Rozdział trzydziesty pierwszy: Dance Macabre

866 68 107
                                    

Jughead POV

 Czasem przychodzą takie chwile, że cały świat wstrzymuje oddech. Wiatr przestaje wiać, ptaki przestają śpiewać, nawet jadące po ulicy samochody toczą się jakby ciszej i wolniej. Te okropne chwile, w czasie których wszystko jest Ci obojętne, jesz jedzenie, które pozbawione jest smaku, pijesz wodę, która nie gasi pragnienia, zapalasz światła, które nie rozpraszają mroku. Trwasz. Równie dobrze mógłbyś zasnąć, ale sen nie przynosi Ci ukojenia. Wtedy zaczynasz myśleć, szukać przyczyn takiego, a nie innego stanu rzeczy.

 Czy wierzysz w przeznaczenie? Czy wierzysz, że gdzieś tam jest wielka księga, w której zapisane jest dokładnie Twoje życie? Czasami, patrząc na swój żywot odnosiłem wrażenie, że znane z mitologii FATUM istnieje. Kojarzycie Edypa? Gość miał przesrane, zabił ojca, przespał się ze swoją matką, a potem został oślepiony i wygnany. Ogólnie w jego historii chodzi o to, że nieważne jakie decyzje by podjął - i tak przegra. Nie ważne, którą drogę wybierze, bo każda droga zaprowadzi go nad przepaść, z której będzie musiał skoczyć.

 Takie myśli nachodziły mnie tamtego dnia. Był szósty stycznia, śnieg sypał się z nieba jak łupież z włosów, zimne słońce chowało się już na nieboskłonie, zalewając Riverdale swoim ostatnim, czerwonym promieniem. Może był to piękny widok, ale nie potrafiłem się nim cieszyć. Z tyłu głowy wiedziałem, że tej nocy stanie się coś złego, ale nie potrafiłem powiedzieć co. Znacie to uczucie? Taki cichy głosik, który szepcze wam zza pleców, że będzie źle. Nie słuchałem go. Musiałem skupić się na Betty.

 Przygotowałem się do wyjścia z przyczepy, założyłem kurtkę, przeczesałem dłonią czarne włosy i spojrzałem do lustra. Nie było jej raptem kilka dni, a ja wyglądałem jak trup. Zbladłem, miałem podkrążone i zaczerwienione oczy, a usta zaciskały się w pełnym determinacji grymasie. Ostatni raz upewniłem się, że w mojej kieszeni znajduje się świeżo naostrzony nóż, po czym opuściłem przyczepę, zamykając jej drzwi i spoglądając na nią przez chwilę.

 Czułem w brzuchu ekscytację, podniecenie narastało we mnie przez cały dzisiejszy dzień, chciałem mieć już to wszystko za sobą. Na parkingu czekali Serpents, którzy zgodnie z planem mieli się na nim stawić. Przejechałem pustym wzrokiem po ich twarzach. Dorośli, młodzi, chłopcy, dziewczyny, oni wszyscy wzięli sobie za punkt honoru, by mi pomóc, wdzięczni za to, że dałem im możliwość pracy. Teraz przyszli tutaj, by się odwdzięczyć. Powitałem ich skinieniem głowy, a na przód wyszła Toni, za któej plecami podążali Fangs i Sweet Pea.

 Na ich twarzach również widoczne było napięcie. Zacierali nerwowo ręce, oddychali nierówno i rzucali na siebie nawzajem niespokojne spojrzenia.

- Gotowi? - zapytałem - Wszystko przygotowane? Wiecie, co macie robić?

- Wiemy - Sweet Pea zacisnął zęby - Możesz być spokojny, Serpents będą Cię ubezpieczać. Przypuszczasz, że możemy mieć towarzystwo?

- Jestem tego pewny - parsknąłem - Archie nie jest głupi, nie porywałby się sam na armię. Ktoś mu pomaga, pytanie tylko kto i dlaczego. Dopilnujcie, żeby nikt nam nie przeszkadzał, jasne? Chcę osobiście pogadać z tym rudym skurwysynem.

- Jasne - Fangs strzepnął śnieg z ramienia skórzanej kurtki - A co jeśli coś pójdzie źle? W sensie, co jeśli z Tobą będzie źle? Nie możemy wykluczyć takiej ewentualności, chyba sam rozumiesz.Co mamy wtedy zrobić?

- Jeśli coś pójdzie nie tak, to waszym priorytetem jest Betty. Ale nie nastawiajcie się na to, znam Archiego. Nic mi nie zrobi, pierwsze będzie chciał się popisać jakim to jest geniuszem, że udało mu się mnie wrobić i pokonać. Nasza przewaga polega na tym, że Archie jest zbyt pewny siebie Będzie siedział w tym bunkrze z Betty, wymyślając co mi powie, gdy już zatryumfuje, bedzie wyobrażał sobie tę scenę i napawał się tą wizją.

Buntownik z Wyboru - Bughead.Where stories live. Discover now