Rozdział 24

3.2K 146 12
                                    


Gdy się obudziła, okazało się, że znów jest w mieszkaniu sama. Przeszła przez salon i kuchnie, ale Dracona nigdzie nie było. Podejrzewała, że najpewniej wrócił do szpitala do swojej matki, albo do swojego mieszkania. Nie żeby jej to przeszkadzało, ale spędzenie popołudnia w jego objęciach było dla niej czymś zupełnie nowym i nie mogła zaprzeczyć, że również fascynującym.

Spojrzała na zegarek, rejestrując, że jest już pora kolacji. Postanowiła zrobić sobie jakąś kanapkę, nim zażyje wieczorną porcję eliksirów. Obawiała się jednak, czy jej lodówka przypadkiem nie świeciła pustkami. To nic, najwyżej zamówi coś na szybko z pobliskiej jadłodajni...

Nim jednak zdążyła zajrzeć do lodówki, ktoś zapukał do jej drzwi.
Poszła otworzyć, spodziewając się, że to być może, któryś z jej mugolskich sąsiadów, znów szukał zaginionego kota.
Okazało się jednak, że był to mężczyzna ubrany w elegancki, czarnych uniform.

- Pani kolacja. Z pozdrowieniami od pana Malfoya – oznajmił z uśmiechem, wręczając jej białą, papierową torbę z logo znanej w magicznym świecie chińskiej restauracji.
Hermiona z dezaprobatą pokręciła głową. Draco naprawdę przesadzał!

- Proszę mu podziękować – burknęła, odbierając torbę i zamykając drzwi.
Nadal miała mętlik w głowie i sama nie wiedziała co począć. No nic... Może jeśli Malfoy zjawi się u niej jutro, to wtedy pogadają.


🔅🔅🔅

Po doskonałym jedzeniu i cudownej kąpieli, Hermiona ułożyła się wygodnie w łóżku i sięgnęła po książkę. Wieczorna dawka eliksirów leczniczych, wprawiła ją w stan błogiego rozleniwienia. Miała nadzieję, że szybko będzie mogła z nich zrezygnować, bowiem denerwowała ją ilość czasu, które przez nie przesypiała. Wiedziała jednak, że sen jest niezbędny dla prawidłowej regeneracji organizmu, dlatego też nie uchylała się przed leczeniem.
Nie poczytała długo, czując jak znów opanowuje ją senność. Ostatnie o czym myślała, przed zaśnięciem, było to gdzie Malfoy spędzi dzisiejszą noc.
Czy wróci do swojego mieszkania? Czy może zostanie z Narcyzą w szpitalu, jak czasem miał w zwyczaju? Nim się nie obejrzała, zasnęła, kołysana myślami o nim.


🔅🔅🔅

To nie mógł być sen. Uścisk ręki na jej talii i powiew gorącego oddechu na uchu, były zbyt realne, by mogła je uznać za nierzeczywiste.
Uniosła się lekko i obejrzała przez ramię.
- Śpi skarbie, nie chciałem cię obudzić... - wymruczał, wzmacniając uścisk.
Hermiona rozchyliła usta, w totalnym zdziwieniu.
Co Malfoy robił w jej łóżku, z nagim torsem i mokrymi po prysznicu włosami? Już miała go o to zapytać, gdy ponownie to on się odezwał.

- Przepraszam, że nie było mnie tak długo, ale mamie się nieco pogorszyło...
- Och! Naprawdę? – zainteresowała się od razu.
- Połóż się. Rano ci opowiem – poprosił, wyraźnie zmęczonym głosem.

Opadła na poduszkę i nie zaprotestowała, gdy on wtulił się w jej plecy.
- To coś poważnego? – zapytała, wiedząc, że nie zaśnie póki się nie dowie.
- Zdaniem Chivasa, ta maść wiggenowa przestaje działać – odpowiedział ponuro.
Hermiona poczuła całą sobą, jak bardzo był przybity tą sytuacją.
Czy to dlatego do niej przyszedł? Czy chciał dziś zasnąć obok niej, licząc na to, że to go trochę pocieszy?

Powoli odwróciła się twarzą do niego i delikatnie pogłaskała go po policzku. Draco westchnął cicho, przesuwając dłonią po jej biodrze i boku.

- Nie martw się. Maść z śliny Lunabalii będzie równie skuteczna. Zmienimy ją i na pewno nastąpi poprawa... - wyszeptała cicho.
Malfoy znów westchnął, po czym przyciągnął ją do siebie i pocałował delikatnie.
Wplotła palce w jego włosy, pozwalając mu pogłębić pocałunek i samej oddając go z coraz większą żarliwością.

Dramione - Sny Wybranych [Zakończone]Where stories live. Discover now