Rozdział 4

3.1K 162 13
                                    


Hotelowa restauracja miała piękny, sporych rozmiarów taras. Kelner poprowadził ich do stolika dla dwóch osób, z widokiem na ocean, a Hermiona w duchu podziękowała, że mogła wreszcie puścić dłoń Malfoya. Czuła się trochę, jakby była na pierwszej randce i trzymanie chłopaka za dłoń było dla niej czymś wstydliwym.– Czego się państwo napiją? – zapytał kelner.– Macie ognistą? – wypalił Draco.– Proszę podać nam kartę win – przerwała mu Hermiona, zanim palnąłby coś bardziej głupiego.– Wino? To wakacje, a nie kolacja u jakiejś nudnej ciotki – marudził Draco.– To kolacja w podróży poślubnej, więc nie wypada, by pan młody upił się w jej trakcie whisky!– Jakby miał naprawdę ciebie za żonę, to wcale bym mu się nie dziwił, że musi się napić.– Głupek!– Kretynka.– Zadufany w sobie arystokrata!– Przemądrzała gryfonica.– Dobry wieczór państwu, proszę pozwolić mi się przedstawić! Nazywam się Blaise Bond i jestem oczarowany widokiem tak uroczej, jak państwo, pary... – Diabeł mówił na tyle głośno, by usłyszała go połowa restauracji.Hermiona kątem oka zauważyła, jak Tracy i Ginny parsknęły śmiechem w swoje kieliszki z winem.– Czego chcesz, idioto? – warknął Draco, choć dla zachowania pozorów uśmiechnął się uprzejmie do Zabba.– Sam jesteś idiotą! Natychmiast skończcie się przegadywać! Macie być dla siebie mili i okazywać sobie czułość, bo jak nie, to osobiście poproszę ministra, by przedłużył wam te wakacje do miesiąca! – zagroził Blaise, choć dla postronnych obserwatorów mogło to wyglądać na przyjemną pogawędkę z dwójką nowo poznanych ludzi.– Czułość? Czy ty nie za wiele wymagasz? – zapytała Hermiona.– Takie dostaliście zadanie. Jesteście profesjonalistami, czy nie?– Damy sobie radę, spadaj stąd, panie Błądzie!– Bondzie, jak już, ty ignorancie! Nie chcę więcej widzieć, że tak się zachowujcie. – Blaise skarcił ich niczym niegrzecznych uczniów, po czym odszedł do swojego stolika, by dokończyć kolację.– Miesiąc... Nie ma mowy! – przysięgała sobie Hermiona.– Masz rację, skarbie, absolutnie nie ma mowy! – Draco uśmiechnął się do niej promiennie i ku zdziwieniu Hermiony sięgnął po jej dłoń, by teatralnym gestem móc ją pocałować.– Fuj, dobrze, że wzięłam antybakteryjne mydło – dogadała mu z szerokim uśmiechem mającym wyglądać na czuły.– Dobrze, że mamy drinki w cenie, może duża ilość whisky odkazi moje usta. Pachniesz jak przegniła pomarańcza, Granger. – Draco znów wyszczerzył się do niej złośliwie.Hermiona zaczerwieniła się lekko i nerwowo przygryzła wargę, upominając się, że nie mogła teraz wstać i wyjść. Użyła dziś swoich ulubionych perfum i jego sugestia, że pachnęły one tak nieprzyjemnie, dziwnie ją zabolała.– No, nie rób takiej kwaśnej miny, niektórzy lubią pomarańcze, więc nie jest tak źle... – Draco sam nie wiedział, czemu próbuje złagodzić swoje poprzednie słowa. Czyżby to przez ten błysk smutku w jej oczach? Nie, to pewnie przez tego homara, którego właśnie usiłował zjeść... Najpewniej coś było z nim nie tak i to wpłynęło na jego zdrowie psychiczne.– Skończmy już tę kolację i chodźmy do pokoju – poprosiła cicho, niemrawo grzebiąc w swoim talerzu.– O nie, Granger, w barze na plaży jest dziś dyskoteka. Idziemy się zabawić, w końcu coś się nam od życia należy – zarządził, wstając od stołu i wyciągając do niej swoją dłoń.Hermiona uśmiechnęła się lekko i przyjęła jego propozycję. Nie powiedziałaby tego głośno, ale Malfoy miał rację. Coś na pewno należało im się od życia...



🔅🔅🔅


– Ocean Dream proszę. – Hermiona zamówiła swojego drinka zadowolona, że hotel miał dobrze zaopatrzony bufet. Przez ramię obserwowała, jak Draco siedzący przy jednym ze stolików raz po raz uśmiechał się do ślicznie opalonych i skąpo ubranych dziewczyn. Wiedziała, że dla takiego casanovy jak on, takie miejsce to prawdziwy raj. Zwłaszcza, że zdjął z palca obrączkę, gdy ledwie przekroczyli próg baru. Miała tylko nadzieję, że takie jego zachowanie nie zaprzepaści ich misji. Kto uwierzy w szczęście małżeńskie młodej pary, skoro pan młody flirtuje z każdą napotkaną kobietą? Szkoda słów...

