Rozdział VII

46 9 5
                                    


Wciskała twarz w poduszkę, nie mogąc powstrzymać płaczu i śmiechu zarazem. Nie miała pojęcia, dlaczego tak zareagowała, ale cieszyła się całą swoją duszą, że był to tylko niewinny żart. Lucian ściskał ją teraz tak czule za ramię i przepraszał nawet kilka razy. Chyba sam musiał być zaskoczony jej szaloną reakcją. Być może przez jej nocny wypad do zewnętrznego świata oszalała? Nigdy wcześniej nie spotkała się u siebie z takim zachowaniem, ale nie martwiła się już tym. Liczyło się tylko, że Lucian żartował.

— Gasną wszystkie światła — powiedział w końcu i wstał z łóżka, puszczając jej ramię akurat, teraz gdy naprawdę potrzebowała tego dotyku. Oderwała poduszkę od twarzy i wepchała ją w przygotowany do tego celu plecak. Wcześniej zapakowała tam swoją spinkę do włosów i próbowała wcisnąć kołdrę, ale nie było szans jej zmieścić. Włożyła więc tylko poszewkę, mając nadzieję, że w zewnętrznym świecie znajdzie coś do jej wyłożenia.

Lucian również zabrał swój plecak, który leżał oparty o jego nogi. Do bocznych przegródek powkładał szklane, puste butelki, a z małej kieszonki wystawał spory nóż, który przebił dżinsowy materiał. Lucian również to zauważył i rozpiął zamek, układając ostrożniej nóż, a raczej całą zbieraninę noży, które przesypały się z metalicznym stukotem.

— Ile tego zabrałeś?

— Dużo — odpowiedział zwięźle i przerzucił ciężki plecak przez ramię. — To co, idziemy do łazienki? Już ciemno.

Elin przełknęła ślinę i kiwnęła głową, ubierając swój szmaciany ekwipunek.

— Idziemy — powiedziała, mrużąc oczy z przejęciem. Oboje przyłożyli uszy do metalowych drzwi i nasłuchiwali chwilę, po czym wyskoczyli na korytarz niczym profesjonaliści. Kilka metrów w stronę sali jadalnej znajdowała się łazienka numer sześć. Poczłapali w pochyleniu w jej kierunku, gdy nagle usłyszeli kroki. Elin zatrzymała się i zaraz po niej to samo zrobił Lucian. Musieli wyglądać teraz jak posągi. Słyszane przez Elin kroki również ucichły na moment. Potem pojawiły się na nowo, a wraz z nimi dziwaczne szuranie. Elin przysunęła się do ściany, licząc, że przechodząca osoba jej nie zauważy. Kroki były coraz bliższe. Wydawały się też bardziej ociężałe i zmęczone, a szuranie donioślejsze. Elin przeszło przez myśl, aby jeszcze wycofać się do pokoju, ale wiedziała, że byłoby to słychać. Rozległ się trzask, a po nim stłumiony bolesny syk wypuszczanego powietrza.

Nie miała zielonego pojęcia, co się dzieje. Potem usłyszała skrzypnięcie drzwi i ich zgrzyt, gdy się zamknęły.

— Czy ktoś wszedł do naszej łazienki? — zapytała i próbowała przełknąć ślinę, ale całkowicie zaschło jej w gardle.

— Mhm — wyszeptał Lucian i ruszył do przodu — Nitra z chłopakami.

Elin niemalże parsknęła śmiechem, gdy zdała sobie sprawę, że najprawdopodobniej tak właśnie było. Pobiegła do miejsca ich spotkania, jak najszybciej potrafiła i wleciała za Lucianem do damskiej łazienki.

— Alojzy, uspokój się, już jesteśmy bezpieczni — szeptała Nitra do wijącego się na podłodze chłopaka, a przynajmniej tak dało się wywnioskować po odgłosach. Musiała usłyszeć wbiegających Elin i Luciana, bo zwróciła głowę w ich kierunku, co spowodowało chrzęst kostek w jej szyi. — To wy? — wyszeptała ostrożnie z niejakim zawahaniem, a może strachem.

— To my, chyba przestraszyliśmy się nawzajem — odparła Elin i oparła się o ścianę. Dziwnie było tak tu tkwić w kompletnym mroku z kilkoma osobami naraz o zakazanej porze.

— Prawie zwymiotowałam ze strachu, a Alojzy tak się przestraszył i zaparł, że musiałam go ciągnąć przez korytarz aż tutaj. On wygląda na chudzielca, ale uwierz mi,  jest ciężki. Chyba ma grube kości.

Po drugiej stronieWhere stories live. Discover now