Przeprowadzka część 3

15 0 0
                                    


Pospiesznie pakowałam resztę rzeczy. Wrzucałam jak popadnie ubrania, buty i zeszyty. Do jednego worka wędrowały  bluzki i kubek z niedopitą herbatą. Tak bardzo chciałam stamtąd odejść, tak bardzo bałam się tego co jeszcze może się wydarzyć. 

Arthur wrócił na dół, podniósł łóżko ,a następnie rzucił nim na ziemię. Mebel wydał piskliwy dźwięk, a ja razem z nim. Następnie przesunął dywan, a właściwie fragment niebieskiej wykładziny. 

Wykrzyczał nagle jak wielki bałagan tu jest, jak źle zajmowałam się tym pokojem. Opowiadał, że czekał aż zamiotę podłogę na przedpokoju oraz że znalazł grzyb przy drzwiach. Mówił jak wzrosły mu rachunki, jak dużo przyjmowałam gości i jak bardzo nieopłacalne było mnie tu trzymać. Opowiadał o tym jak specjalnie wyłączał ogrzewanie i ogrzewanie ciepłej wody by trochę zaoszczędzić. Zapewnił mnie również,   że nie wyjdę póki nie posprzątam całego domu.

Wyrwał ostentacyjnie klucze z zamka od drzwi pokoju.

"Miałaś już zbyt wiele prywatności"- powiedział tylko i odszedł. 

Szorowałam podłogi na kolanach, bo mop był już spakowany. Otwierałam  okna, mimo mokrych włosów i temperatury minusowej za oknem, bo chciałam aby jak najszybciej wszystko wyschło. 

Przeszukiwałam kilkukrotnie szafy, aby niczego nie zapomnieć, bo bardzo nie chciałabym tam wracać.

Odsunęłam łóżko, pralkę. Czułam się upokorzona, zmęczona.

Arhur  zszedł na dół, tak jakby chciał kontrolować jakość sprzątania. Był już jednak spokojny, jakby pod wpływem jakichś środków. Być może odbył rozmowę ze swoim prawnikiem.

Myślałam już wtedy tylko o wyjściu.

Po godzinie przyjechał po mnie kolega, który zaoferował przewóz rzeczy. Gdy tylko stanął w drzwiach tego domu, moje myśli zaczęły się uspokajać. Podałam mu najpierw laptopa i wszystkie sprzęty, które mógł jeszcze zabrać Arthur. 

Spakowana wsiadłam do samochodu, który wypełniłam  po sam dach. Właściciel życzył mi wszystkiego dobrego, a ja chcąc być miła przeprosiłam go za rozwój tej sytuacji. 

Jeszcze tego samego dnia wnosiłam pakunki po schodach do nowego pokoju, a później przed dwudziestą jechałam pociągiem do domu. Przez zepsute ogrzewanie siedziałam w czapce i kurtce, nadal mając mokre włosy. 

Pociąg był całkiem pusty, a ja jadąc 4 godziny miałam dużo czasu, żeby ułożyć w głowie minione wydarzenia. W tym czasie wszystkie emocje puściły. W rozmowie telefonicznej z  chłopakiem cicho zapłakałam. 

Ale czy to aby na pewno koniec przygód z Arthurem?

WłaścicielWhere stories live. Discover now