Właśnie odbierała swojego drinka, gdy zauważyła, jak do Dracona dosiadła się wysoka, bardzo ładna brunetka. Szeroki uśmiech na twarzy blondyna świadczył o tym, że było to naprawdę mile widziane towarzystwo. Zawahała się pomiędzy powrotem do stolika a zostaniem przy barze. Wiedziała, że Blaise nie poparłby takiego zachowania, ale, z drugiej strony, nie chciała kłócić się z Malfoyem o to, że mu przerwała. Westchnęła cicho i zrezygnowana usiadła na barowym krześle. Nie musiała jednak długo czekać na to, aż przysiadł się do niej przystojny tubylec gotów do umilenia jej wieczoru.

🔅🔅🔅

– Wspaniale jest poznać prawdziwego anglika, macie taki fantastyczny akcent! – chwaliła śliczna mugolka, która oczarowana jego uśmiechem dosiadła się do jego stolika.Draco roześmiał się szczerze zadowolony, że tak szybko nadarzyła się okazja na zakosztowanie prawdziwej rozrywki. Przez jedną, krótką chwilę zastanawiał się co zrobi, gdy Granger wróci do stolika, ale wkrótce przestał się tym martwić. Amerykanka imieniem Scarlett wyglądała na bardzo zainteresowaną i... chętną. To nie powinno potrwać długo.– Może przejdziemy się po plaży? – zaproponowała mu z zalotnym uśmiechem.Draco miał ochotę klasnąć w dłonie. To było łatwiejsze niż sądził! Być może te wakacje nie będą takie zupełnie złe?Podał swojej towarzyszce dłoń i razem ruszyli w stronę zejścia na plażę. Szli wolno, gawędząc sobie wesoło, jednak nagle Draco poczuł się jakoś dziwnie.– Jestem impotentem – wypalił, zupełnie nad sobą nie panując.– Słucham? – Scarlett zatrzymała się i spojrzała na niego zdziwiona.– W łóżku zachowuję się jak prawdziwy mięczak. – Draco nie wiedział, jakim cudem te słowa wypłynęły z jego ust.– Eee, dobrze się czujesz?– Jestem tchórzem, który chciał zdradzić swoją żonę, choć nigdy nie znalazłby lepszej kobiety niż ona. – Draco mówił, rozglądając się nerwowo dookoła w poszukiwaniu kogoś, kto za chwilę zakończy swój żywot za to, co mu zrobił.– Nie wiedziałam, że masz żonę... Ja lepiej już pójdę, dobranoc. – Dziewczyna zbiegła na plażę i jak najszybciej oddaliła się od przedziwnego mężczyzny.Draco czuł się jakby zaraz miał wybuchnąć ze złości.– Zabini, ty palancie! Pokaż się! – krzyknął rozwścieczony.– Witaj, drogi przyjacielu. Widzę, że cierpisz dziś na wyjątkowy przypływ elokwencji. – Diabeł uśmiechnięty od ucha do ucha wyłonił się zza jednego z hangarów na łodzie.– Jak śmiałeś potraktować mnie takim zaklęciem?! – Draco podszedł do kumpla, gotów naprawdę mu przyłożyć.– To nie ja, tylko Ministerstwo. Jeszcze w Londynie zadbaliśmy o to, byś nie spieprzył naszej misji. Wystarczyło małe, przydatne zaklęcie. Za każdym razem, gdy udasz się w ustronne miejsce w towarzystwie jakiejś dziewczyny, zaklęcie będzie się aktywowało i wyzwalało u ciebie przypływ zwierzeń na temat twoich zdolności łóżkowych. – Zabini był tak zadowolony z siebie, że mało brakowało, a pękłby z dumy.– Chcesz mi powiedzieć, że przez dwa tygodnie nici z seksu?!– Ależ nie, skarbie! Możesz uprawiać seks, ale tylko z żoną. – Blaise nie mógł się dłużej powstrzymać i wybuchnął głośnym śmiechem.– Ty jesteś chory, człowieku! Chory na umyśle!– Przestań się krygować. Obaj wiemy, że Hermiona strasznie cię kręci.– Na nią też rzuciliście zaklęcie? – zapytał Draco.– Oczywiście, że nie. Do niej mamy zaufanie.– To cholernie niesprawiedliwe! – Złościł się blondyn.– Poskarż się tatusiowy, jeśli chcesz... A tak w ogóle, to przed chwilą widziałem, jak jakiś miejscowy bajerował twoją żonę przy barze. Widać nie tylko tobie się podoba.– Pieprz się, Zabini! – syknął Draco, po czym ruszył z powrotem do baru, sprawdzić czy Hermiona faktycznie pozwalała sobie na flirtowanie z jakimś gamoniem.– Chętnie, przyjacielu! Mnie przynajmniej wolno! – zawołał za nim rozbawiony Diabeł. Widać, że był bardzo zadowolony, bo miał przeczucie, że jego plan ułoży się dokładnie po jego myśli.

Dramione - Sny Wybranych [Zakończone]Where stories live. Discover now