Rozdział 3

566 44 20
                                    

Czarny Kot zwinnie wyskoczył przez okno i za pomocą swojego kija znalazł się na dachu szkoły. Postanowił, że najpierw sprawdzi dom Marinette, który na szczęście znajdował się tuż obok.

Po chwili znalazł się na balkonie swojej przyjaciółki. Był tu już kiedyś, w ową feralną noc, kiedy przyszykował Biedronce niespodziankę, a ona nie przyszła... Wtedy Marinette też miała parszywy dzień. Potem któregoś wieczora spotkał ją tu po wypędzeniu akumy z małego dziecka i powiedziała mu, że była w nim zakochana. Całe szczęście ostatecznie zostali przyjaciółmi.

Czarny Kot zajrzał do jej pokoju przez okno, ale nikogo tam nie zastał. Podobnie było w salonie połączonym z kuchnią, a nawet w piekarni. Westchnął i udał się do swojego ulubionego parku, w którym lubił pozować jako model. Tam też jej nie było.

Mimo deszczu przeskakiwał z dachu na dach, docierając do najbardziej znanych i najczęściej uczęszczanych miejsc w Paryżu. Jego koci instynkt go nie zawiódł, ponieważ na Pont des Arts zobaczył znajomą postać.

Siedziała na jednej z ławek z opuszczonymi ramionami. Znowu rozpuściła włosy, które zasłaniały jej twarz. Przestraszył się, że może płakała, ale chyba jednak nie. Po prostu siedziała nieruchomo z nieszczęśliwą miną i wpatrywała się ponuro w przestrzeń, nie zważając na paskudną pogodę dookoła.

- Marinette?

Dziewczyna drgnęła na dźwięk swojego imienia. Popatrzyła na Czarnego Kota niepewnym wzrokiem.

- Czarny Kot? – zdumiała się. – Co ty tutaj robisz? Był kolejny atak akumy?

- Spokojnie, księżniczko, nic się nie stało. Rutynowy patrol. – Wzruszył nonszalancko ramionami. – Nie musisz się martwić.

Najwyraźniej powiedział coś nie tak, bo dziewczyna przestała zwracać na niego uwagę. Westchnął i usiadł obok niej.

- Tak właściwie to ja powinienem zadać ci to pytanie.

- Jakie pytanie?

- No, co ty tutaj robisz? – Popatrzył w niebo. – Nie wiem, czy zauważyłaś, ale od dłuższego czasu nieźle pada, a ty nie masz parasola. Zmokłaś.

- Jakoś nie wydaje mi się, żeby tobie to przeszkadzało.

- Ja jestem super bohaterem – odparł, wypinając dumnie pierś. – Żadne zarazki nie ośmielą się ze mną zadzierać.

Usłyszał ciche prychnięcie, na co prawie się uśmiechnął z ulgi.

- Myślałam, że koty nie lubią wody.

- Uroczo się z tobą rozmawia, ale zbaczasz z tematu, Marinette.

Westchnęła. Czarny Kot wstrzymał oddech. Czekał na to, co mogła mu powiedzieć.

- Widzisz, Kocie... po prostu dużo się ostatnio dzieje. Ja... zaczynam sobie z tym nie radzić.

- I dlatego uważasz, że to dobry pomysł uciekać ze szkoły?

- Skąd wiesz? – zapytała bez tchu. – Kto ci to powiedział?

- Mam swoje tajemne źródła – odpowiedział figlarnie, puszczając do niej oczko.

- No dobrze! – odparła zniecierpliwiona dziewczyna, najwyraźniej dając za wygraną. – Powiem ci, skoro tak bardzo cię swędzi za tymi czarnymi uszkami.

Czarny Kot niemal parsknął na te słowa. Rzadko kiedy widział Marinette od takiej strony.

- Czy pamiętasz tę noc, kiedy mówiłam ci, że nie mam szczęścia w miłości? Kiedy byłeś u mnie na balkonie?

Why don't you love me? | MIRACULUMWhere stories live. Discover now