Rozdział XIII

23 7 0
                                    


— To popieprzone! — krzyczała Nitra, nie mogąc pohamować emocji. Raz po raz zalewała się łzami i histerycznie wymachiwała roztrzęsionymi rękami. — Wszyscy tu zdechniemy, a potem nas, kurwa zjedzą!

— Damy radę — powiedział Lucian delikatnym głosem, w którym nijak nie było słychać pewności, czy choćby ułamka nadziei.

— Niech to szlag! — syknęła Elin i spojrzała w miejsce, które wskazali im dzicy zaraz przed wyjściem. Zmierzali na północ, powłócząc nogami ze zrezygnowaniem. Mijali wspaniałe i urokliwe polany porośnięte tysiącami tulipanów i dzikich róż, zaś przed nimi rozpościerała się ciemna ściana monumentalnego lasu, gdzie rosły drzewa, których korony niknęły w nisko położonych chmurach. Nawet stąd grube pnie budziły respekt i podziw, a wylatujące z kniei chmary czarnych ptaków, powodowały, że Elin dostawała gęsiej skórki. Przelatywały nad głowami maszerującej grupki i krakały, jakby chciały powiedzieć "Nie wchodźcie do lasu, grasuje tam Wiryg".

Maszerowali jednak, starając się podnosić hardo głowy, aby dodać sobie nawzajem otuchy.

— Ciekawe gdzie się podziewa Agil — mruknął Lucian, mając dość, słyszanych z każdej strony rozpaczliwych narzekań.

— Dlaczego o nią pytasz? Przecież cię denerwowała. — Elin spojrzała na chłopaka, który wbił wzrok w ziemię.

— Była jedną z nas, a my jakbyśmy o niej zapomnieli.

— Były inne rzeczy na głowie i nadal są. Niepotrzebnie zajmujemy sobie nią myśli. Jest granatowa, wlazła pod wodę i jej nie dostrzegli. Bardziej przypomina zwierzę niż człowieka, w lesie będzie jej dobrze.

— Elin, co w ciebie wstąpiło? — Lucian zatrzymał się i spojrzał w jej oczy. Zacisnęła usta, czując dojmujący gniew, który próbował się przez nią wydrzeć. Zacisnęła pięści. Była wściekła na Agil. Ona była teraz wolna, a im zostało kilkadziesiąt godzin życia. Upadła na kolana i uderzyła pięściami w żwir, zdzierając sobie kostki. Syknęła z bólu, a potem doskoczył do niej Lucian i mocno przycisnął do swojej piersi. Wyrwała się z uścisku, klnąc głośno. Przestała dopiero, gdy zobaczyła zaniepokojone, wbite w nią spojrzenia. Lucian znów doskoczył do niej i przytulił jeszcze mocniej, tak że nie była w stanie się już wyrwać.

— Zabiję dla ciebie tego Wiryga, obiecuję.

Nie odpowiedziała mu. Zawiesiła się na nim całym ciałem i oplotła rękami, kładąc głowę na jego ramieniu.

— Przepraszam — mruknęła, czując nawet coś na wzór wstydu i zażenowania.

— Powiedziałem ci kilka nocy temu, że jeszcze kiedyś będzie pięknie. Uwierz mi, czuję, że nie żyjemy po to, aby teraz umierać. Mamy cel i długie życie przed sobą.

— Przestań bredzić. — Uśmiechnęła się, a chwilę potem zdziwiła. Jednak, nawet wiedząc, że umrze, potrafiła się nadal śmiać. — Może jeszcze kiedyś nasze szlaki skrzyżują się ze szlakami Agil.

Lucian pokiwał w zamyśleniu głową i otarł łzę, która popłynęła z jego zaszklonych oczu. Odwrócił się ze wstydem i Elin wiedziała, że wcale nie uważał, aby kiedyś jeszcze było pięknie. Powiedział to tylko dlatego, aby jej było łatwiej.

— Dziękuję — wyszeptała i w tym samym momencie przeleciała nad nimi kolejna chmara czarnych kruków. — Jest ich tak wiele, dlaczego uciekają z lasu?

Lucian zamyślił się, spoglądając daleko na horyzont. Po chwili wzruszył ramionami.

— Chodźmy — postanowił krótko, ruszając pośpiesznie w kierunku ściany drzew.

Po drugiej stronieWo Geschichten leben. Entdecke jetzt