Prolog

443 21 1
                                    

Szła spokojnie korytarzem jak by nigdy nic się nie działo. Czuła się słabo... Roxley zawsze uważała, że to wina jej imienia. Była zbyt blada ja na normalną dziewczynę o blond włosach. Jej matka powtarzała jej, że to wina jej ojca. Nigdy to nie poznała choć by chciała. Czasem wydawało się jej, że normalna nie jest... Jednak puszczała to w niepamięć i ignorowała. Miała w głębokim poważaniu zdanie matki. Była przyzwyczajona. Od zawsze!

Zawsze intrygowało ją wszystko więc szła lekko pośpiesznym, szybkim krokiem w zamyśleniu. Nie spodziewała się wpaść na kogoś. Nie była lubiana. Jednak przez przemyślenia tak się stało. Dryblas chodził dwie klasy wyżej i jej nie cierpiał. Popchną ja tak, że wpadła na szafkę. Podniosła się z trudem. Była drobną dziewczyną więc zawsze bolało bardziej. Usiadła pod ścianą. Dotknęła skóry pod nosem. Krew. Źrenice jej się rozszerzyły. Uniosła wzrok gdy ktoś staną przednią.

-Hej, wszystko w porządku?-Zapytał rudowłosy chłopak.

- Nie wiem.

-Jestem Az. Klasa wyżej jak widzę...

-Rox jestem.- Dotarła dłonią posokę.-Czy to normalne?

- Nie.

***********************



Na dziś to tyle. Jak się podoba?

Nie mam czasu - MarvelWhere stories live. Discover now