Rozdział 14

401 33 37
                                    

Czarny Kot nie zastanawiał się nad swoimi działaniami. Szybko zbliżył się do nastolatki, lecz kiedy ta wydała z siebie kolejny stłumiony przez palce szloch, zrozumiał, co mógł zrobić nie tak i się cofnął.

- Marinette, przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć.

Blondyn nie do końca wiedział, jak się zachować. Jeszcze nigdy nie znalazł się w takiej sytuacji.

- Boisz się mnie?

Dziewczyna wciąż obserwowała jego każdy ruch, lecz po chwili potrząsnęła przecząco głową.

- Opowiesz mi, co się stało? Chcę ci pomóc, ale najpierw muszę wiedzieć, co tu się wydarzyło.

Na te słowa Marinette zaczęła szlochać jeszcze bardziej, lecz wreszcie przestała drżeć. Spróbowała się uspokoić, biorąc głębokie wdechy i chyba powoli zaczynało to działać.

Jednak Czarny Kot wciąż niepewnie zerkał na krew na jej rękach. Całe szczęście nie było jej wiele.

- Marinette, posłuchaj mnie uważnie. Robisz sobie krzywdę, dlatego musisz najpierw wyciągnąć palce spomiędzy zębów, bo inaczej nie będziemy mogli porozmawiać.

Nastolatka podjęła próbę zrobienia tego, co jej powiedział, lecz po chwili szczęka znowu jej zadrżała, a ona jeszcze mocniej zacisnęła zęby na swoich palcach.

To z nich wypływała krew.

- Pomogę ci – zaoferował chłopak, powoli się do niej zbliżając.

Początkowo bał się, że znowu się od niego odsunie, lecz wyglądało na to, że się mylił. Musiała mu bardzo ufać, skoro nie panikowała na jego gest. Uznał to za zachętę, więc chwycił jej ręce w swoje dłonie i z niemałym trudem udało mu się je wyciągnąć z jej drżących warg.

- Tak lepiej, widzisz?

Marinette patrzyła na niego oczami wypełnionymi smutkiem, jakby przepraszała go za to, co robiła. Wydawało się to dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że tak naprawdę nie miała za co.

Czarny Kot uważnie obejrzał jej dłonie, lecz całe szczęście rany po zębach okazały się jedynie powierzchowne, więc wystarczyło je przemyć, aby pozbyć się krwi. Po wykonaniu tej czynności bohater pomógł wciąż nieco roztrzęsionej nastolatce wrócić do pokoju i oboje zajęli miejsce na jej łóżku.

- Opowiesz mi teraz dokładnie, co się stało?

Marinette unikała jego wzroku i widać było, że czuła zażenowanie swoim wcześniejszym zachowaniem. Blondyn cierpliwie czekał na to, aż zdecyduje się wyznać mu prawdę.

- Miałam sen – zaczęła nieśmiało. – Był tam pewien mężczyzna... który groził mi i mojej rodzinie. Obiecał, że kiedyś przyjdzie tu w nocy, kiedy nie będę się tego spodziewać i... zrobił to. – Oczy dziewczyny ponownie się zaszkliły, gdy przypominała sobie szczegóły snu. – W środku nocy włamał się do domu i zabił moich rodziców strzałami z pistoletu. Słyszałam go, lecz wcześniej zdołałam się schronić na górze... ale tak się b-bałam... mówił, że mu nie ucieknę, bo wiedział, gdzie dokładnie się znajdowałam... a k-kiedy poczułam, jak wspina się na drabinę p-prowadzącą do łóżka... j-ja musiałam się obudzić. – Kolejny szloch zakłócił ciszę pokoju. – Ale wtedy miałam wrażenie, że ten sen mógł okazać się prawdziwy... usłyszałam trzask i wtedy spanikowałam. Pobiegłam do łazienki, licząc na t-to, że kiedy będzie sprawdzał m-moje łóżko, zdołam uciec na d-dół i...

- No już. Wystarczy, księżniczko – zarządził uspokajająco Czarny Kot, czując się głupio, że swoim niezdarnym lądowaniem na jej dachu przyczynił się wprawienia jej w taki zły stan. A mówiono, że koty poruszały się z gracją. – To byłem tylko ja. Nie musisz się bać. Przepraszam, że narobiłem tyle bałaganu...

Why don't you love me? | MIRACULUMWhere stories live. Discover now