Rozdział 26

2.8K 138 12
                                    

    Kolacja nie była specjalnie udana, choć Keona robił co mógł, by poprawić jej nastrój. Hermiona starała się uśmiechać i ciągnąć rozmowę, ale w jej głowie panował taki chaos, że kompletnie nie potrafiła sobie z tym poradzić. Hulihee wyczuwał, że coś jej jest, ale taktownie starał się nie poruszać tego tematu.

Nie mogła zrozumieć, po co Malfoy przyszedł za nią do gabinetu i powiedział, że za nią tęsknił. Przecież przez prawie dziesięć dni nie dał jej znaku życia, choć obiecał się odezwać...
Nie pojmowała, czego jeszcze mógł od niej chcieć, skoro dostał już to, na czym mu zależało. Jej nazwisko mogło zagościć na liście jego podwojów.

- Myślami jesteś mile stąd – zauważył Keona.
- Przepraszam. Miałam ciężki dzień – skłamała, zmuszając się do uśmiechu.
- To przez niego, prawda?
Chciała gwałtownie zaprzeczyć, ale nie mogła.
- To nie ma znaczenia – powiedziała cicho.
- Najwidoczniej ma, skoro prawie drugi raz mi przyłożył. Jest o ciebie chorobliwie zazdrosny.
- Nie ma powodów. Nic nas nie łączy – wytłumaczyła, czując dziwny ciężar w okolicach serca.
- Nic poza tym, że on cię kocha... - Keona uśmiechnął się do niej.
- To bzdura. Ma narzeczoną. Wkrótce biorą ślub – opowiadała, starając się nie pokazywać, jak samo myślenie o tym, jest dla niej cholerne trudne.
- Może i ma narzeczoną, w arystokratycznych rodach, to dość powszechne, by aranżować małżeństwa, ale to nie wyklucza tego, że może kochać ciebie...
- Nie obraź się, ale nie chcę o tym rozmawiać – przerwała mu dość szorstko.
- Oczywiście, rozumiem. Chcę jednak zapytać, czy ty wiesz, co do niego czujesz? Chcę tylko wiedzieć, czy mam jeszcze prawo robić sobie jakieś nadzieje? – wyznał bez ogródek amerykański agent.
Hermiona spojrzała na niego i westchnęła cicho.
- Przykro mi Keona, ale chwilo nie jestem gotowa na żadne nowe relacje – wyznała zgodnie z prawdą.
To, że Malfoy być może potraktował ją, jako kolejną wkładkę do łóżka, było dla niej naprawdę raniące. Musiała sobie dać czas, by jakoś to przetrawić.
- Rozumiem... - przyznał z wyraźnym smutkiem.
Hermiona ujęła jego dłoń i uśmiechnęła się pocieszająco.
- Jesteś fantastycznym facetem. Jeśli za jakiś czas, zdecyduje się chodzić na randki, a będziesz jeszcze zainteresowany, to na pewno dam ci znać – obiecała.
Hulihee uśmiechnął się i ujął jej dłoń, unosząc ją, by złożyć na niej pocałunek.
- Wcześniej spodziewam się od ciebie zaproszenia na ślub. Ale zobaczymy...


🔅🔅🔅


Siedział na kanapie w swoim salonie i tępo wpatrywał się w płonący w kominku ogień.

