Rozdział 15

2.8K 146 4
                                    

– Witaj z powrotem, Hermiono. – Dyrektor Chivas uśmiechnął się do niej uprzejmie, ściskając jej dłoń, a zaraz potem witając się z Malfoyem i jego ojcem.
– Czy przeprowadzono już wstępne badania? – zapytała od razu Hermiona, chcąc jak najszybciej zająć się swoją pacjentką.
– Oczywiście. Twoja asystentka ma już wszystko czego możesz potrzebować i czeka na ciebie w sali pani Malfoy.
– Jaki jest stan mojej żony? – wtrącił zniecierpliwiony Lucjusz.
– Jak na razie, stabilny. Robimy co w naszej mocy, by ją wybudzić.
– Wciąż jest nieprzytomna? – zdziwiła się Hermiona.
– Niestety tak. – Chivas wyglądał na zmartwionego, a to nie wróżyło niczego dobrego.
– Koniec tych pogaduszek! Ruszaj się, Granger! – warknął Draco, idąc z powrotem do drzwi.
– Chwileczkę! Ktoś z ministerstwa przyniósł tu wasze różdżki. – Dyrektor wskazał na dwa podłużne pudełka leżące na jego biurku.
Hermiona stojąca bliżej szybko sięgnęła po pierwsze, od razu je otwierając. Niestety, w środku nie było jej różdżki. Podała pudełko Malfoyowi i wzięła drugie. Różdżka była jej potrzebna do postawienia diagnozy. Nie zwlekając dłużej, szybko wyszła z gabinetu dyrektora i ruszyła w stronę ich najbardziej luksusowej, prywatnej sali. Nie musiała nikogo pytać, by wiedzieć, że to właśnie w niej umieszczono Narcyzę Malfoy. Jej asystentka, młoda stażystka magomedycyny o imieniu Leona, czekała przed pomieszczeniem. W rękach trzymała jej biały kitel i całą teczkę dokumentów. Hermiona założyła kitel i szybko weszła do sali.
Narcyza Malfoy była tak blada i wychudzona, że prawie niknęła w białej pościeli. Wyglądała niczym wykuty w marmurze posąg. Nieruchoma i nieprzytomna. Hermiona nie raz widywała pacjentów w tym stanie. Niestety, większość z nich nie wygrywała walki z ciężką chorobą. Pozostawało jej mieć nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Właśnie rzucała pierwsze zaklęcie diagnozujące, gdy do pokoju wszedł Draco, jego ojciec i jej asystentką, która stanęła przy drzwiach, gotowa przyjąć jej polecenia. Hermiona gestem dłoni powstrzymała ich przed podejściem bliżej. Musiała mieć absolutną ciszę i spokój, by móc ocenić stan pacjentki.
Gdy zaklęcie skończyło diagnozę, Hermiona przyłożyła różdżkę o pustej kartki papieru, by móc odczytać wynik. Starła się tego po sobie nie pokazać, ale nie miała dobrych wieści. Stan Narcyzy naprawdę był krytyczny. Silna, najprawdopodobniej czarnomagiczna klątwa niszczyła jej organizm od środka. Postęp choroby był, jak widać, bardzo szybki.
– I co? – Draco nie mógł dłużej powstrzymać tego pytania.
– Trudno powiedzieć, to na razie pierwsze badanie – skłamała, nie patrząc w jego stronę.
– Kłamiesz, Granger! Zawsze tak dziwnie marszczysz nos, gdy wciskasz komuś kit!
Hermiona spojrzała na niego zaskoczona, jednocześnie czując, jak na jej policzkach pojawiają się rumieńce zawstydzenia.
– Uspokój się Draco. Panna Granger usiłuje nam pomóc – upomniał go delikatnie Lucjusz. Widać było, że stan, w jakim zastał swoją żonę, jeszcze bardziej go przygnębił.
– Wiadomo, co to za klątwa? – Hermiona zwróciła się do wciąż stojących przy drzwiach asystentki.
Leona w pośpiechu zaczęła wertować dokumenty, szukając odpowiedzi na to pytanie, gdy znów odezwał się Draco.
