Rozdział 16: Dziewiąty list

3.1K 223 25
                                    

Po cichym wyznaniu sobie prawdy, Hermiona udała się do pokoju Draco. Obawiała się, że przypadkiem mogłaby wyjawić mu to, co chwilę temu sama sobie wyznała. Bardziej jednak obawiała się znaleźć go samotnego i rannego. Mimo, że było to dla niej emocjonalnie bardzo trudne, zapukała do drzwi. W końcu była przecież Gryfonką z krwi i kości.

Otworzył i wpuścił ją do środka, nie mając nic przeciwko jej obecności. Ostatnia rzecz jakiej chciał w tym momencie to kolejna huśtawka emocjonalna w jej wykonaniu. Ten wieczór należał do wyjątkowo cichych i spokojnych, i nie chciał, żeby było tak, jak o poranku.

— Jakieś postępy? — zapytała cicho Hermiona, siadając na brzegu jego wielkiego, miękkiego łóżka.

Draco przytaknął.

— Sprawiłem, że poruszył ręką... jakby rzeczywiście miał stawy. Ruch nie był już taki robotyczny jak poprzednio — powiedział, patrząc na replikę. — Teraz będę testować to zaklęcie na jego nogach. — Usiadł na podłodze naprzeciw nóg Lucjusza.

Patrzyła, jak chłopak wypowiada ze skupieniem zaklęcie. Uśmiechnęła się na widok determinacji widocznej na jego twarzy. Poruszał różdżką bardzo płynnie i powoli, uważnie wymawiając kolejne sylaby zaklęcia, aby mieć pewność, że tym razem się nie przejęzyczy.

Po chwili na własne oczy mogła zobaczyć jak replika zaczyna chodzić.

I to chodzić jak prawdziwy człowiek!

— Tak! — szepnął Draco triumfalnie, spoglądając na poruszającą się replikę.

Hermiona również się uśmiechnęła, dumna z jego osiągnięcia.

— Finite — szepnął Draco, a replika się zatrzymała. Uśmiechnął się ponownie do nieruchomej figury własnego ojca i usiadł na podłodze, chwytając jeden z wcześniej czytanych tomów. Zaczął przerzucać stronice książki w poszukiwaniu kolejnych pomocnych zaklęć.

Spoglądała na niego w ciszy. Jednak im dłużej na niego patrzyła, tym trudniej było jej walczyć z własnymi myślami... o tym. O jej uczuciach... O jego uczuciach.

— Malfoy... — zaczęła cicho.

— Hm? — mruknął pod nosem, nie odrywając wzroku od jednej ze stron książki.

— Nadal dostajesz te listy?

Na to pytanie uniósł głowę i spojrzał na dziewczynę. Zamknął czytaną książkę, a jego czoło zmarszczyło się w zdziwieniu.

— Masz na myśli te głupie liściki od Parkinson? — zapytał gorzko. — Niestety... Ona należy do gatunku tych nie poddających się w walce o uczucia. Mówiłem jej, żeby przestała, ale ona udaje, jakby o niczym nie miała pojęcia, a potem kolejny list wlatuje mi przez okno — jęknął z grymasem.

— Nie poddaje się w walce o uczucia? — zapytała Hermiona.

— Zachowuje się jak jakiś wojownik. Wręcz jak jakiś cholery Gryfon — powiedział, potrząsając głową.

— Czemu tego nie docenisz? Ona chce być tylko twoją dziewczyną.

— Ale ona nie jest dziewczyną dla mnie, Granger — prychnął.

— Więc kto jest dziewczyną dla ciebie? — zapytała Hermiona.

— Ona... — zawiesił głos. Hermiona patrzyła na niego, czekając na odpowiedź. On również na nią spoglądał, niepewny, co powinien odpowiedzieć. Odchrząknął i zaczął ponownie. — Ona jest kimś, z kim nie mogę być w tej chwili.

— Dlaczego?

— Bo... Bo jeszcze na nią nie zasługuję — szepnął.

— Dlaczego nie?

— Bo nie jestem tym, kogo ona potrzebuje. Nie mam wystarczająco odwagi... jeszcze.

— Skąd masz pewność, że ona cię nie potrzebuje?

Malfoy nie umiał jej odpowiedzieć na to pytanie. Zamilkł na chwilę, próbując zrozumieć o czym tak właściwie zaczęli rozmawiać. Zmarszczył brwi.

— Czemu my tak właściwie rozmawiamy o moim życiu miłosnym, co, Granger? — prychnął.

— Kim ona jest? — zapytała, ignorując jego prychnięcie.

— Wiesz co, to nie jest ani trochę twoja sprawa i twój problem, żeby się interesować kim ona jest — jęknął. — Zresztą, czemu cię to tak nagle zainteresowało, co? Zakończmy ten temat, bo nie mam najmniejszego zamiaru o tym z tobą więcej rozmawiać — powiedział stanowczo. Odłożył zamkniętą, lecz wciąż trzymaną na kolanach książkę.

Hermiona w ciszy obserwowała jego ruchy, zawiedziona brakiem konkretnej odpowiedzi na swoje pytanie. Ona chciała jedynie wiedzieć... czy była dla nich szansa. Nie wiedziała dlaczego, ale poczuła coś dziwnego w momencie, w którym spojrzał jej w oczy, gdy powiedział, że na nią nie zasługuje.

Ona mogła być kimkolwiek...

Mogła być z któregokolwiek Domu...

Mogła być to nawet ona sama...

Ta myśl pochłonęła ją na chwilę. Była szansa, że ona mogła być nią. Dopóki Draco nie podawał imienia tej, o której mówił, zawsze była szansa, że mógł mówić o niej. W swoich fantazjach to ona mogłaby być tą dziewczyną.

Z tą myślą poczuła się trochę lżej.

— Wyglądasz na zmęczoną, Granger, Może wróć już do siebie i idź spać — powiedział.

— Ale...

— Spokojnie, kończę już na dziś, nie martw się. Też idę spać — zapewnił ją.

Westchnęła i wstała.

— Dobrze. W takim razie do zobaczenia jutro. — Podeszła do drzwi, lecz zanim je otworzyła, odwróciła się ostatni raz w stronę chłopaka. — Nadal chcę wiedzieć, kim jest ta dziewczyna. Dobranoc — powiedziała, po czym wyszła.

***

Wchodząc do swojego pokoju zauważyła małą kopertę leżącą na łóżku.

Okno było otwarte. Zapomniała je zamknąć, więc sowa doręczająca list mogła bez trudu wlecieć i zostawić go na pościeli.

Hermiona podeszła bliżej i podniosła pergaminowy zwitek, a jej serce znów stało się cięższe.

I tak oto witamy kolejny list od Justina — pomyślała.

Otworzyła go i odczytała zawartość.

Droga Hermiono,

Z dnia na dzień jesteś coraz piękniejsza. Chciałbym móc powiedzieć Ci to osobiście. Nie mam wystarczająco odwagi... jeszcze.

Ostatnie zdanie zabrzmiało dla niej dziwnie znajomo. Czy ona je już słyszała?

Słyszała, czyż nie?

Ale zapomniała kiedy...

Gdyby tylko pamiętała...

Gdyby tylko

[T] Legenda dwunastu listów | DramioneWhere stories live. Discover now