Rozdział 13: W objęciach ciemności

3.4K 223 11
                                    

— O Merlinie... — Hermiona w szoku zakryła usta dłonią. Jej oczy rozszerzyły się w niedowierzaniu, gdy patrzyła prosto w zimne, nieruchome spojrzenie Lucjusza Malfoya.

Draco spoglądał na swoje własne dzieło. Nigdy wcześniej nie patrzył na nie aż tak długo, jak teraz, jednak nie mógł czuć się inaczej niż dumny ze swojego wytworu. Stworzył niemal idealną replikę własnego ojca. Jeszcze się ona nie ruszała, ale wciąż nad tym pracował.

— On jest... taki prawdziwy — szepnęła Hermiona w osłupieniu.

Draco uśmiechnął się na docenienie jego ciężkiej pracy.

— To jest owoc moich opuszczonych posiłków, Granger.

Hermiona skierowała swój wzrok na sterty książek.

— Użyłeś ich wszystkich do stworzenia tej repliki?

— To dosyć trudne, Granger. Nie mogłem po prostu przetransmutować pary skarpetek w mojego ojca. Czary, jakich użyłem były bardzo skomplikowane. Nigdy wcześniej nie słyszałem o nich na żadnych zajęciach, albo może usłyszałem... nie pamiętam. Formuły czarów też były bardzo trudne... Potrzebowałem użyć zarówno werbalne i niewerbalne zaklęcia razem — tłumaczył, pieszczotliwie ujmując dłoń swojego niemal prawdziwego ojca.

— Werbalne i niewerbalne zaklęcia razem? Czy to nie jest mylące? — zapytała Hermiona. Znała ten rodzaj magii, wielokrotnie o nim czytała, ale nigdy nie udało jej się go opanować. Był to jeden z najtrudniejszych i najbardziej zaawansowanych rodzajów zaklęć magicznych jakie istniały.

— Tak, na początku było bardzo trudno... Potrzebne jest pełne skupienie i kontrola. Dlatego opuszczałem posiłki. Głód nie ma znaczenia, Granger. Muszę skończyć to przed zakończeniem roku szkolnego — powiedział, patrząc jej prosto w oczy.

Hermiona przytaknęła. Teraz zaczynała rozumieć jego sytuację. Chciał jedynie uszczęśliwić własną matkę, nawet kosztem oszustw i kłamstw, bezsennych nocy i głodu.

Kto by pomyślał, że Draco Malfoy mógłby być tak bezinteresownym i kochającym synem?

Hermiona podeszła bliżej, zatrzymując się przed samym chłopakiem.

— Wiesz, jak sprawić, by zaczął się ruszać?

— Zebrałem kilka zaklęć które mogłyby się sprawdzić — przytaknął. — Są jeszcze trudniejsze niż poprzednie, jeśli mam być szczery. Są nie tylko połączeniem czarów werbalnych i niewerbalnych, ale i konkretnych, bardzo dokładnych ruchów różdżką. Niektóre mają też określone tempo wymowy, nie mogą być wypowiedziane ani za szybko, ani za wolno.

Hermiona skierowała wzrok na podłogę.

— Jest jeszcze tyle rzeczy, których nie umiem... — mruknęła pod nosem.

Draco odwrócił wzrok w jej stronę, obrzucając ją zmieszanym spojrzeniem.

— Co masz na myśli? — zapytał.

Spojrzała na niego.

— Byłam taka pewna, że zasłużyłam na swój honor i tytuł... ale teraz nie wierzę w to tak bardzo.

— Co?

— Nie powinnam być Valedictorianką, Malfoy. Nie umiem zrobić tego, co ty. Nie opanowałam takiej magii, jaką udało się opanować tobie. Tak jak kiedyś wspomniałeś, ty urodziłeś się z magicznymi predyspozycjami. Ja się ich tylko wyuczyłam...

— Granger, o czym ty, do cholery, mówisz?

— Ty powinieneś być nazywany najlepszym uczniem, Malfoy. To ty powinieneś mieć tytuł "Najmądrzejszego Czarodzieja Stulecia", nie ja.

[T] Legenda dwunastu listów | DramioneWo Geschichten leben. Entdecke jetzt