- Ooo stary! Te bicze wodne są boskie. Muszę sobie takie sprawić – zachwalał Zabini, podchodząc do barku, by i sobie nalać porcję whisky, widząc, że Draco już trzyma w dłoniach szklaneczkę z bursztynowym napojem.
- Dzięki, że zostałeś. Jakoś nie mam ochoty upijać się dziś sam – burknął blondyn, wychylając alkohol jednym łykiem.
- Co masz zamiar zrobić z tymi zaręczynami? Wszyscy nasi znajomi dostali już zaproszenia na to durne przyjęcie – opowiadał Zabini, siadając obok niego na kanapie.
Obaj byli ubrani w luźne, dresowe spodnie i t-shirty. Blaise w biały, a Draco w czarny.
- Zabiję tę głupią dziwkę Airbirck – warknął Malfoy, wstając i znów podchodząc do barku.
- Nie możesz winić Hermiony za to, że w to uwierzyła... - wytłumaczył mu cicho Zabb.
Draco rzucił mu ostre spojrzenie.
- Umówiła się z tym pierdolonym złamasem na kolację, jak mam jej nie winić? – wściekał się.
- Smoku...
- Wracałem tu tylko z jedną myślą! Chciałem ją zobaczyć! Przytulić! Porozmawiać z nią i poprosić, byśmy się szybciej zdecydowali na coś poważnego, ze względu na matkę, a ona...
Draco zacisnął zęby i znów napił się whisky.
- A ona ponad tydzień temu dostała zaproszenie na twoje zaręczyny z inną kobietą, a później przeczytała o tym milion artykułów w prasie. Jak sądzisz? Co miała prawo pomyśleć? – irytował się Zabini.
- Po tym co między nami zaszło, myślałem, że mi ufa... - Draco wziął głęboki oddech i z dezaprobatą pokręcił głową.
- A co zaszło? – spytał chciwe Blaise.
Malfoy rzucił mu niechętne spojrzenie.
- Dobrze wiesz co!
- Poszliście do łóżka, po tym jak zmyliście się z pubu? – dociekał.
Blondyn skinął lekko głową.
- I co było dalej?
- Nie zasnąłem na więcej niż pół godziny, gdy przyleciała swoja ojca z informacją o tym, że zaraz wykituje. Wiesz, że złapałem co miałem pod ręką i pół godziny później już byłem w Amazonii.
Blaise przyjrzał mu się uważnie.
- A co jej powiedziałeś na odchodne?
Draco spojrzał na niego zdziwiony.
- Nic jej nie powiedziałem. Zostawiłem tylko kartkę, z informacją, że musiałem wyjechać i że się odezwę. Ale sam wiesz, jak tam było. Nie mogłem znaleźć sowy i...
- Poprosiłeś ją, by na ciebie poczekała? Napisałeś coś, że to była wyjątkowa noc?
- Nie. Nie miałem czasu... - Draco, skrzywił się lekko pod nosem.
Zabini gwałtownie wstał i szybko wyszedł z salonu.
Malfoy zastanawiał się co go ugryzło, ale po chwili jego przyjaciel wrócił do pokoju... Z jego dużym, ciężkim butem do gry w Qudditcha.
- Masz i natychmiast jebnij się tym w łeb! – nakazał ostro.
- Co? – Draco wyglądał na skonsternowanego.
Zabini warknął wściekle i cisnął butem o podłogę.
- I ty śmiesz jeszcze mieć do niej o coś pretensje? Ty skończony tłuczku! Po tym, jak się z nią pierwszy raz przespałeś, zostawiłeś jej jakiś marny karteluszek, nie pisząc nic miłego, tylko jakieś pierdoły o wyjeździe? I ty się dziwisz, że na ciebie nie czekała? Ty idioto! Zapewne doszła do wniosku, że tylko ją zaliczyłeś, jak każda inną! A już na pewno, jak zaraz później ta pochrzaniona Airbrick wręczyła jej zaproszenie na wasze przyjęcie zaręczynowe! – pieklił się Blaise.
- Nie pomyślała tak! Przecież spędziliśmy razem wiele czasu, byliśmy blisko... - Draco poczuł, jak spinają mu się wszystkie mięśnie.
- Smoku! Hermiona Granger, to nie jest kobieta, której po wszystkim zostawia się karteczkę na poduszce! Powinieneś był ją obudzić i powiedzieć jej co się dzieje! – tłumaczył mu szorstko Zabb.
- Kurwa... - Blondyn złapał się za głowę, powoli dochodząc do wniosku, że jego przyjaciel może mieć rację.