– No, pochwal się, ojcze – wtrącił sarkastycznie.
Lucjusz spojrzał na niego z nieskrywanym smutkiem i lekko kiwnął głową.
– Ta klątwa została rzucona przez Czarnego Pana. Ukarał nią moją żonę...
– Za to, że odważyła się mnie przed nim obronić. Ojciec niestety nie był na tyle rycerski – ironizował Draco.
– Co dokładnie ta klątwa miała powodować? – dopytywała, starając się nadal nie okazywać emocji, chociaż to, czego się dowiedziała, nieco nią wstrząsnęło. Wiedziała, że Voldemort był chorym psychopatą, ale żeby karać kobietę za to, że odważyła się obronić własne dziecko? Potworność!
– Niestety nie udało nam się na razie odnaleźć żadnej prawidłowości. Jedynie eliksir energetyczny pozwalał na jako-takie funkcjonowanie mojej żony na co dzień. Ostatnio jednak zauważyliśmy, że jego działanie powoli zaczyna słabnąć. W ostatnim tygodniu przed atakiem, Narcyza musiała wypijać już ponad pół kociołka dziennie.
– Przecież to dwukrotnie więcej niż dopuszczalna dawka! – zawołała Hermiona i szybko rzuciła na panią Malfoy kolejne zaklęcia diagnozujące.
Draco i Lucjusz w ciszy obserwowali jej pracę. Jednak ich postawy było zupełnie inne. Draco wyglądał na rozwścieczonego. Hermiona wiedziała, że to z bezsilności. Znała Malfoya na tyle, by domyślać się, że nie było dla niego niczego gorszego od poczucia bezczynności i frustracji. Nic nie mógł zrobić. Nie znał sposobu, by pomóc matce wyzdrowieć i naprawdę nie mógł znieść tej myśli. Lucjusz zaś wyglądał na zgnębionego i zmęczonego. Zmarszczki wokół jego oczu pogłębiły się, a zwykle blada cera nabrała niezdrowego odcienia szarości. Był chory z rozpaczy i poczucia winy. Zapewne dopiero teraz dostrzegał, jak wielką krzywdę zrobił swojej rodzinie, wstępując w szeregu Śmierciożerców.
– Leono, zadbaj aby uzdrowiciele podali pani Malfoy eliksir prawdziwej siły, wzmacniający numer pięć i dwie dawki tej maści na bazie Wiggenu. To powinno pozwolić nam... – W ostatniej chwili ugryzła się w język.
– Dokończ Granger! Chcę znać prawdę! – zażądał kategorycznie Draco.
– To powinno pozwolić nam kupić trochę czasu – wyjaśniła cicho.
– Ile? – zapytał krótko.
– Mam nadzieję, że wystarczająco wiele, bym mogła odkryć, co to dokładnie za klątwa i znaleźć rozwiązanie – wymruczała, spoglądając na pogrążoną w śpiączce Narcyzę.
– Gdyby potrzebowała pani dostępu do jakichś akt, czegokolwiek... – zaproponował Lucjusz.
– W razie czego dam panu znać. – Hermiona ruszyła w stronę drzwi.
– Mogę przy niej zostać? – zapytał Draco.
Hermiona odwróciła się i spojrzał na niego, nie kryjąc współczucia.
– Tak, byle nie za długo. Powinieneś odpocząć i nabrać sił...
– Poradzę sobie, Granger – mruknął pod nosem, po czym wyczarował sobie krzesło, usiadł przy łóżku matki i ujął jej dłoń.
– Dziękujemy pani. – Lucjusz skłonił się jej lekko, gdy go mijała.
Hermiona złapała za klamkę, ale zawahała się chwilę przed wyjściem.
– Obiecuję, że zrobię wszystko co w mojej mocy...
– Wiemy o tym. Kto może dokonać takiego cudu, jak nie ty, Granger? – Draco nawet nie patrzył w jej stronę, ale odniosła wrażenie, że tym razem wcale z niej nie kpił. On naprawdę wierzył, że uratuje jego matkę przed śmiercią.

Dramione - Sny Wybranych [Zakończone]Where stories live. Discover now