Rozdział 12: Co kryje się pod zielonym prześcieradłem?

3.5K 225 20
                                    

Była niemal północ, kiedy Hermiona wybudziła się ze snu. Otworzyła oczy i zaspana zamrugała powoli. Pierwszym, co zauważyła po ustabilizowaniu swojej świadomości, była leżąca obok niej zielona chusteczka. Uśmiechnęła się nieśmiało na jej widok, po czym poczuła niesamowitą suchość w ustach. Z lekkim trudem podniosła się z łóżka i podeszła w stronę drzwi.

Otworzyła je powoli i zamarła zaskoczona, widząc kogoś siedzącego na podłodze przed samym kominkiem. Kominek natomiast emitował soczysty, zielony odblask płomieni, które z pewnością były zasługą proszku Fiuu.

Cofnęła się powoli w głąb własnego pokoju, zostawiając lekko uchylone drzwi tak, aby mogła podejrzeć, co dzieje się w salonie.

Bez wątpienia, postacią siedzącą przed kominkiem był Malfoy. Jego blond włosy lśniły w blasku zielonych płomieni kominka. Na myśl nasuwała jej się tylko jedna osoba, która mogłaby komunikować się z chłopakiem za pomocą kominka. Osoba ta była kobietą, o charakterystycznych czarno-srebrnych włosach. Mimo, że była już po czterdziestce i posiadała kilka zmarszczek, to nadal wyróżniała się swoją ponadprzeciętną urodą i wdziękiem.

Narcyza Malfoy wyglądała na załamaną i przejętą. Czyżby coś się stało?

Hermiona przysunęła się bliżej uchylonych drzwi, aby móc usłyszeć, o czym rozmawiali Malfoyowie. Wiedziała, że nie powinna, jednak ciekawość zwyciężyła. Czuła, że musi wiedzieć, o co chodzi.

— Matko, nie musisz się o mnie martwić. Wszystko jest w porządku, a koniec roku szkolnego już za kilka dni. Zobaczymy się wtedy i wrócę z tobą do domu, dobrze? — Usłyszała, jak Malfoy mówi do swojej matki.

Narcyza pociągnęła nosem.

Czy ona płacze? — pomyślała Hermiona.

— Wiem, synku. Chcę mieć tylko pewność, Draco. Nie chcę dowiedzieć się pewnego dnia, że mój syn również mnie opuścił... — powiedziała kobieta przez łzy.

— Mamo — szepnął chłopak. — Nigdzie się nie wybieram. Wracam do domu, do ciebie. Obiecuję — powiedział cicho.

— Nie mogę cię stracić, Draco. Tylko ty mi zostałeś... — zaszlochała.

— Nie stracisz mnie, mamo — Draco zapewniał Narcyzę. — Jestem tutaj, z tobą. Zawsze będę. Nie stracisz mnie tak, jak straciłaś ojca.

Na wzmiankę o swoim mężu, kobieta zapłakała jeszcze bardziej. Draco patrzył na nią z coraz większym zmartwieniem i bólem.

— Przepraszam cię... Nie powinienem o nim wspominać, wybacz mi... — przepraszał.

Narcyza pokręciła głową, patrząc mu głęboko w oczy.

— Już w porządku, moje dziecko. Jeśli tylko obiecasz, że nie znikniesz tak, jak on to zrobił...

— Przysięgam, przysięgam na wszystko, na Merlina, na Salazara, na wszystkich świętych, nie zniknę, nie zostawię cię.

— Dziękuję Draco. Tak tęsknię za twoim ojcem... — powiedziała łamiącym się głosem, a kolejne łzy potoczyły się po jej policzkach.

Nawet z daleka, Hermiona widziała zamglone oczy Draco, smutne i cierpiące. Współczuła jemu i jego matce. Minął już niemal rok od momentu, kiedy Lucjusz Malfoy zniknął bez żadnego śladu. Nikt nie wiedział czy zginął, czy przeżył. Nikt nie miał pojęcia, co stało się z mężczyzną.

— Wiem, że za nim tęsknisz, mamo... Robię wszystko, co w mojej mocy, żeby przywrócić go do nas z powrotem...

Narcyza spojrzała na syna zaskoczona.

[T] Legenda dwunastu listów | DramioneWhere stories live. Discover now