Zachował się, jak skończony palant. Koncertowo dał dupy na całej linii! Sam teraz poczuł nagłą ochotę, by podnieść z ziemi ten ciężki but i serio przyłożyć sobie nim w łeb.
Sięgnął do karafki, chcąc jeszcze napić się whisky, ale Blaise obcesowo wyrwał mu ją z ręki.
- Nie pij więcej, tylko idź do niej!
- Nie dziś...
- Właśnie, że dziś! Zbieraj się! – nakazał Blaise, tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Nie mam pojęcia, gdzie polazła z tym kretynem! – Draco ze złością zacisnął pięści.
- Więc waruj pod jej drzwiami, do czasu aż wróci!
- A co jeśli przyjdzie z nim? – Malfoy zacisnął szczęki, na samą myśl.
- Powtarzam ci, że to nie jest tego typu kobieta, Smoku...
- Wiem... - wyszeptał.
- Idź i nie spierdol tego! Nie po to wymyślałem całą tą durną misję na Maui, by was do siebie zbliżyć, byś teraz zaprzepaścił ten wysiłek! – Blaise uśmiechnął się cwanie.
Draco spojrzał na niego z niedowierzaniem.
- Mam nadzieję, że zmyślasz na poczekaniu, tylko po to by mnie rozbawić...– ostrzegł Malfoy.
- No co? Myślałeś, że jestem ślepy? Błagam cię! To za długo już trwało!
- Zabini...
- Dobra, przyłożysz mi później, ale teraz idź! – popędził go.
Draco westchnął i ciężkim krokiem ruszył do sypialni. Nie miał pojęcia co jej powiedzieć, ani jak przeprosić. Wiedział tylko, że musi to zrobić. Nie mógł jej stracić. Nie teraz, kiedy z całą mocą zrozumiał, co tak naprawdę do niej czuje.


🔅🔅🔅


Hermiona była zmęczona. Wlokła się po schodach, w duchu dziękując sobie, że jej nowe lokum, będzie zlokalizowane na parterze. Przynajmniej jakiś plus.
Weszła na korytarz prowadzący do jej mieszkania i zamarła, widząc go opierającego się o ścianę, bok jej drzwi.
Draco słysząc jej kroki, poderwał głowę i spojrzał prosto na nią.
- Jesteś... - odezwał się.
Sięgnęła do torebki po klucze i podeszła bliżej.
- Narzeczona wie, że odwiedzasz obce kobiety po nocy? – Nie mogła sobie podarować tej odrobiny sarkazmu.
- Hermiona...
- Wejdź. Nie chcę się kłócić na korytarzu – zdecydowała, wchodząc do mieszkania i zapalając światło.
- Nie przyszedłem się z tobą kłócić – Draco zamknął za sobą drzwi i od razu złapał ją za ramiona, chcąc pomóc jej zdjąć płacz.
Odsunęła się od niego gwałtownie i rzuciła mu niechętne spojrzenie.
- W takim razie, po co przyszedłeś? Coś nie tak z czekiem? Kwota jest za mała?
Draco zacisnął zęby i zrobił krok w jej stronę.
- Przestań! Dobrze wiesz...
- Niczego nie wiem – odpowiedziała, zła, że zdradziecko zadrżał jej głos.
- Skarbie... - Malfoy najwyraźniej znów miał zamiar wziąć ją w ramiona, ale Hermiona znów się odsunęła.
Nie mogła mu na to pozwolić, bo jeśliby to zrobił, jak nic by się przed nim rozpadła.
- Posłuchaj. Nie musisz mnie przepraszać, ani mi niczego tłumaczyć. Rozumiem, że masz zobowiązania wobec rodziny i musisz poślubić Lidię. Nie mam ci za złe, tego co się stało. Jesteśmy przecież dorośli. Zapomnijmy o sprawie i życzmy sobie wzajemnie szczęścia.

Hermiona była naprawdę z siebie dumna, że udało jej się wygłosić całą tą przemowę normalnym tonem i nie uronić przy tym nawet jednej łzy.
Draco spojrzał na nią z wyraźną złością.

