Rozdział 15

368 35 18
                                    

Marinette, choć na początku ciężko było jej się do tego przyznać, czuła niezwykłą wdzięczność względem Czarnego Kota za to, co dla niej zrobił. Może i doprowadził ją do szewskiej pasji swoim brakiem odpowiedzialności, lecz ostatecznie jakoś dotarła do domu, prawda? A to się głównie liczyło.

Jak tylko opuścił jej balkon, dziewczyna niemal natychmiast poszła do łóżka i zasnęła, nawet nie trudząc się, by przebrać się z powrotem w piżamy, które zdjęła wtedy, gdy Czarny Kot jej powiedział, że zamierza ją zabrać w jakieś miejsce. Tym razem nic się już jej nie przyśniło, a obudziła się akurat przed południem, tuż na chwilę przed powrotem rodziców. Przez cały dzień chodziła nieco zaspana, lecz wolała trochę się pomęczyć niż potem martwić się o to, że w mrokach nocy nie będzie potrafiła spokojnie zasnąć.

Rana na udzie dalej dawała jej o sobie znać, lecz miała nadzieję, że w ciągu najbliższych kilku dni przestanie boleć. Całe szczęście Czarny Kot nie zauważył jej obrażeń, co oznaczało, że albo był ślepcem, albo dobrze potrafiła je ukryć, albo tak naprawdę nie istniała żadna potrzeba, by je ukrywać.

Jednak Marinette wolała dmuchać na zimne. Postanowiła, że przez najbliższy czas będzie ubierała się tak, by zasłonić ranę na szyi, co wiązało się z noszeniem golfów. Mimo że było jej przez to nieustannie gorąco, wiedziała, że musiała to jakoś przeboleć, ponieważ nie chciała, żeby ktokolwiek się dowiedział o całym zajściu.

Tak. Postanowiła, że nie powie nikomu. Ani swoim rodzicom, ani Alyi, ani jakiejkolwiek innej osobie. Wyryła w sobie to postanowienie zaraz po tym, jak Czarny Kot zapytał ją o jej sen. Nie zmierzała mu mówić prawdy, gdyż wiedziała, że by tylko przysporzyła mu dodatkowego i niepotrzebnego zmartwienia. Podobnie było z innymi. Sama się w to wpakowała to i sama powinna się z tym zmierzyć.

Nawet jeśli to nie było takie proste.

Jak na złość przykre wspomnienia towarzyszyły jej przez większość czasu, sprawiając, że nie do końca kontaktowała z rzeczywistością. Niestety nie doceniła szóstego zmysłu swojej matki, która od razu wyłapywała takie zmiany w jej zachowaniu.

- Marinette, czy możemy porozmawiać?

Dziewczyna podniosła wzrok znad swojego talerza podczas niedzielnego obiadu, na którym wciąż tkwił nietknięty posiłek. Mimo że uwielbiała spaghetti, tym razem kompletnie nie potrafiła się zmusić, by je zjeść. Musiała zwrócić tym uwagę swoich rodziców, gdyż kiedy spojrzała na ich twarze, dostrzegła, że obserwowali ją z uwagą i wyraźnym zaniepokojeniem. Powoli skinęła głową.

- Zauważyliśmy z ojcem, że od naszego powrotu wczorajszego południa... zachowujesz się jakoś inaczej. Jesteś taka przygaszona i cicha i niemal cały czas przesiadujesz w swoim pokoju. Odmówiłaś nawet turnieju w naszą ulubioną grę z tatą. Martwimy się o ciebie. Czy coś się stało? Wiesz, że nam możesz o wszystkim powiedzieć.

Marinette przełknęła głośno ślinę, zaczynając odczuwać napływającą panikę. Zacisnęła swoje dłonie na kolanach, aż pobielały jej knykcie. Nie bardzo wiedziała, jak ma zareagować. Zbyć ich pytania? Nie, wtedy na pewno domyślą się, że kłamała. Powiedzieć prawdę? Jedynie ich zmartwi i dostanie jej się lanie za tak nieodpowiedzialne zachowanie. Czy miała jakąś inną opcję? Możliwe.

Dziewczyna w końcu zdecydowała się wyznać im półprawdę.

- Widzicie... w piątek chciałam spotkać się z Adrienem. Miałam mu wreszcie powiedzieć, co do niego czuję. Niestety nie przyszedł na drugą część zajęć po przerwie obiadowej. Byłam smutna i dlatego poszłam się przejść. Jednak wtedy... Adrien mnie zobaczył ze swojego samochodu i zaproponował podwózkę. Wtedy pomyślałam sobie, że może to była odpowiednia chwila. Zrobiłam to... wreszcie mu powiedziałam. Widocznie go zszokowałam, bo nie wiedział, jak ma zareagować. Resztę trasy przebyliśmy w milczeniu, a potem pożegnaliśmy się krótko i wróciłam do domu. Nie ukrywam, że bardzo mnie to zabolało. To tyle. Przepraszam, nie chciałam was martwić.

Why don't you love me? | MIRACULUMWhere stories live. Discover now