.

- To dlaczego to wszystko się wydarzyło? Tak wiele? Tak wiele cierpienia? Nie czuję już nic. Pustkę, Szemihazaj. Wszystko zostało mi odebrane.

- Nie.- mówiąc to dotknął mojego serca.- Nadal masz życie. I co jest dziwne, nadal go czujesz.

Spuściłam wzrok.

- Nie umiesz temu zaprzeczyć. Że on nadal cię odwiedza.

- Jestem chora psychicznie, Szemihazaj. Nikt mnie nie odwiedza.

- Nie jesteś chora!- ryknął tak głośno, aż mglista ziemia zadrżała.- Pamiętasz twój sen? Ten z promem, który płynął do krainy ojca?

-Owszem.

- Jak myślisz, dlaczego nie pozwoliłem ci do niego wsiąść?

- To byłeś ty?

- Zmieniłaś mnie, widząca. Zmieniłaś nas wszystkich. Złapaliśmy cię w sidła, gdy byłaś jeszcze małą dziewczynką. Miałaś do nas dołączyć. Ale ty... ty cały czas się opierałaś.

- Do czasu...

- Owszem. Do czasu. Niebo wtedy grzmiało. Ostrzegało. I wtedy Pan na nas spojrzał. Jak nigdy, od ośmiu tysięcy lat.

- Szemihazaj... dlaczego tu jestem? Już dawno z tym skończyłam.

- Zostałem twoim opiekunem. To moja dola. Byś godnie przeżyła to życie.

- Michał się mną opiekował.

-Michał jest najwyższym ranga aniołem w szeregach ojca. On nie potrzebuje pokuty. Ja owszem.

- I twoją pokutą jest piastowanie mnie?

Pokręcił głową.

- Nie znam się na piastowaniu. Znam się na pragnieniach i pożądaniach. Wiem, że twoim marzeniem jest prawda. Ja ci ją dam.

- A jaka jest cena?

Szemihazaj spojrzał na mnie tym razem zielonym okiem.

- Już zapłaciłaś swoją cenę. Chodż. Kraina cieni jest ogromna. Czeka nas ciężka podróż.

Niebo pociemniało. Mgła sprzed moich oczu została usunięta, a mroczna, pozbawiona tchnienia kraina pokryła się różową trawą. Z ziemi wyrosły potężne baoaby, wokół których zalegał piasek. Góry zostały wypietrzone, doliny znalazły swe miejsca. Wypełniła je woda. Przybliżyłam się do Szemihazaja, gdy kraina zaczęła żyć smutnym, przygnębiającym życiem. Krążyły po niej cienie. Białe i czarne. Mniejsze i większe. Słabsze i silniejsze.

- Pomiędzy- powiedziałam.

- Można tak to nazwać. Kraina dla tych, co pozbawieni ducha.

- A twój duch, Szemihazaj? Gdzie jest?

Zwęgloną dłonią dotknął mojego serca.

- W tobie. Żyję, dzięki tobie. Ty jesteś moją przepustką do tamtego świata. Jeśli ty zginiesz, ja zginę i setki mi podobnych. Nie prowadzisz armii ludzi, acz upadłych aniołów. Starych, zapomnianych dinozaurów. Grigori. Wyjaśniłaś nam nasze grzechy. To my zawsze przekopywaliśmy twój umysł. Od podszewki. Może nie znasz się na technologii, jednak umysły nie mają przed tobą tajemnic. W szczególności nasze. Z nami żyjesz od lat.

- A Lucyfer?

- Nie brzmi tak jego imię. Jego imię to Shazzai. Pierwszy. Lucyferem nazwali go ludzie. Nie ma go. Lucyferowi... jest wstyd. Za to co ci zrobił.

- I powinno mu być wstyd.

Jeszcze bardziej przybliżyłam się do anioła, gdy cienie zaczęły spoglądać na mnie z zainteresowaniem. W końcu jęły się do mnie przybliżać. Szemihazaj odpędził ich mocą swego spojrzenia.

- Chodź. Ze mną jesteś bezpieczna.

2.Geometria Boga(2012-2017)Where stories live. Discover now