- Przestań pieprzyc bzdury! W życiu nie poślubię Airbrick! I nie mam zamiaru zapominać o niczym, co się wydarzyło pomiędzy nami!
- Poślubisz ją – powiedziała spokojnie.
- Nie! Hermiona...
Tym razem nie zdążyła mu uciec, bo złapał ją mocno w ramiona i przytulił.
Poczuła, że łzy wypływają jej na policzki i zaszlochała cicho.
- Nie płacz, kochanie. Jestem tu. Wszystko się ułoży... - Draco gładził ją po włosach, napawając się ich zapachem.
- Poślubisz ją – powtórzyła cicho.
Draco oderwał się od niej i spojrzał w jej zapłakane oczy.
- Nigdy! I nic mnie nie obchodzi zdanie moich starych, ja...
- Nic? Nawet ostatnie życzenie umierającej matki? – spytała cicho.
- Co? – Malfoy zdawał się jej nie zrozumieć.
- Nie powiedziała ci jeszcze? – zdziwiła się trochę.
- O czym ty do diabła mówisz? – blondyn wyraźnie się zdenerwował.
- Twoja mama wyznała mi, że to jej ostatnie życzenie. Twój ślub z Airbrick – wyjaśniła, starając się powstrzymać łzy.
- To bzdura! Nie może...
- To ty nie możesz! – krzyknęła, odpychając się od niego.
- Hermiono... - Draco wyglądał na zdruzgotanego.
- Nigdy byś mi nie wybaczył, gdybyś przeze mnie poróżnił się z chorą matką. Obydwoje o tym wiemy. Musisz to zrobić. Wiem, że zrobisz dla niej wszystko.
- Ale nie to! – zapewnił, znów robiąc krok w jej stronę.
Hermiona uniosła dłoń, chcąc go powstrzymać.
- Nie ważne. Jeśli nie chcesz, nie wypełniaj tego życzenia, ale mnie w to nie mieszaj. Nie chcę mieć nic wspólnego z tym bagnem, bo wiem, że by mnie w końcu pochłonęło i zniszczyło. Nie nadaję się na osobę, która walczy z całym światem o coś, czego nawet nie jest pewna!
- Nie jesteś pewna? – spytał głucho, a w jego oczach błysnął ból i rozczarowanie.
Hermiona wytrzymała jego spojrzenie, choć dosłownie pękało jej serce.
- A ty jesteś? Jesteś pewien, że będziesz mógł żyć, ze świadomością, że zawiodłeś ukochaną matkę, której nie zostało za wiele czasu?
Draco otworzy usta... Ale po chwili je zamknął i ukrył twarz w dłoniach.
- Nie – przyznał cicho.
- Właśnie. Dlatego to dobry moment, by każde z nas poszło w swoją stronę – oświadczyła, chcą zabrzmieć pewnie.
- Nie wiem czy potrafię...
Znów zbliżył się do niej.
Hermiona nie opierała się tylko pozwoliła mu wziąć się w ramiona i sama objęła go mocno. Wiedziała, że to być może ostatni raz, kiedy będzie mogła to zrobić.
- Zapomnij Draco, proszę... - wyszeptała mu do ucha.
- Nigdy!
Złapał ją za włosy i odciągnął jej głowę, by złożyć na jej ustach brutalny, desperacki wręcz pocałunek. Zatracili się w nim oboje, nieszczęśliwi, rozbici, spragnieni i złamani.
Wreszcie Hermiona oderwała się od niego.
- Powinieneś już iść – wyszeptała.
- Nie mogę – jęknął, opierając swoje czoło o jej.
- Tak będzie lepiej. Oboje o tym wiemy – zebrała całą siłę woli, jaka jej jeszcze pozostała, by odsunąć się od niego.
Blondyn zacisnął powieki, ale w końcu zrobił krok w tył.
- Nigdy cię nie zapomnę – zapewnił z mocą.
- Zapomnisz. Przyjdzie taki dzień... - odpowiedziała, choć sama w głębi serca czuła, że ona nie będzie potrafiła tego zrobić.
Draco spojrzał na nią po raz ostatni, po czym odwrócił się i prawie wybiegł z jej mieszkania, mocno zatrzaskując za sobą drzwi.


🔅🔅🔅


Hermiona podeszła do nich powoli i powoli przekręciła zamek, po czym oparła się o nie i osunęła się na podłogę. Gorzki szloch wyrwał się z jej piersi, a ból jaki odczuwała, by tak ogromny, że nie mogła wręcz złapać oddechu.

Wiedziała, że postąpiła słusznie. Gdyby pozwoliła mu jeszcze głębiej wejść w swoje życie, a on potem znienawidziłby ją za to, że przez nią nie wypełnił ostatniej woli matki, to jak nic by ją to zniszczyło. I tak znaczył dla niej więcej, niż powinna do siebie w ogóle dopuszczać. Niestety było już za późno. Będzie musiała to przecierpieć i przetrawić. Na złamane serce nie było przecież żadnego eliksiru.

Dramione - Sny Wybranych [Zakończone]Where stories live. Discover now