Rozdział 11

107 8 0
                                    

*Narrator*

Choć prawie wszyscy najbliżsi Anny nie mieli z nią w ogóle dobrego kontaktu. To niestety i tak wypadało zorganizować pogrzeb. Po którym wszyscy wspólnie od razu podjęli, że się wyprowadzamy. Dlatego też w czasie gdy Mikołaj wraz ze swoim szwagrem wszystko załatwiał. To reszta w tym czasie dalej pakowała rzeczy. Co im nawet bardzo szybko szło. Ale co im się dziwić. Gdy ci wrócili to okazało się, że dużo rzeczy których już nie będą potrzebowali na tą chwilę są już spakowane. Dlatego też wszyscy zajęli miejsce, ponieważ Alan i Mikołaj chcieli wszystkich poinformować jak wygląda sytuacja. I nie tylko. Gdy tylko skończyli to młodszy Aleksander zapytał się swojego ojca. Czy mogą już zacząć wynosić sprzęt sportowy i zawozić do nowej siedziby. Na co tylko wszyscy dorośli przy stali. Później Karol zapytał się co ze szkołą. Ale nikomu nie chciało się jak na złość na to odpowiadać. A Karol podjął, że nie było tematu. I zaczął pomagać przy sprzęcie.


*Pov. Dagmary*

Pierwszy raz chyba się cieszyłam, że nie dotarłam do sklepu, ponieważ dwa razy nie mówić. Teraz bym siedziała i pakowała rzeczy dla swoich dzieci. A tak mam to na tą chwilę z głowy. Mam tylko nadzieje, że ten nasz tam nie znajdzie i że przez jakiś czas będziemy bezpieczni. I mogli wolnym krokiem dochodzić do tego o co w tym wszystkim tutaj niestety chodzić. Ale znając życie będzie to troszeczkę utrudnione. Najbardziej na tą chwilę obawiam się pogrzebu. Chyba będę musiała o tym porozmawiać z ojcem. Dwa razy nie mówić, że ta osoba lub osoby mogą nas wtedy zaatakować. A ja się obawiam najbardziej o życie swojego nienarodzonego dziecka.  Niestety w tym dniu będę dla naszych przeciwników łatwym celem. A nadal nie wiadomo o co chodzi naszemu wrogowi. Wiem tylko tyle, że chodzi mu o zemstę i że jest to związane z przeszłością. Gdy tylko dotarłam do byłego gabinetu ojca. To okazało się, że on się w nim na szczęście znajdował. Od razu przeszłam do sedna sprawy. Opowiedziałam mu o swoich zmartwieniach i nie tylko okazało się, że on ma takie same jak ja. I pozwolił mi nawet wyjątkowo nie udać się na pogrzeb i że wraz z Kacprem miałam zostać w posiadłości. Gdy to mi zaproponował to ja od razu oznajmiłam, że to nie jest dobry niestety pomysł. Mam jakieś dziwne przeczucia że ta osoba mogła wtedy zaatakować posiadłość. Ojciec od razu przyznał niestety mi rację. Moje słowa niestety poskutkowały tak, że ojciec zaczął się zastanawiać. Czy nie lepiej do pogrzebu spakować wszystko do samochodów i po pogrzebie od razu nie pojechać do nowej posiadłości. A ja z Kacprem miałam pojechać do nowej posiadłości dzień wcześniej abym na pewno była bezpieczna i nie tylko. I że może w międzyczasie wraz z dziewczynami zacznę rozpakowywanie rzeczy. 

Nowe życie nowa ja - W pogoni za prawdą (zakończona)Where stories live. Discover now