💫 XII 💫

1.1K 92 71
                                    

Felix

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Felix

Dziwni byli ludzie. Oglądając ich z góry nie mogłem zobaczyć jak bardzo odmienni byli od aniołów. I wszystkie różnice, które zauważyłem bardzo mnie wystraszyły. Nie wiedziałem co chcą zrobić, a obserwowanie ich z daleka nie było możliwe. Ale i tak starałem się trzymać od tych przerażających osób, które zapewne chciały mnie skrzywdzić.

Ale Chan taki nie był. Kiedy zobaczyłem go po raz pierwszy przestraszyłem się. Jednak im dłużej na niego patrzyłem, tym bardziej mój strach stawał się absurdalny. On nie był straszny. Był łagodny i cierpliwy.

Czekał aż to ja zrobię pierwszy krok i to sprawiło, że mu zaufałem. Ale nie mogłem tego zrobić z jego przyjaciółmi, którzy byli straszni. Ciągle mi się przyglądali, nawet jak chowałem się za Bangiem (to było dziwne, że miał dwa imiona. Nie wiedziałem, którego używać). A u jednego z nich zauważyłem metal na zębach kiedy szczerzył w moja stronę kły. Był najstraszniejszy z nich wszystkich.

Ale Chan się go nie bał, więc starałem się trzymać go najbliżej jak się da. W razie ataku obroniłby mnie. Bo mimo że nie miał białych skrzydełek zachowywał się jak Anioł Opiekun, który opiekował się już wieloma ludźmi. Był wspaniały.

A co do moich skrzydełek, które zniknęły. Tęskniłem za nimi tak bardzo, że gdybym mógł to usiadłbym na ziemi i zaczęła płakać. Ale wtedy zmartwiłbym Chana, a tego nie chciałem. Ładniej mu było z uśmiechem.

Kiedy zrobiło się jasno wszyscy wrócili, a przynajmniej tak mi się wydawało. Okazało się, że brakuje jednej osoby. Jednak to nie powstrzymało ich przed opuszczeniem tego miejsca i znowu gdzieś szli. Szedł też Chan, więc i ja przytrzymałem go za rękę, żeby się nie zgubić oraz ruszyłem razem z nim.

Po tym jak przetarł mi bolące miejsca na plecach jakimś dziwnym płynem one przestały boleć, więc miałem dużo więcej energii. Jego lecznicze zdolności tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że Bang jest cudownym opiekunem i przy nim nie muszę się martwić, że coś mi się stanie. Tak ładnie się o mnie troszczył.

W końcu doszliśmy do jakiejś dziwnej maszyny, którą widziałem z nieba. Ludzie wsiadali do niej, aby przemieszczać się dużo szybciej niż na nogach. Oni nie mieli skrzydeł, więc nie mogli poruszać się w ten sposób. Tylko zastanawiało mnie, dlaczego sobie ich nie wyhodują. Skoro mogli zbudować jeżdżącą maszynę to dlaczego nie nauczyli się latać?

W każdym razie, Chan pomógł mi wsiąść, a potem i on usiadł koło mnie. Przed nami pojawiła się reszta, więc nieco przybliżyłem się do chłopaka, który był dla mnie bezpieczną strefą. A jego bliskość była dla mnie ważna kiedy maszyna, w której siedzieliśmy zaczęła hałasować. To było takie straszne. Skuliłem się jeszcze bardziej i przylgnąłem do boku niebojącego się blondyna. Był taki odważny.

- Uważaj na plecy. - powiedział łagodnie i pogłaskał mnie po głowie, co było na prawdę bardzo miłe.

- Nie bolą. Uleczyłeś je. - uśmiechnąłem się. Jednak na twarzy Chana nie zauważyłem tego gestu. Patrzył z uwagą na mnie, a w jego oczach widziałem jak bardzo był zmartwiony. Chciałem coś zrobić, ale nie wiedziałem co. Ludzie byli inni.

Fallen Angel |ChanLix| ✓Where stories live. Discover now