Rozdział 16

2.8K 143 2
                                    


Przetarła zmęczone oczy i westchnęła cicho. Która to już strona? Ponad pięćsetna. I nadal nic, nawet punktu zaczepienia. Od pięciu dni, prawie bez przerwy wertowała wszelakie księgi zaklęć w poszukiwaniu odpowiedzi, jednak Voldemort był czarodziejem tak okrutnym i nieprzewidywalnym, że wciąż nie miała pojęcia, czym mógł on przekląć Narcyzę Malfoy. Napiła się zimnej kawy i znów przerzuciła stronę. Tyle dobrze, że kuracja, jaką zaleciła pacjentce, zaczęła przynosić efekty w postaci poprawy funkcji życiowych. Co prawda Narcyza, wciąż pozostawała w śpiączce, ale przynajmniej polepszył się jej stan ogólny, głębiej oddychała, a jej skóra nie miała już tak chorobliwie bladego koloru. Jednak to wszystko będzie na nic, jeśli Hermiona wkrótce nie znajdzie rozwiązania. Wplotła palce we włosy i na chwilę zamknęła oczy. Musiała coś wymyślić i to możliwie najszybciej.
– Śpisz, Granger?
Przestraszona, podskoczyła na swoim krześle. Przywykła już do tego, że Malfoy wchodził do jej gabinetu bez pukania i bezczelnie wypijał jej zapasy ukochanej kawy, tłumacząc to tym, że ta z bufetu jest ohydna. Jednak tym razem naprawdę udało mu się ją zaskoczyć.
– Nie śpię, tylko myślę – burknęła, zbierając porozrzucane papiery ze swojego biurka.
Szybko się z tym uporała i sięgnęła po różdżkę, by podgrzać kawę. Wiedziała, że Draco nie pogardzi nawet taką odgrzewaną.
– Ja też. Cały czas przypominam sobie tamten dzień. – Zajął krzesło po przeciwnej stronie biurka i sięgnął po pusty kubek, w oczekiwaniu, aż Hermiona go napełni.
– Liczba zaklęć, jakich Voldemort używał na swoich przeciwnikach była tak wielka, że możemy spodziewać się dosłownie wszystkiego – westchnęła zrezygnowana.
– Ten chory psychol znał chyba wszystkie czarnomagiczne klątwy, jakie kiedykolwiek wymyślono, więc nawet ktoś tak inteligentny jak ty Granger, nie jest w stanie go przejrzeć.
Hermiona zaśmiała się lekko.
– Musisz być już bardzo zmęczony, skoro głośno stwierdzasz, że jestem inteligentna.
Draco również parsknął krótkim śmiechem,
– To na pewno przez twoje włosy. Wyglądają dziś tak strasznie, że z przerażenia nie wiem już co mówię.
Zignorowała jego kąśliwą uwagę i dolała sobie kawy.
– Jadłeś coś? – zapytała, czując jak żołądek skręca jej się z głodu.
– Lidia przyniosła mi jakieś kanapki.
Hermiona niedbale sięgnęła po jedną z kartek, na których robiła notatki. Ze wszystkich sił starała się nie pokazać, że informacja o tym, że ta irytująca baba znów tu była, w ogóle do niej dotarła. Od kilku dni, non stop natykała się na to wymalowane czupiradło. Przy każdym takim spotkaniu Lidia, z nadmierną słodyczą w głosie pytała ją bezczelnie, jak się dziś miewa jej ukochana, przyszła teściowa. Idiotka!
– Na nic nie mam ochoty. Wszystko smakuje, jak papier. – Draco wyglądał, jakby mówił sam do siebie. – Skąd wiesz, jak smakuje papier? - zapytała, chcąc odsunąć od siebie myśli o pannie Airbrick.
Draco uśmiechnął się kwaśno.
– Cóż... kiedyś założyłem się z Zabinim, że wyślę słodki, anonimowy liścik miłosny do jednej dziewczyny ze szkoły. Niestety ten kretyn zaczarował go tak, że na karteczce znalazł się mój podpis. To było na eliksirach, a Snape wszedł już do klasy. Nie mogłem go zniszczyć zaklęciem, bo mógłby to zauważyć, więc go zjadłem, zanim Diabeł zdążyłby go wysłać.
Hermiona zaczęła się głośno śmiać, próbując to sobie wyobrazić. Draco w tym czasie dopił kawę i wstał.
– Ten liścik miał być do ciebie, Granger. – Przez chwilę napawał się jej szczerym zdziwieniem, po czym uśmiechnął się złośliwie. – To oczywiście był żart. Podpisałem go nazwiskiem Longbottoma. Miałem nadzieję, że Weasley się dowie, wścieknie się na niego i pobiją się o ciebie na oczach całej klasy.
Hermiona zrezygnowana pokręciła głową, ale znów się uśmiechnęła. Malfoy i te jego pomysły...
– Teraz mi się przypomniało, po co właściwie do ciebie przyszedłem.
– A nie po to, by wypić mi kawę? – zażartowała.
– To też, ale głównie chodziło o to, że przypomniał mi się pewien szczegół. Nie wiem czy to ważne, ale mówiłaś, żeby ci powiedzieć jeśli wydarzyło się wtedy coś nietypowego.
Draco z powrotem usiadł na krześle.
– Już ci mówiłam, że wszystko może mieć znaczenie.
– Czarny Pan mnie torturował, nim matka stanęła w mojej obronie. Wszędzie dookoła było pełno mojej krwi.
Hermiona wzdrygnęła się lekko. Tego akurat nie chciała sobie wyobrażać.
– Pamiętam, jak przez mgłę, ale jednak... On chyba zamoczył końcówkę różdżki w mojej krwi, zanim przeklął mamę. – Draco wyraźnie próbował przywołać jeszcze coś z tamtych wspomnień.
Hermiona natychmiast wyprostowała się na krześle. To już było coś. Jakiś trop. Pamiętała przecież, że czytała rozdział o czarnomagicznych klątwach, wymagających użycia krwi. W której to było księdze?
– Dobrze, że mi o tym powiedziałeś. Zaraz sprawdzę, czy to mogło mieć jakiś związek... – Mówiła z prędkością karabinu maszynowego.
Draco ponownie wstał i skierował się do drzwi. Zatrzymał się jednak, stając plecami do niej, z dłonią na klamce.
– Mam nadzieję, Granger, że to coś da, bo powoli zaczynam tracić nadzieję. – Powiedział to i wyszedł z gabinetu.

Dramione - Sny Wybranych [Zakończone]Where stories live. Discover now