Rozdział 6

498 39 70
                                    

- To jakaś katastrofa! – krzyknął Adrien, gdy tylko wszedł do swojego pokoju i rzucił swoją torbę w kąt pokoju. Nie bał się tego zrobić, ponieważ Plagg już wcześniej z niej wyleciał, siadając na kanapie. – Jak mogło dojść do czegoś takiego?

- Ostrzegałem cię, dzieciaku, żebyś nie pogrywał sobie z tą dziewczyną. Wiedziałem, że coś z nią musiało być nie tak, ale nie przypuszczałem, że aż tak bardzo!

- Nie pomagasz – mruknął wciąż zezłoszczony Adrien.

Mimo wszystko czarne kwami nie dziwiło się chłopakowi. W końcu postanowił zdobyć się na odwagę i zaprosił Kagami na prawdziwą randkę. Taką z romantyczną kolacją i dźwiękiem skrzypiec w tle. W każdym razie naprawdę się postarał, lecz wszystko i tak poszło na marne, ponieważ nie przypuszczał, że jego wielomiesięczna koleżanka z szermierki okaże się tak bardzo... wymagająca? Na początku nie odpowiadała jej restauracja, do której została zabrana, potem temperatura powietrza była zbyt wysoka, bo zaczęła się pocić. Po co więc zakładała golf z długim rękawem, skoro wiedziała, że będą przebywać w zatłoczonym pomieszczeniu? Ani Adrien, ani Plagg nie znali odpowiedzi na to pytanie, a szkoda, bo to by mogło wiele zmienić...

Chłopak nigdy nie powinien był się umawiać z tą dziewczyną.

Choć samo jej narzekanie na różne bzdety było już wystarczająco denerwujące, to późniejsze wydarzenia przebiły wszystko inne. Kagami obraziła się za to, że obsługiwała ich kelnerka, która po prostu odbierała zamówienie od Adriena, lecz Japonka uznała to za próbę flirtu i odbicie JEJ chłopaka. Tylko szkopuł tkwił w tym, że oni nigdy nawet nie zaczęli ze sobą chodzić. I mimo że zabranie nastolatki na randkę mogło oznaczać, że rzeczywiście rozważał... poproszenie jej o chodzenie, po całej aferze, jakiej narobiła w restauracji, wołając menadżera i narzekając na wystrój sali – który jej zdaniem obrażał kulturę japońską – Adrien zdał sobie sprawę, że dziewczyna zdecydowanie nie była dla niego. Wszelkie pozytywne uczucia, jakie względem niej czuł, po prostu zwyczajnie wyparowały. Wcześniej myślał, że naprawdę mogliby się dogadać, ale po popołudniu spędzonym w jej towarzystwie wiedział, że się mylił.

- A może po prostu miała zły dzień? Wiesz, słyszałem, że raz w miesiącu... dziewczyny... zwyczajnie świrują – próbował usprawiedliwić jej dziwne zachowanie blondyn, wpatrując się ponuro w ekran swojego monitora.

- Nie liczyłbym na to – zaprzeczył gorliwie Plagg. – Obserwując jej dzisiejsze zachowanie, stwierdzam, że to choroba zwana obsesyjna zaborczość. Na twoim miejscu bym po prostu o niej zapomniał, póki jej dzikie jazdy nie zdążyły jeszcze trwale uszkodzić twojego mózgu, wypełniając je traumatycznymi wspomnieniami...

Adrien wyrzucił Kagami ze swojego umysłu, nie chcąc zaprzątać nią sobie więcej głowy. Mimo że było mu trochę przykro z tego powodu, że okazała się być taka, a nie inna, to wiedział, że nic nie mógł na to poradzić. Powinien skupić się na czymś innym...

Niespodziewanie jego myśli podryfowały w stronę Marinette.

Zauważył, że jej zachowanie od rozmowy z Czarnym Kotem diametralnie się zmieniło. Wiedział, iż wcześniej – zgodnie z jego własnymi słowami – zachorowała i siedziała w domu kilka dobrych dni, lecz kiedy wróciła, wcale nie wyglądała szczególnie dobrze. Chodziła cały czas jakby nieprzytomna, w jej oczach widać było zmęczenie, a próby pytania jej o samopoczucie kończyły się najczęściej sromotną klęską, bo i tak zawsze zaprzeczała swemu jawnemu przygnębieniu. Chciał jej jakoś pomóc, ale nie miał pojęcia jak...

Chyba że...

Skoro Adrien nie potrafił nic wskórać w tej sprawie, może pora, by Czarny Kot ponownie wkroczył do akcji i spróbował użyć swojego nieprzeciętnego uroku osobistego. 

Why don't you love me? | MIRACULUMWhere stories live. Discover now