Rozdział I

187 23 65
                                    


Elin leżała na twardym materacu, wpatrzona w popękany, jak wszystko tutaj, sufit. Okrągła lampa bujała się nad jej głową i migała uparcie, powodując ból oczu. Elin obróciła się na bok, nie chcąc męczyć wzroku psującą się żarówką.

Miała jeszcze chwilę do kolacji, więc odpoczywała i myślała o tym, co miało niebawem nadejść. Co prawda do osiemnastych urodzin zostało jej jeszcze prawie pół roku, ale uroczystość przejścia do drugiego sektora miała zostać zorganizowana już za trzy dni i cały jej rocznik musiał wziąć w niej udział.

Tak naprawdę wszyscy żyli tutaj i czekali właśnie na ten moment, na tenże enigmatyczny obrządek, kiedy to staną się wreszcie pełnoprawnymi obywatelami. Ona chyba nie chciała, lecz sama nawet dokładnie nie wiedziała. Pamiętała zamieszki, do jakich doszło rok temu. Nawet zapisano to wydarzenie w księdze historii jako najbardziej krwawy bunt.

Siedziała wówczas w sali jadalnej. Rocznik, który miał dostąpić zaszczytu przeniesienia, ubrany był na czarno i stał zaraz przed podwyższeniem, które zajmowali ważni dorośli, tacy jak nauczyciele, generałowie czy urzędnicy. Widziała na własne oczy, jak połowa osób z tego rocznika wyłamuje się z szeregu, chwyta za noże, które miały przecież służyć jedynie do jedzenia, a potem rzuca się na jednego z nauczycieli. Nigdy nie lubiła tego człowieka, ale widok, jak pada martwy na szarą posadzkę z wieloma kutymi ranami, śnił jej się w nocy aż do teraz.

Zaraz potem zareagowało wojsko w czarnych, wypolerowanych zbrojach i karabinach przewieszonych przez ramię. Buntownicy rozpryśli się po budynku. Gdy po wszystkim Elin wracała korytarzami, widziała plamy krwi i martwych o rok starszych kolegów. Nikt nie wiedział, co się stało z resztą rocznika. Nie wiedzieli, czy komuś udało się stąd uciec, czy może wszyscy zostali zabici, a może jednak pod naciskiem dołączyli do drugiego sektora.

To był jeden z nielicznych razy, kiedy Elin widziała ludzi z drugiej strefy, a raczej wojsko, bo nim się stawali pełnoletni. Zastanawiała się, czy któryś z tych ludzi, to jej rodzice. Od zawsze pamiętała jedynie to miejsce, nie rodziców, a kontakt z dorosłymi ludźmi z drugiego sektora był niemożliwy, bowiem młodociani byli od nich odizolowani. Nie wiedzieli, co się tam dzieje i jak wygląda tamtejsze życie. Mieli jedynie wiedzę, że niemal wszyscy stają się żołnierzami.

Tak naprawdę jedynymi dorosłymi, z którymi Elin miała kontakt, to nieliczni nauczyciele, głównie historii i zajęć ze sprawności fizycznej oraz pewien pulchny człowiek, który czasem zjawiał się na ich kolacjach lub śniadaniach, aby zakomunikować różne ważne zdarzenia, czy podzielić się informacjami, przez które młodociani mogli poczuć się ważni.

Często tenże człowiek opisywał im świat drugiego sektora oraz to, co ich czeka, gdy osiągną pełnoletność. Czasami też opowiadał o świecie znajdującym się po drugiej stronie, na zewnątrz szarych i zimnych ścian. Lubiła go słuchać, to było ciekawe i takie... magiczne. Nie mogła sobie wyobrazić tego, co ów człowiek opowiada o tamtym miejscu. O świecie, który nie posiada sufitu i jest nieskończony ani z lewej, ani z prawej, ani z żadnej innej strony.

Szczerze mówiąc Elin nie bardzo mu wierzyła, choć nieliczne ilustracje w książkach przedstawiały rzeczywiście świat podobny do tych z jego opowieści. Kiedyś wyrwała kartkę z jednej encyklopedii, gdzie widniał obrazek zielonej, postrzępionej podłogi zwanej przez nauczycielkę trawą, a dalej stało drzewo, które składało się z drewna i czegoś na wzór właśnie trawy

— Z liści — szepnęła Elin, chcąc namacalnie usłyszeć tę nazwę. Wyciągnęła pomiętą kartkę spod poduszki i spojrzała na wspomnianą ilustrację. Chciałaby tam kiedyś stanąć, a żeby to zrobić, musiała dołączyć do dorosłych. Do miejsca za ścianą, gdzie musieli być jej rodzice. Nie wiedziała, czy ich pozna, wszak zupełnie nie pamiętała tych ludzi. W głębi serca marzyła o tym, aby zobaczyć mamę i tatę, ale tak naprawdę czuła, że to musieli być źli ludzie. Wszak kto pozwoliłby na oddzielenie od siebie małego dziecka. Chyba że odbierano je siłą? Nie wiedziała tego.

Po drugiej stronieWhere stories live. Discover now