Rozdział 25

2.8K 141 9
                                    


 Dreszcz niepokoju przeciął jej ciało, gdy spojrzała jeszcze raz na tę karteczkę.
Tylko tyle miał jej do powiedzenia po wspólnej nocy? Dwa krótkie zdania i jedna litera? Jeśli naprawdę musiał pilnie wyjechać, to czy nie mógł jej obudzić? Wyjaśnić co się stało? To było...
Hermiona poczuła uścisk w gardle i łzy pod powiekami.
Nie raz słyszała, że Malfoy działał w ten sposób. Po zaliczeniu kobiety, zostawiał jej jakąś krótką kartkę z wyjaśnieniem i znikał. A później udawał, że nie zna owej panny, gdy mijał ją na ministerialnych korytarzach.

Nagle poczuła się brudna. Wykorzystana.
Czy naprawdę zadał sobie tyle trudu, opiekując się nią przez dwa tygodnie, a nawet udając, że nie chodzi mu tylko o seks, a o jej zdrowie, tylko po to, by wreszcie ją zaliczyć, a później uciec?
Pokręciła przecząco głową.

Nie. To nie było w jego stylu. Nie zadałby sobie, aż tyle trudu...
Chyba, że sądził, że z nią jednak będzie trudniej niż z innymi.
Jęknęła i ukryła twarz w dłoniach. Nie miała pojęcia, co o tym myśleć.
Napisał jednak, że się odezwie... Postanowiła poczekać i zobaczyć, czy naprawdę to zrobi. W sumie i tak nie miała innego wyboru.

🔅🔅🔅

Po trzech dniach mogła wreszcie wrócić do pracy. Dyrektor Chivas był zadowolony z jej wyników i wyraził zgodę, by wcześniej zakończyła rekonwalescencję, o ile nie będzie się zbytnio forsowała. Hermiona prawie popłakała się z radości na tę wiadomość.
Od trzech dni, snuła się po swoim mieszkaniu niczym duch, raz za razem łapiąc się na tym, że spoglądała w okno wypatrując sowy.
Nie odezwał się. Nie dał żadnego znaku życia.
Wiedziała, co to oznaczało.

🔅🔅🔅


Ubrała się w lekarski kitel i przeglądając najnowsze wyniki badań pani Malfoy, udała się do jej sali. Nie bardzo wiedziała, jak się zachowa, jeśli go tam zastanie, ale nie miała wyboru.

- Dzień dobry – przywitała się, wchodząc do pomieszczenia.
- Dzień dobry, panno Granger. Już pani wróciła do pracy? – przywitała ją Narcyza.
Hermiona rozejrzała się po sali i ze zdziwieniem stwierdziła, że Lidia Airbrick również w niej jest. Nie odezwała się jednak ani słowem, wyraźnie zajęta sortowaniem kopert.
- Tak, od dziś wraca pani pod moje skrzydła – Hermiona uśmiechnęła się do niej lekko.
Narcyza również uniosła kąciki ust.
- No nic, zbieram się Cissy. Muszę to szybko rozesłać.
Lidia wstała i sięgnęła po swoją torebkę.
- Nie wiem czy nie powinnyśmy jednak zapytać o zdanie Dracona, powinien mieć wpływ na decyzję... – zastanawiała się na głos pani Malfoy.
- Nie trzeba. Napisał mi dziś rano przez sowę, że cokolwiek wybiorę, będzie zachwycony – Lidia uniosła głowę i posłała Hermionie triumfujący uśmieszek.
Po plecach panny Granger przebiegł nieprzyjemny dreszcz. A więc do niej Malfoy miał czas wysłać sowę...?

Ku jej zdziwieniu, Lidia powoli podeszła do niej, wyciągając w jej stronę białą kopertę.
- Przykro mi, że Draco nie może mi teraz towarzyszyć, ale wyjechał na krótko... W każdym razie, mamy nadzieję, że przyjmie pani nasze zaproszenie na przyjęcie zaręczynowe?

Hermiona była pewna, że wszystkie kolory odpłynęły jej z twarzy.
Skoro ta kobieta rozsyła już zaproszenia, to ta sprawa nie mogła być tylko plotką. Malfoyowie nigdy nie pozwoliliby sobie na taki skandal.
Wprost nie mogła uwierzyć, że tak bardzo dała mu się nabrać...
Całą swoją siłą woli, zmusiła się do uniesienia ręki i odebrania koperty.

- Bardzo dziękuję, że państwo o mnie pomyśleli. Dam znać, czy będę mogła się stawić – oznajmiła, starając się zdobyć na uśmiech, choć całe jej wnętrze kurczyło się boleśnie.
- Świetnie. Do zobaczenia – Airbrick nie kryła swojej satysfakcji, gdy wychodziła ze szpitalnej sali.

Dramione - Sny Wybranych [Zakończone]Where stories live. Discover now