Rozdział 14

2.8K 141 8
                                    


Lucjusz Malfoy ubrany w elegancki, mugolski garnitur stał przed nią i uważnie jej się przyglądał, a ona poczuła wielką ochotę, by natychmiast zapaść się pod ziemię. Wiedziała, że ten człowiek gardził nią z całych sił, a teraz od tak usłyszał, że używała jego rodowego nazwiska.– Czyżbym przegapił jakąś ważną uroczystość w życiu mojego syna? – zapytał, przeszywając ją wzrokiem.Hermiona wzięła głęboki oddech, w myślach gorączkowo szukając jakiejś sensownej odpowiedzi. Na jej szczęście, akurat w tym samym momencie z windy w końcu korytarza wyszli Draco i Zabini.Draco widząc Hermionę stojącą oko w oko z jego ojcem, zatrzymał się w pół kroku, a później ruszył w ich stronę prawie biegiem.– Co ty tu, do cholery, robisz? – syknął, łypiąc złowrogo na ojca i ku zdziwieniu Hermiony złapał ją za dłoń i przyciągnął bliżej siebie.– Właśnie poznaję swoją synową. – Lucjusz wciąż z zainteresowaniem przyglądał się Hermionie.– Mówiłem ci już, że masz się nie wtrącać w moje sprawy!– Spokojnie, Draconie, nie przyjechałem tu w złych celach.– Jasne! Ty nigdy nie masz złych celów, ojcze. Najwyraźniej mimo wszystko, wciąż masz ochotę, by wtrącać się w moje życie!– Nie – odpowiedział spokojnie Lucjusz.– To czego tu szukasz?!– Powiesz mi, dlaczego panna Granger przedstawia się naszym nazwiskiem?– Bo tak się teraz nazywa. Wciąż mi powtarzałeś, że najwyższy czas się ożenić. Zdziwiony? – Draco sugestywnie uniósł brew i objął Hermionę w tali.– Raczej jestem zaskoczony tym, że taka porządna dziewczyna cię zechciała. – Lucjusz wyglądał, jakby mówił całkiem poważnie. Draco w odpowiedzi tylko prychnął lekceważąco.– Może nie blokujmy tak całej recepcji? – Blaise nerwowo rozglądał się dookoła, widząc, że mugole z zainteresowaniem przysłuchują się tej wymianie zdań. – Co powiecie na wspólne śniadanie na tarasie? – zaproponował.– Po co przyjechałeś? – zapytał Draco, ignorując propozycję przyjaciela.– Śniadanie to świetna myśl. Panno Gran... Hermiono, pozwolisz? – Lucjusz kurtuazyjnie wysunął w jej stronę ramię, najwyraźniej chcąc odprowadzić ją do stolika.Hermiona kompletnie nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. Skąd, u diabła, wziął się tu Lucjusz i dlaczego Draco zareagował na niego w taki alergiczny sposób? Interesowało ją też, czy naprawdę Lucjusz nie wiedział nic na temat ich misji, skoro Malfoy udawał przed nim, że są prawdziwym małżeństwem?– Dobrze, zjedzmy to całe śniadanie – warknął Draco, po czym znów złapał Hermionę za dłoń i sam poprowadził ją do stolika ustawionego na hotelowym tarasie.