Rozdział 10

2.8K 150 2
                                    


Hermiona postanowiła go posłuchać i pędem ruszyła w stronę morza. Nie obejrzała się za siebie. Wbiegła do zimnej wody po sam pas i dopiero wtedy odwróciła się w stronę plaży.Draco wyjął z ogniska na wpół płonące palno drewna i cofał się w stronę wody, wymachując nim przed sobą, tak by drapieżnik z dżungli nie zbliżył się zanadto do niego. Hermiona z daleka nie umiała ocenić, co to właściwie za stwór. Wyglądał jak lampart, ale przecież one nie występowały na Hawajach! Być może było to Nundu... Ale to by oznaczało ich koniec. Nundu nigdy nie pokonało mniej niż stu czarodziei na raz. Draco był coraz bliżej wody, ale zwierzę wyglądało na gotowe do ataku. Dziwnie powarkiwało, a jego oczy złowrogo świeciły w ciemności.Hermiona w panice rozejrzała się dookoła. Co mogła zrobić? Gdyby tylko miała przy sobie różdżkę! Nie miała dosłownie nic, czym mogłaby pomóc Malfoyowi w walce z dziwnym drapieżnikiem. Stała w zimnej wodzie, w samym bikini, ale wiedziała, że musi coś zrobić, bo inaczej oszaleje! To zwierzę naprawdę mogło zrobić Malfoyowi jakąś krzywdę! Nagle jednak wyczuła palcami stóp kamień. Nie miała innego wyboru. Zanurkowała i po omacku wyłowiła kilka niewielkich kamieni, po czym desperacko rozchlapując wodę, ruszyła w stronę brzegu, gdzie Draco nadal próbował odgonić tego stwora.– Granger, nie! Nie zbliżaj się tu! – krzyczał Malfoy, ale Hermiona nie miała zamiaru go słuchać.Wzięła szeroki zamach i rzuciła kamieniem. Drapieżnik zaryczał i odskoczył w tył, bowiem trafiła w sam czubek jego kociej głowy. Draco korzystając z okazji rzucił w niego wciąż płonącym konarem. Uderzył on w korpus zwierzęcia, które zawyło z bólu i skomląc, szybko uciekło z powrotem w stronę dżungli.Draco wbiegł do wody, po chwili znajdując się obok Hermiony. Niezbyt delikatnie złapał ją za ramię i przyciągnął do siebie, tak że straciła równowagę.– Idiotko! – warknął jej prosto do ucha. – Jak ci mówię, że masz się nie narażać, to na przyszłość mnie posłuchaj! – mówił, przytulając ją do siebie z całej siły.Obydwoje mieli przyśpieszone oddechy i byli kompletnie wykończeni, a woda, w której stali, była tak zimna, że po chwili zaczęli drżeć.– Musimy dojść do tej skały. – Draco wskazał duży kamień na wpół zanurzony w wodzie. Złapał ją za rękę i powoli zaczął prowadzić w tamtą stronę. – Spędzimy na niej noc. W razie gdyby to dziwne coś wróciło, będziemy mogli szybko wskoczyć do wody.Dotarli do skały i resztkami sił wspięli się na nią, dosłownie padając ze zmęczenia.– Co to w ogóle było? – zapytała go, szczękając zębami.– Gdyby nie fakt, że to niemożliwe, to powiedziałbym, że Nundu... Przynajmniej tak wyglądało.– O Godryku! Mogliśmy zginać! – jęknęła.– Zabini i całe Ministerstwo mi za to zapłacą, daję słowo – psioczył Malfoy.– Dlaczego ich wciąż nie ma? Przecież ta wyspa jest strasznie niebezpieczna! A teraz na dodatek zamarzam na kość!– Ty, Granger? Przecież wszyscy w Ministerstwie wiedzą, że jesteś oziębłą królową lodu. Takie zimno, to twoje środowisko naturalne – zaśmiał się wrednie pod nosem.– Serio, Malfoy, taki banał w obliczu tego, że niemal nie zostaliśmy pożarci przez dzikie zwierze, a teraz siedzimy na skale na środku oceanu i tyłki nam dosłownie odmarzają? – zakpiła.Draco roześmiał się głośno.– Jeśli chcesz, to mogę opowiedzieć ci dowcip na rozgrzanie. Przychodzi Granger do magomedyka z Tykwobulwą w uszach...– Znam to, Malfoy, słabe jak twoje oceny z transmutacji w szóstej klasie – odgryzła się.– No to inny. Czym się różni Granger od skrzeloziela?– Zamknij się, Malfoy albo zaraz zrzucę cię z tej skały, a przy odrobinie szczęścia to dzikie zwierzę wróci tu i cię pożre! – wściekała się.– Wiele razy wyobrażałem sobie swoją heroiczną i bohaterską śmierć, ale nie sądziłem, że mógłbym zginać razem z tobą, Granger. To by było takie żałosne...– Skoro ja miałabym umrzeć, to tym lepiej, jeśli i ciebie zabrakłoby na świecie. Wszystko by się wtedy wyrównało!– No, jasne! Komu byś dokuczała, gdyby mnie zabrakło?– Nikomu. Jestem miłą osobą i nie dokuczam ludziom, jeśli na to nie zasługują.Draco podniósł się i obrócił w jej stronę, opierając się na łokciu.– Beze mnie twoje życie starej panny byłoby jeszcze bardziej puste i smutne – kpił.– Nie schlebiaj sobie, Malfoy – oburzyła się. – Nie masz żadnego wpływu na moje życie!– Kłamiesz – stwierdził Draco, zadowolony z siebie, po czym założył ręce za głowę i rozłożył się wygodnie na zimnej skale.– Wcale nie! I wcale nie jestem starą panną! – kłóciła się, odwracając się do niego plecami wyraźnie obrażona.Draco przysunął się do niej i objął ją swoim ramieniem, przyciągając do siebie i mocno przytulając.– Malfoy, co ty...!? – zawołała oburzona.– Taki z ciebie magomedyk, Granger, a nie wiesz, że jak jest komuś zimno, to najlepiej ogrzewa go ciepło drugiego ciała?– Natychmiast mnie puść!– I tak wiem, że od zawsze o tym marzyłaś.– Wolę zamarznąć, niż obściskiwać się z tobą! – krzyknęła, próbując się od niego odsunąć i zdjąć z siebie jego rękę.– Ale ja nie wolę, więc bądź cicho i spróbuj zasnąć. Rano będziemy musieli podjąć jakąś decyzję. Nie możemy wiecznie siedzieć na tej skale. – Nie zważając na jej protesty, Draco objął ją jeszcze mocniej.– Nienawidzę cię – szepnęła cicho, odwracając się i układając głowę na jego ramieniu. Jego ciepło było zbyt kuszące, by z tego rezygnować.– Ja ciebie też, z całego serca... – mruknął sennie.– Ty nie masz serca – warknęła pod nosem.Draco uśmiechnął się delikatnie. Mogła mówić co chciała, ale on już wiedział, że wcale nie był jej obojętny. Bo czy w innym przypadku rzuciłaby się tak bohatersko, by go uratować?

Dramione - Sny Wybranych [Zakończone]Where stories live. Discover now