Wciskała twarz w poduszkę, nie mogąc powstrzymać płaczu i śmiechu zarazem. Nie miała pojęcia, dlaczego tak zareagowała, ale cieszyła się całą swoją duszą, że był to tylko niewinny żart. Lucian ściskał ją teraz tak czule za ramię i przepraszał nawet kilka razy. Chyba sam musiał być zaskoczony jej szaloną reakcją. Być może przez jej nocny wypad do zewnętrznego świata oszalała? Nigdy wcześniej nie spotkała się u siebie z takim zachowaniem, ale nie martwiła się już tym. Liczyło się tylko, że Lucian żartował.
— Gasną wszystkie światła — powiedział w końcu i wstał z łóżka, puszczając jej ramię akurat, teraz gdy naprawdę potrzebowała tego dotyku. Oderwała poduszkę od twarzy i wepchała ją w przygotowany do tego celu plecak. Wcześniej zapakowała tam swoją spinkę do włosów i próbowała wcisnąć kołdrę, ale nie było szans jej zmieścić. Włożyła więc tylko poszewkę, mając nadzieję, że w zewnętrznym świecie znajdzie coś do jej wyłożenia.
Lucian również zabrał swój plecak, który leżał oparty o jego nogi. Do bocznych przegródek powkładał szklane, puste butelki, a z małej kieszonki wystawał spory nóż, który przebił dżinsowy materiał. Lucian również to zauważył i rozpiął zamek, układając ostrożniej nóż, a raczej całą zbieraninę noży, które przesypały się z metalicznym stukotem.
— Ile tego zabrałeś?
— Dużo — odpowiedział zwięźle i przerzucił ciężki plecak przez ramię. — To co, idziemy do łazienki? Już ciemno.
Elin przełknęła ślinę i kiwnęła głową, ubierając swój szmaciany ekwipunek.
— Idziemy — powiedziała, mrużąc oczy z przejęciem. Oboje przyłożyli uszy do metalowych drzwi i nasłuchiwali chwilę, po czym wyskoczyli na korytarz niczym profesjonaliści. Kilka metrów w stronę sali jadalnej znajdowała się łazienka numer sześć. Poczłapali w pochyleniu w jej kierunku, gdy nagle usłyszeli kroki. Elin zatrzymała się i zaraz po niej to samo zrobił Lucian. Musieli wyglądać teraz jak posągi. Słyszane przez Elin kroki również ucichły na moment. Potem pojawiły się na nowo, a wraz z nimi dziwaczne szuranie. Elin przysunęła się do ściany, licząc, że przechodząca osoba jej nie zauważy. Kroki były coraz bliższe. Wydawały się też bardziej ociężałe i zmęczone, a szuranie donioślejsze. Elin przeszło przez myśl, aby jeszcze wycofać się do pokoju, ale wiedziała, że byłoby to słychać. Rozległ się trzask, a po nim stłumiony bolesny syk wypuszczanego powietrza.
Nie miała zielonego pojęcia, co się dzieje. Potem usłyszała skrzypnięcie drzwi i ich zgrzyt, gdy się zamknęły.
— Czy ktoś wszedł do naszej łazienki? — zapytała i próbowała przełknąć ślinę, ale całkowicie zaschło jej w gardle.
— Mhm — wyszeptał Lucian i ruszył do przodu — Nitra z chłopakami.
Elin niemalże parsknęła śmiechem, gdy zdała sobie sprawę, że najprawdopodobniej tak właśnie było. Pobiegła do miejsca ich spotkania, jak najszybciej potrafiła i wleciała za Lucianem do damskiej łazienki.
— Alojzy, uspokój się, już jesteśmy bezpieczni — szeptała Nitra do wijącego się na podłodze chłopaka, a przynajmniej tak dało się wywnioskować po odgłosach. Musiała usłyszeć wbiegających Elin i Luciana, bo zwróciła głowę w ich kierunku, co spowodowało chrzęst kostek w jej szyi. — To wy? — wyszeptała ostrożnie z niejakim zawahaniem, a może strachem.
— To my, chyba przestraszyliśmy się nawzajem — odparła Elin i oparła się o ścianę. Dziwnie było tak tu tkwić w kompletnym mroku z kilkoma osobami naraz o zakazanej porze.
— Prawie zwymiotowałam ze strachu, a Alojzy tak się przestraszył i zaparł, że musiałam go ciągnąć przez korytarz aż tutaj. On wygląda na chudzielca, ale uwierz mi, jest ciężki. Chyba ma grube kości.
YOU ARE READING
Po drugiej stronie
FantasyElin jest niespełna osiemnastoletnią mieszkanką enigmatycznego ośrodka. Nie zna zewnętrznego świata, a całe życie spędziła zamknięta w czterech ścianach. Razem z innymi nieletnimi czeka na przeniesienie do drugiego sektora, lecz ma ogromne wątpliwoś...