Śniadanie było podawane w formie bufetu, ale jakoś nikt z nich nie miał specjalnie apetytu. Hermiona zamówiła tylko sok pomarańczowy, a trzej mężczyźni zdecydowali się na kawę.– Ponownie pytam, co tu robisz? – dociekał Draco.Lucjusz westchnął ciężko i wyjął z kieszeni swojej czarnej marynarki pożółkłą kopertę.– Niestety nie przyjechałem wam pogratulować z okazji ślubu. – Wyraźnie się zasępił, po czym ku zdziwieniu wszystkich wręczył kopertę Zabiniemu.– Obejdziemy się bez twoich gratulacji. – Draco wyglądał na poirytowanego.– Pan Minister osobiście to podpisał? – zapytał Blaise, szybko czytając to, co dał mu Lucjusz.– Tak. Przykro mi, synu, ale będziesz musiał chwilowo wrócić do rzeczywistości, w której, jak przypuszczam, panna Granger nie jest jeszcze twoją żoną. – Lucjusz westchnął zrezygnowany, po czym napił się kawy.– Wiesz o naszej misji? – zdziwił się Draco.– Pan Minister powiedział mi, gdzie jesteście. Niestety nie wspomniał, na czym polega ta cała mistyfikacja. Jednak, jak rozumiem, panna Granger tylko udaje twoją żonę?Hermiona otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, ale niestety nie bardzo wiedziała co, więc tylko kiwnęła głową.– Znów się wtrącasz tam, gdzie nie powinieneś? – warknął młodszy blondyn.– Nie denerwuj się. Tym razem to naprawdę pilna sprawa... – Lucjusz wyraźnie spochmurniał, a Draco nagle usiadł wyprostowany niczym struna.– Coś nie tak z matką? – zapytał, a Hermiona usłyszała autentyczny strach w jego głośnie.Lucjusz w odpowiedzi jedynie lekko skinął głową.– Klątwa...? – Draco, o ile to w ogóle możliwe, zbladł jeszcze bardziej niż zwykle.– Niestety. To się stało wczoraj rano. Tym razem jest naprawdę źle.– Ale jak to możliwe? Przed moim wyjazdem była w świetnej formie! – gorączkował się Draco.– Przecież wiesz, że to się dzieje nagle i bez ostrzeżenia... – burknął jego ojciec.– Muszę jak najszybciej wracać! – zerwał się z krzesła tak gwałtownie, że się przewróciło.– Obydwoje musicie. Oczywiście, o ile panna Granger zgodzi się nam pomóc – wtrącił Lucjusz.Hermiona spojrzała na niego zaskoczona.– Ja? – zapytała w tej samej chwili, gdy Draco wypalił:– Ona?– Zdaniem dyrektora Chivasa tylko pani jest w stanie pomóc mojej żonie... – Malfoy senior wyglądał na bardzo zgnębionego.– Co tak właściwie się dzieje? – zapytała z przejęciem.– Wszystkiego się dowiesz na miejscu, Hermiono, teraz nie ma czasu – wtrącił Zabini. – Idźcie się spakować, a ja załatwię wam Świstoklik. Za godzinę będziecie z powrotem w Londynie. – Blaise wstał i szybko odszedł od stołu.

