Rozdział piętnasty: Playboy i Narkotyki

1.5K 91 223
                                    



NIESPODZIANKA!

 Przeczytajcie proszę info na dole, jest ono bardzo ważne. Miłego czytania!








Jughead POV

- Skąd znasz koronera, Elizabeth?

- Ile razy jeszcze mam Ci powtarzać, matole - westchnęła blondynka, związując włosy - NIENAWIDZĘ IMIENIA ELIZABETH!

 Zaśmiałem się cicho i wyciągnąłem papierosa ze swojej paczki, odpaliłem go i zaciągnąłem się ostrym dymem. To co właśnie się działo w moim życiu, było tak nierealne i abstrakcyjne, że nawet Nietzsche i Freud nie potrafiliby tego ubrać w słowa. Miałem dziewczynę, Toni, należałem do gangu, miałem przyjaciół, a dziewczyna, która kpiła ze mnie odkąd pamiętam, postanowiła ze mną współpracować i nawet mnie przeprosiła!

 Czysta abstrakcja.  Nasze śledztwo szło bardzo sprawnie, okazało się, że Betty ma do tego prawdziwy talent. Kłamała, zmyślała, robiła wszystko, by jej kumple nie dowiedzieli się o naszym małym pakcie, a wierzcie mi, poświęcała na tę sprawę całą masę czasu.  Kiedy spotkałem się z nią pewnego wieczora, by pokazać jej materiały dowodowe i obgadać nasz plan działania, zapytałem ją, czy aby jest całkowicie pewna tego, że chce się do mnie przyłączyć. Chciałem, żeby znała ryzyko, które będzie z tego wynikać, no i musiałem ją ostrzec, że będzie to wymagać niekiedy sporego poświęcenia. Spojrzała na mnie wtedy jak na kretyna i w krótkich słowach wyjaśniła mnie, że mam się nie przejmować, tylko skupić na pracy.

 A wierzcie mi, ciężko było się skupić, gdy obok była Betty. A jeszcze ciężej było mi udawać w szkole, że jej nie znam. Czułem na sobie jej wzrok, gdy siedziałem na stołówce, w tym jedynym stole, do którego nikt poza mną nie siadał. Czasem posyłała mi nieśmiałe uśmiechy z drugiego końca klasy, by sekundę później pogrążyć się w rozmowie z Archiem.

 Archie Andrews, największy rudowłosy szczęściarz, jakiego znam. Całe życie mu zazdrościłem, miał wszystko to o czym ja mogłem co najwyżej pomarzyć. Pieniądze, markowe ubrania, pewność siebie, reputację, wygląd no i oczywiście Betty. Betty, w której zakochany byłem przez dziesięć lat swojego nędznego życia, nim w końcu dałem za wygraną, nim zapomniałem i pozwoliłem jej być szczęśliwą z Archiem, który mógł jej zaoferować absolutnie wszystko.

 Kiedyś miałem jej za złe, że nigdy nie zwracała na mnie uwagi, nawet wtedy, gdy w pewne Halloween spadłem z drzewa tuż przed nią, ale potem odpuściłem. Zrozumiałem, że Archie jest zwyczajnie nieporównywalnie lepszą partią niż ja, że on zaoferuje jej to na co zasługuje, a przecież Betty Cooper zasługuje na to co najlepsze. Na to, czego ja dać jej nie mogłem.

 Mimo, że bardzo chciałem.

 Wiecie co jest najgorsze? Przez trzy lata żyłem we względnym spokoju, pogodziłem się z faktem, że Betty mnie nienawidzi, że się mną brzydzi i ma mnie gdzieś. Było ciężko, ale zaakceptowałem to. Trzy lata spokoju, niczym niezakłóconego, oczywiście, mówię o kwestiach sercowych W innych kwestiach Archie niszczył mój spokój.

 Po trzech latach nagle wróciła, a ja, mimo, że bardzo chciałem, nie potrafiłem powiedzieć, że jest mi obojętna. Każda jej wizyta w moim przyczepie sprawiała, że cieszyłem się jak małe dziecko, miałem ochotę skakać z radości i piszczeć. Nawet zacząłem brać prysznice przed jej przyjściem! Po trzech latach rozmawiałem z nią, a na jej ustach, zamiast grymasu obrzydzenia był uśmiech.

Buntownik z Wyboru - Bughead.Where stories live. Discover now