Rozdział 11

386 37 13
                                    

Różowe światło rozjaśniło mroki wąskiego zaułka, kiedy Marinette przemieniała się w super bohaterkę na oczach wyraźnie zdezorientowanego całym zajściem mężczyzny.

- Co? – zapytał z nieukrywanym szokiem. – Co to ma być? Czy ty jesteś...

Nie musiał kończyć, gdyż po chwili magiczne światło zniknęło i w miejscu, gdzie przed chwilą leżała przerażona nastolatka, znajdowała się jedyna w swoim rodzaju Biedronka, znana w całym Paryżu obrończyni miasta. Zauważył jakiś dziwny błysk determinacji w jej oczach, gdy obserwowała go uważnym wzrokiem, jakby czekając na jego kolejny krok.

Marinette spodziewała się, że jej przeciwnik cofnie się i... może ucieknie, zostawiając ją w spokoju. Nie przypuszczała, że gdy tylko pierwszy szok wywołany jej przemianą zniknie, na jego twarzy pojawi się... szyderczy uśmiech?

Tak, nie myliła się. Mężczyzna zaczął się uśmiechać jak szaleniec, gdyż właśnie odkrył prawdziwą tożsamość dziewczyny, której osoba pozostawała tajemnicą dla wszystkich mieszkańców miasta. Już potrafił wyobrazić sobie wygłodniałe spojrzenia ludzi, którzy byli gotowi wiele zapłacić za tę cenną informację... teraz na pewno nie wypuści jej tak łatwo. Zabierze ją do siebie i będzie przetrzymywał tak długo, aż nie usłyszy zadowalającej go ceny za tak drogocenny towar.

W czasie, kiedy mężczyznę pochłonęły myśli o fortunie, jaką by zbił na tej dziewczynie, Biedronka miała chwilę na zastanowienie się. Wiedziała, że jej napastnik był uzbrojony, więc mógł jej zrobić krzywdę, nawet jeśli zdecydowałaby się po prostu uciec. Mimo że jej czerwono - czarny kostium chronił ją przed mniejszymi zranieniami i obiciami, wątpiła, aby ta niezwykła magia działała również w przypadku kuli wymierzonej prosto w serce. Nie chciała testować tej teorii na własnej skórze.

W końcu oboje się otrząsnęli z własnych myśli. Mężczyzna wyciągnął zza pasa strzykawkę napełnioną jakąś nieznaną substancją i schylił się, by mocno wbić ją w ciało dziewczyny, lecz ta już zdążyła się cofnąć pod ścianę, nim ten osiągnął swój cel. Głośne warknięcie wydobyło się z jego gardła, gdy ponownie wymierzył w jej nogę. Całe szczęście Biedronka zdołała przełączyć się na tryb walki i adrenalina zastąpiła wcześniejszy strach. Jego część wciąż czaiła się gdzieś na dnie jej umysłu, lecz tym razem nie była już tak obezwładniająca i odbierająca logiczne myślenie, a motywująca do działania.

Udało jej się wymierzyć celnego kopniaka, którym wytrąciła mężczyźnie strzykawkę z ręki. Ten, wyraźnie rozjuszony, gwałtownie pochylił się do przodu i pociągnął dziewczynę do góry, aby po chwili z impetem cisnąć nią o bruk obok drugiej ściany zaułka, wyduszając jej powietrze z płuc. Wykorzystał jej opieszałość i kopnął ją w brzuch, sprawiając, że zwinęła się z bólu i legła na brzuchu. Szybko pochylił się i zabrał jo-jo z jej bioder. Odrzucił je gdzieś daleko, by nie mogła go użyć. Potem wykręcił jej obie ręce do tyłu, przytrzymując je, podczas gdy jego wzrok błądził w ciemnościach w poszukiwaniu upuszczonej wcześniej strzykawki. Kiedy wreszcie ją wypatrzył, Biedronka wykorzystała jego chwilę nieuwagi i po wyszarpnięciu swoich ramion z żelaznego uścisku jego dłoni podniosła się na łokciach i prędko odturlała się, zwiększając odległość między nią a napastnikiem.

- Chcesz się bawić w kotka i myszkę? – spytał wściekle. – Proszę bardzo!

Tym razem wyciągnął zza pasa swój naładowany pistolet i wymierzył go w kierunku bohaterki, która mimo bólu zdołała chwilę wcześniej wstać. Chciała zrobić unik, jednak niestety działała zbyt wolno. Gdy rozległ się głośny dźwięk wystrzału, nastolatka poczuła rozdzierający ból po wewnętrznej stronie lewego uda i sapnęła. Całe szczęście kiedy przyłożyła swoją rękę do tego miejsca, wyczuła jedynie niewielkie draśnięcie.

Why don't you love me? | MIRACULUMWhere stories live. Discover now