🔅🔅🔅


Chaotycznie wrzucali swoje rzeczy do walizek, chcąc jak najszybciej wszystko spakować i udać się w miejsce, z którego mieli wrócić do domu. Lucjusz został na hotelowym tarasie, a Blaise załatwiał im jak najszybszy transport do Londynu.– To twoje. – Draco rzucił jej górę od kostiumu kąpielowego, którą poprzedniego wieczoru zostawiła w łazience.– Malfoy, posłuchaj, ja przepraszam za wczoraj... – wypaliła, nie mogąc się dłużej powstrzymać.W odpowiedzi on parsknął krótkim, urwanym śmiechem.– Nie powinno się przepraszać za bycie szczerym. Powiedziałaś to, co myślisz i tyle – sarknął, odwracając się do niej plecami, by spakować swoją podręczną torbę.– To nie była szczerość, tylko wściekłość... No i dwie butelki wina ananasowego – przyznała, rumieniąc się lekko.Draco nagle odwrócił się i zrobił dwa kroki w jej stronę.– Możesz sobie o mnie myśleć, co tylko zechcesz, Granger, bo mam to głęboko w nosie, ale przysięgam, że jeśli pomożesz wyzdrowieć mojej matce, to dam ci wszystko, czego ode mnie zażądasz.– Zrobię wszystko, co w mojej mocy, przysięgam – powiedziała z przekonaniem i determinacją.Draco przyglądał jej się przez chwilę w skupieniu, po czym potakująco kiwnął głową i wrócił do pakowania.Po dziesięciu minutach byli gotowi i dołączyli do Lucjusza i Zabiniego, którzy czekali na nich na tarasie. Oprócz nich byli tam również Harry, Ginny i Lavender.– Taksówka zawiezie was do starego magazynu w centrum, tam już czeka na was Świstoklik. Zająłem się już wszystkimi formalnościami w recepcji – poinformował ich Zabini.– Musimy się pośpieszyć – burknął Lucjusz.– Widzimy się w Londynie. – Ginny pierwsza podeszła, by uściskać przyjaciółkę.– Szkoda, że musicie już jechać – dodała Lav, również ją obejmując.– Hermiona, a może wolałabyś, bym wrócił z tobą? – zapytał uprzejmie Harry.– Żadnych zmian! Sytuacja państwa Malfoy była wyjątkowa! – zawołał Zabini.– Dziękuję wam wszystkim, ale musimy już iść. Spotkamy się po waszym powrocie! – zapewniła ich Hermiona.– Informuj mnie, Dracz, jak się ma sytuacja. W razie czego będę tam w ciągu godziny. – Draco i Blaise uścisnęli sobie dłonie, ale Hermiona wiedziała, że im również nie jest łatwo. Przyjaźnili się ze sobą od lat i zawsze mogli na siebie liczyć w ciężkich sytuacjach, a Draco właśnie teraz taką przechodził.– Do zobaczenia – rzucił Draco do wszystkich zebranych, po czym złapał za swoją torbę i Hermiony, i ruszył do wyjścia, przed którym czekała taksówka.Lucjusz żegnając wszystkich krótkim skinieniem głowy, poszedł w ślady syna.– Bawcie się dobrze! – Hermiona uśmiechnęła się i pomachała do swoich przyjaciół i Zabiniego. Szkoda jej było opuszczać tak szybko Maui, ale z drugiej strony nie umiałaby przespać spokojnie jednej nocy, wiedząc, że gdzieś był ktoś, komu mogła pomóc w powrocie do zdrowia.Nie miała pojęcia, co dolegało Narcyzie Malfoy, ale po zachowaniu jej męża i syna wywnioskowała, że musiało to być coś poważnego. Chciała się jak najszybciej dowiedzieć, o co chodziło.

🔅🔅🔅

Londyn przywitał ich deszczem i przeraźliwie zimnym wiatrem. Hermiona skuliła się w sobie, gdy jej letnią, zwiewną sukienkę przeszył lodowaty podmuch.– Rzucę na was zaklęcie ciepła – zaproponował Lucjusz, wyjmując różdżkę.Hermiona zawahała się chwilę. Nie bardzo miała ochotę, by Malfoy senior kierował w jej stronę swoją różdżkę. Od razu przypomniała sobie, jak stanęła z nim oko w oko, gdy na piątym roku zakradli się do Ministerstwa Magii, by wykraść przepowiednie o Harrym i Voldemorcie.Nim zdążyła jakoś zareagować, mężczyzna rzucił na nią zaklęcie ciepła i zimne podmuchy już nie były jej straszne. Po chwili rzucił też zaklęcie na Dracona.– Odeślę wasze torby do twojego mieszkania, synu. – Lucjusz skierował swój magiczny atrybut na ich bagaże.– Ale jak ja ją potem odzyskam...? – zapytała Hermiona.– Wnioskuję, że pani wie, gdzie mieszka Draco? – Lucjusz uśmiechnął się dwuznacznie.– Oczywiście, że wie, przecież ciągle u mnie bywa!Hermiona już chciała stanowczo zaprotestować wobec tego oczywistego kłamstwa, ale nim zdążyła się odezwać, Draco złapał ją mocno za rękę i przeprowadził na drugą stronę ulicy.– Nie możemy tracić czasu! Musimy skręcić za tamten budynek! – ponaglał ich .Wkrótce znaleźli się przed brudną szybą starego domu towarowego, który, jak wszyscy uważali, był w ciągłym remoncie. Manekin na wystawie wyglądał bardzo ponuro. Podeszli do niego, a Hermiona nachyliła się i wyszeptała.– Uzdrowicielka Hermiona Granger, IV piętro, oddział najcięższych urazów pozazaklęciowych.– Witam, pani wicedyrektor – odpowiedział manekin i otworzył dla nich wejście do poczekalni.Szybko przeszli przez poczekalnie i od razu udali się na IV piętro.Dyrektor Chivas już na nich czekał.

Dramione - Sny Wybranych [Zakończone]Where stories live. Discover now