Rozdział 5

515 45 33
                                    

Po trzech dniach spędzonych na bezsensownym leżeniu w łóżku i przewracaniu się z boku na bok, Marinette mogła wreszcie pójść do szkoły. Nie uśmiechało jej się to z wielu powodów, a najmniejszym z nich był teraz zaległy sprawdzian z chemii, który chcąc nie chcąc, prędzej czy później będzie musiała zaliczyć.

Pogoda niemal idealnie odzwierciedlała ponury nastrój dziewczyny, gdy ta szybkim krokiem zmierzała do szkoły. Smętne, szare chmury wisiały na paryskim niebie, przygniatając swoją obecnością nawet najbardziej optymistyczne dusze.

Mimo tego, że przeziębienie dziewczyny już zniknęło, jej zdrowie psychiczne wciąż pozostawiało wiele do życzenia. Ponure myśli nie opuszczały jej umysłu i nawet Tikki nie potrafiła rozweselić zazwyczaj pogodnej nastolatki.

Kiedy Marinette wchodziła po schodach wewnątrz szkoły, ciężko stawiając każdy krok, ktoś niespodziewanie musnął jej ramię. Podskoczyła i szybko odwróciła się, szukając źródła dotyku. Bardzo się zdziwiła, kiedy spostrzegła, że osobą stojącą zaledwie dwa schodki niżej była... Chloe?

- Przepraszam, Marinette, nie chciałam cię wystraszyć! Po prostu zobaczyłam cię i chciałam spytać, czy czujesz się już lepiej. Słyszałam, że zachorowałaś, mam rację? W zasadzie to nie ciężko się domyślić, skoro od wtorku byłaś nieobecna...

Marinette ledwo poznawała dziewczynę, na którą patrzyła. Naprawdę się zmieniła, co można było wyczuć nawet w jej postawie. Tego dnia Chloe zebrała swoje blond włosy w luźnego koka i miała na sobie jasnobłękitną sukienkę z paskiem, który wyraźnie podkreślał jej talię osy.

Chociaż może w jej przypadku lepszym określeniem byłoby pszczoły.

O czym ty myślisz, dziewczyno – skarciła się w duchu nastolatka.

- Em, taaak, byłam chora – odpowiedziała nieco nieprzytomnie. – Ale już mi lepiej, dziękuję, że pytasz...

- No nie wiem, wyglądasz tak, jakby dalej coś ciebie trzymało – rzekła Chloe, lecz mimo niezbyt przyjemnych słów, których użyła, jej ton wyrażał prawdziwą troskę. – Masz ogromne cienie pod oczami i taką... wymizerowaną twarz. Poza tym twój wzrok jest... chyba nieco przymglony. Jesteś pewna, że nie powinnaś wrócić do domu?

- Co? Nie! Po prostu ja... – zaczęła się tłumaczyć niemrawo Marinette, kiedy jej nieskładną wypowiedź przerwał dźwięk dzwonka na lekcje. – A niech to, zaraz się spóźnię!

- Poczekaj na mnie, przecież mamy razem zajęcia! – zawołała za nią blondynka, próbując dotrzymać jej kroku.

Marinette westchnęła. Jak to się stało, że sama Chloe Bourgeois zabiegała o jej uwagę?

W porze lunchu Marinette siedziała przy jednym stoliku ze swoimi przyjaciółmi, kiedy zgodnie z obietnicą dosiadły się do nich Chloe, a wraz z nią nieodłączna Sabrina.

Ciekawe czy teraz ich przyjaźń się jakoś zmieniła, czy może nadal jest tak samo – zastanawiała się Marinette, dokładnie oblizując łyżkę ze swojego ulubionego jogurtu, który tego dnia miała zapakowany na drugie śniadanie wraz z ze zwykłą drożdżówką.

Niestety niezdarność dziewczyny musiała jak zwykle dać o sobie znać w najbardziej niespodziewanym i niepożądanym momencie. Bawiąc się sztućcem, ten przypadkowo wyślizgnął się jej z ręki i dzięki jakiejś niezidentyfikowanej sile przypadku przedmiot wylądował po drugiej stronie stołu, uprzednio uderzając w nos Adriena, który był pochłonięty żywą konwersacją z Ninem.

Ups.

Spojrzenia wszystkich siedzących przy stoliku skierowały się najpierw na wciąż lekko zdezorientowanego całą sytuacją blondyna, a potem przeniosły się na wściekle zaczerwienioną i zażenowaną Marinette.

Why don't you love me? | MIRACULUMWhere stories live. Discover now