33.1 Początek końca

60 2 0
                                    

Nie zamierzał być delikatny. Uważał że będzie czuł się spełniony gdy on zginie powoli w mękach. Warkną na niego gdy jego ojciec szarpną się do przodu. Wiedział, że ona go obserwuje ale nie zawahał się. Był zbyt wściekły żeby się zawahać. Patrzył jak jego dłonie pokrywa krew. Cieszył się tą sadystyczną, makabryczną radością... metaliczny zapach krwi rozchodził się dookoła. Podobał się mu.

-Jesteś taki jak ja.-Warkną jego ojciec. Jednak słyszał to jak przez mgłę gdy na horyzoncie zamajaczyła mu postać Wandy.

Miał zwidy? Czy... otrząsną się. Nie był taki jak on. Czuł się winny, że podoba mu się to co robi... Roxley wszystko widziała. Musiał kończyć to przedstawienie. I w tym momencie po raz pierwszy się zawahał. Czy na prawdę chciał zabić?

***

Stała i patrzyła jak zaklęta. Zaczynała mieć wrażenie, że to nie było zwykle skręcenie kostki... syknęła kiedy chciała zrobić krok. On zabije człowieka? Potworem co prawda ale nadal będącego człowiekiem. Podparła się o ojca. Westchnął kiedy Az spojrzał w jej stronę.

-Az zostaw już go.-Powiedziała.

-Dobra młody daj się teraz mi pobawić.-Odezwał się Pietro a ten jak zaklęty odsuną się dwa kroki i podparł Pixar ramieniem.




**************
Wesołych Mikołajek

Nie mam czasu - MarvelWhere stories live. Discover now