Rozdział 20

423 30 25
                                    

Po drugiej drzemce tego dnia Marinette wreszcie mogła przyznać, że była wyspana. I, co dziwne, udało jej się zapomnieć o przyczynie zarwania poprzedniej nocy... a przynajmniej częściowo.

To było już przeszłością. Owszem, mężczyzna z zaułka jej groził, że znowu się spotkają, ale przecież nie miał możliwości, by do niej dotrzeć. Siedział w areszcie i na pewno prędko stamtąd nie wyjdzie. Nie po tym, jak Biedronka go tam wsadziła.

Była bezpieczna.

Z tego faktu dziewczyna zdała sobie sprawę po rozmowie z Adrienem, który w jakiś magiczny sposób sprawił, że zapomniała o dręczącym ją lęku i pozwoliła sobie się rozluźnić. Ten chłopak zawsze miał na nią dobry wpływ. Zazwyczaj sprawiał, że dryfowała pośród chmur, lecz tym razem z jakiegoś powodu było nieco inaczej. Nastolatka przypuszczała, że może działo się tak ze względu na to, jak duży krok zrobiła w kierunku zmiany... statusu ich relacji.

Parę dni wcześniej, po wielu miesiącach duszenia w sobie prawdy, wreszcie wyznała mu, co do niego czuła. W jakiś dziwny sposób sprawiło to, że... stał się dla niej bardziej bliski. Rzeczywisty. Prawdziwy, a nie wyimaginowany jak kiedyś. Dosięgalny dla jej niskostandardowego jestestwa.

Poza tym on również przyznał, że żywił względem niej głębsze uczucia. Nie wiedziała jednak, czy faktycznie chciał z nią być. Przecież mógł po prostu robić to wszystko z litości. Nie zdziwiłaby się aż tak bardzo, gdyby to drugie okazałoby się prawdą.

Dodatkowo jakaś maleńka część Marinette odnosiła wrażenie, że nie postąpiłaby dobrze, gdyby od razu weszła w bliską relację typu chłopak-dziewczyna z jej długoterminowym obiektem westchnień. Nie rozumiała samej siebie w tym względzie. Jak coś takiego w ogóle mogło przejść jej przez myśl? Przecież o tym śniła i marzyła tyle razy, że teraz powinna nie wahać się ani chwili i urzeczywistnić to, co od tak długiego czasu znajdowało się daleko poza jej zasięgiem...

- Marinette? Czy ty mnie w ogóle słuchasz?

Dziewczyna przestała wpatrywać się w punkt nad ramieniem matki i po usłyszeniu jej głosu wreszcie zwróciła na nią uwagę. Zamrugała oczami i dostrzegła, że zarówno ona, jak i jej ojciec mieli dość poważne miny.

- Przepraszam – wymamrotała. – Możesz powtórzyć?

Sabine Dupain-Cheng westchnęła, odkładając trzymaną dotychczas łyżkę na stół.

- Kochanie, niedługo będzie kolejna rocznica naszego ślubu i z tej okazji chcielibyśmy pojechać razem w góry – zaczęła. – Zastanawialiśmy się z ojcem, czy wolałabyś się z nami wybrać. Możesz także zostać tutaj. Co prawda byłby to wyjazd jedynie na weekend, ale wiem, że masz teraz mnóstwo nauki, a my w żadnym razie nie zamierzamy ciebie od niej odciągać.

Marinette wyprostowała się, lecz po chwili znowu przygarbiła plecy. Czy chciała jechać? Może tak byłoby dla niej lepiej? Na jakiś czas odetchnąć i nie martwić o jakiekolwiek sprawy, które dotyczyły jej codziennego życia...

- Jutro mamy zamiar rezerwować bilety i szukać miejsca na nocleg – ciągnęła kobieta. – Dlatego dobrze byłoby, gdybyś w ciągu tej nocy podjęła decyzję i z rana dała nam znać, co postanowiłaś. Wydaje nam się, że jesteś już wystarczająco duża, by zadecydować, co dla ciebie w tej sytuacji lepsze.

Nastolatka zamarła i zaczęła dogłębniej zastanowiła się nad tą sprawą. Dopiero po chwili przyszło jej do głowy, że skoro wypad w góry miał być uczczeniem rocznicy małżeństwa jej rodziców, to może woleliby spędzić ten czas wyłącznie w swojej obecności. Wiedziała, że oni nigdy by jej czegoś takiego nie powiedzieli, ale dziewczyna i tak zaczęła coraz bardziej skłaniać się ku temu, że lepiej byłoby, aby jednak dała im tę namiastkę prywatności i została w Paryżu.

Why don't you love me? | MIRACULUMWhere stories live. Discover now