Rozdział 12

393 36 6
                                    

Biedronka nie pamiętała zbyt dobrze drogi powrotnej do domu. Jak tylko zorientowała się, jaki kierunek powinna była obrać, jej umysł się wyłączył, a ciało zaczęło działać na autopilocie. Wszystko ją bolało, lecz starała się tym nie przejmować, byle jak najszybciej znaleźć się w bezpiecznym zaciszu własnego pokoju. Tam będzie mogła dać upust swoim emocjom, ale jeszcze nie teraz. Musiała poczekać tylko kilka chwil...

Gdy wreszcie super bohaterka dotarła pod budynek swojej szkoły, pozwoliła sobie zatrzymać się i głęboko odetchnąć. Nieco nieprzytomnym wzrokiem popatrzyła w stronę piekarni i zauważyła, że światła w pomieszczeniu były zgaszone, co oznaczało, że jej rodzice jeszcze nie wrócili. Nie wiedziała, czy odczuwać z tego powodu ulgę, czy może zaniepokojenie.

Dziewczyna zdobyła się na ostatni wielki wysiłek, przedostając się na swój balkon. Zawiesiła jo-jo u bioder i po wzięciu kolejnego wdechu wypowiedziała słowa przemiany zwrotnej. Po chwili na jej dłoni pojawiła się osłabiona kwami.

Marinette ślepo podążyła w kierunku swojej klapy, by następnie przez nią wejść i opaść na miękkie łóżko. Wzięła ciasteczko ze specjalnego pojemnika, który trzymała na małej półeczce, aby zawsze mieć je pod ręką i wręczyła je małej istotce. Ta bez słowa zaczęła gryźć przysmak i powoli go przeżuwać.

Nastolatka obserwowała ją przez chwilę, cały czas siedząc całkowicie nieruchomo. Jej twarz była pozbawiona wszelkiego wyrazu, a oczy przygaszone i jakby ukryte za mgłą. Kiedy Tikki skończyła jeść swoje ciasteczko, podniosła wreszcie wzrok na swoją właścicielkę i zapytała ostrożnie:

- Marinette, jak się czujesz?

- Dobrze.

To jedno słowo padło jednak zbyt szybko z jej ust, by można było uznać je za prawdę. Nawet jeśli przez chwilę rzeczywiście myślała, że tak się czuła, szybko zdała sobie sprawę, że to tylko pozory.

Nagle nastolatka poczuła dziwny ścisk w żołądku, a chwilę później zrobiło jej się niedobrze. Szybko schodząc ze swojego łóżka, pobiegła do łazienki znajdującej się przyj jej pokoju i od razu po znalezieniu się przy toalecie padła na kolana i zwymiotowała. Torsje wstrząsały nią przez kilka dobrych minut, a w tym czasie zmartwiona Tikki starała się dodać jej otuchy i pomóc najlepiej jak potrafiła, przytrzymując swoimi maleńkimi łapkami ciemne kosmyki włosów, które wpadały jej do oczu.

Gdy tylko Marinette wreszcie mogła zabrać głowę znad sedesu, usiadła przy wannie i lekko drżącą ręką otarła swoje wargi, aby pozbyć się resztek nieprzyjemnej wydzieliny z okolic twarzy. Miała zamknięte oczy i próbowała odegnać nieprzyjemne wizje z umysłu, które niespodziewanie się tam wprosiły.

Liczyła na to, że za chwilę jej to wszystko minie, lecz z czasem odkryła, że zamiast poprawy czuła jedynie coraz szybsze bicie serca, a jej oddech stał się płytszy. Nie wiedziała, co się z nią działo, lecz niepokój stale przybierał na sile, aż w końcu poczuła, że nie jest już stanie dłużej siedzieć. Osunęła się na ziemię, wpatrując się tępo w sufit, tak naprawdę wcale go nie widząc. Jej ręka mimowolnie powędrowała do jej szyi, gdzie znajdowała się delikatna szrama po nożu, a ona nagle poczuła się tak, jakby znowu poczuła jego zimne, metalowe ostrze.

Z gardła Marinette wydostał się przerażony pisk, gdy wspomnienia tego wieczora zaczęły masowo zalewać jej umysł. Wcześniej były to tylko urywki, lecz teraz wyraźne obrazy stanęły jej przed oczami tak, jakby ponownie wszystko działo się na jej oczach... jakby była tam, sam na sam z mężczyzną, w ciemnym zaułku, z jego ciało przygniatającym ją do zimnego bruku i ustami szepczącymi groźby pod jej adresem...

To jeszcze nie koniec, kwiatuszku... znajdę cię i wtedy już nie będzie tak miło... będziesz mnie błagać o litość...

Zarówno te wypowiedziane, jak i wymyślone przez jej umysł słowa odbijały się echem w jej głowie, sprawiając, że łzy przerażenia wezbrały w kącikach jej oczu i popłynęły ciurkiem po policzkach, lądując na posadzce łazienki.

Why don't you love me? | MIRACULUMWo Geschichten leben. Entdecke jetzt